Dzisiaj, po przyjściu z pracy, w ramach trwającego od 2 dni festiwalu euforii związanej z pojawieniem się piętrowego łóżka i reorganizacji przestrzeni w pokoiku Sióstr Sisters, byłem przez kilka godzin klientem restauracji i lodziarni, w której lody są za darmo w związku z tym, że lodziarnia jest otwarta w nocy (co za pokrętna logika – nie wiem zupełnie z czego to wynika, ale nie dociekałem). I właśnie przed pierwszą wizytą w restauracji, przeżyłem traumatyczne zderzenie z małą tragedią małej dziewczynki, sponiewieranej przez niesprawiedliwy los – Lenka nagle, prawie zawodząc płaczem z wilgotnymi oczami zaczęła do mnie wykrzykiwać proszącym głosem „Tatusiu, ale powiedz mi co ja mam zrobić?! Bo ja nie mogę się fajnie uczesać i nie mogę założyć sobie spineczki we włosy, a tak bym chciała pięknie wyglądać kiedy przyjdziesz do mojej restauracji, co mam zrobić??!!” Popłakałem się, przytuliłem ją i powiedziałem, że dla mnie jest zawsze i w każdej sytuacji najpiękniejsza na świecie....
Lenka, nasza mała córeczka, zachorowała na ostrą białaczkę limfoblastyczną tuż po swoich czwartych urodzinach. Na tym blogu opisujemy dzień po dniu jej i naszą walkę z chorobą. Dziękujemy, że z nami byliście :)