Przejdź do głównej zawartości

Skończylismy pierwszą serię Cytosarów!

Wyniki, niestety, nienajlepsze. 1000 leukocytów i 700 granulocytów. Płytki i hemoglobina (po przetoczeniu, trzeba przyznać) trzymają się dzielnie. Nasz Doktor jest zadowolony, co prawda, ale kompletnie nie wiemy z czego... :/.
Wyniki pewnie jeszcze polecą, co wnioskujemy z poprzednich reakcji Lenkowego organizmu.
No nic, pocieszające jest to (i może stąd czerpie swój zapał nasz Doktor), że przed nami OSTATNIA seria. OSTATNIE 4 dni dożylnej chemii.
Teraz mamy 3 dni przerwy i startujemy znowu w piątek. Jak wszystko dobrze pójdzie, w przyszły poniedziałek powinniśmy być po II Protokole i mozolnie gramolić się w górę.
A teraz oby się utrzymać na tym o mamy...
Albo niewiele tąpnąć...
Choć nadzieja jest niewielka... Widzimy, ze Lena mocno reaguje na leczenie. Wyniki lecą szybko w dół i potem wolno się odbijają. Bardzo wolno...
Pocieszamy się faktem, że wraz z dzielnymi leukocytami giną cholerne nowotworowe blasty.
I, miejmy nadzieję, nie będą w stanie się pozbierać i przeorganizować.
Że wyginą wytłuczone do nogi...
To jedyny, wytłumaczalny, racjonalny sens naszego stresu o zdrowie Lenki.
Damy radę.
Nasza polityka absolutnej izolacji jak na razie zdaje egzamin. Wszyscy jesteśmy (tfu, tfu... ;)) zdrowi mimo szalejącej w okół grypy i innych świństw.
Nie spotykamy się z nikim, nie chodzimy na imprezy, koncerty czy inne miejsca skupisk ludzkich. W pracy izolujemy się od kichających i pokasłujących.
Witamy w Świecie Paranoi!
_______________________
Ale to jakoś działa - polecamy :)

Komentarze

  1. Spokojnie, będzie dobrze. Ostatnio przecież Lenka miała bardzo kiepskie wyniki,a w końcu odbiło się od dna, pokonała ten dół. teraz też tak będzie, nawet jeśli spadnie. Ma dzielny silny organizm i wszystko pokona rewelacyjnie! Zwłaszcza że izolacja tak świetnie działa i nic dodatkowego jej nie zaatakuje! Szczerze mówiąc my też nie chodzimy w tego typu miejsca, a jak ktoś ma do nas przyjść to dwa razy pytamy o zdrowie- taki okres że świństwa szaleją. Trzymajcie się dzielnie już niedaleko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko bedzie dobrze:)Lena da rade!!!Zaciskamy kciuki i posylamy moc dobrej energii.Trzymaj sie Dzielna Leno!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na maksa trzyma kciuki. Kichający niech siedzą w domu, PKB kilka dni bez nich wytrzyma.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobra strategia! Skoro działa to znaczy, że warto i tego się trzymajcie. Imprezy nie zając ;))) Lenka da radę do tej pory sobie radziła, więc nie może być inaczej. Buziaki szczególne dla Matysi!

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepsza energia dla Was!!! Kciuki w pogotowiu
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Będzie dobrze, pan doktor się cieszy, wie co robi :-) Trzymajcie się tam ciepło. Mitelka

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymamy mocnooooooo kciuki za Lenkę!!!
    Aga:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Musi być dobrze! Musi! Wierzymy!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p