Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2010

Rozważania

Zastanawiałam się ostatnio po co jeszcze piszę tego bloga... Wszystko u nas dobrze, Lenka właściwie niczym już nie różni się od innych dzieci. Blizny po Broviacu bledną, straszne wspomnienia także. Jak czasem sobie przypomnę tę szpitalną rzeczywistość, zachowuję się jak normalny człowiek czyli zastanawiam, jakim cudem to przetrwaliśmy i zachowaliśmy rozum??? To niesamowite jaką umysł ma zdolność do zamazywania sytuacji traumatycznych. Co ciekawe, czasem teraz mam ochotę rozpłakać się nad naszym (byłym (tfu, tfu)) losem, co wtedy nie przemknęło mi nawet przez myśl! Działaliśmy jak w transie! I może teraz patrzymy na to jak na doświadczenie innych ludzi. Mam głęboką nadzieję, graniczącą z pewnością, że nasza historia skończy się dobrze. Że nigdy nie będziemy musieli sobie i światu ponownie udowadniać naszej dzielności. W ostatnim tygodniu spotkaliśmy się z dwójką Lenkowych współchorowaczy: Gabrysiem i Nel. Oboje w świetnej formie, oboje w szkole, wśród rówieśników... Spotkaliśmy też Mam

Nie tak sobie wyobrażałam moją Mamę!

- Jak byłam w brzuszku! -oznajmiła mi wkurzona Lenka parę dni temu. I potem z grubej rury: - Nie taką brzydką i niegrzeczną!- Ło matko, to mi się dostało :) Lena wróciła do przedszkola w środę, Matyl dziś - czyli s ytuacja się stabilizuje. Znoszą nam teraz z przedszkola te wszystkie wierszyki, piosneczki, tańce, wyklejanki i rysuneczki. - Łots de łeder lajk tudej? - zapytała nas Lena w wannie płynną angielszczyzną - Łots de tajm? - podłączyła się Matyl - Mamo, a my wczoraj mieliśmy jeszcze takie zajęcia... To nie była rytmika ani gimnastyka, ale robiliśmy tak... - tu Lena dla lepszej demonstracji tematu dotyka stopą głowy. A wszystko odbywa się w foteliku samochodowym podczas drogi powrotnej do domu. - A potem pan się ubrał w taki biały szlafrok... - moja czujność się wyostrza - ...i przewiązał czarnym paskiem... Ahaś, chyba karate :) Fajne są w ogóle te powroty z nimi z przedszkola. Co się nagadamy to nasze. Miasto, korki, reklamy... To wszystko jest bardzo stymulujące. Codziennie

Weekendowy Szpital

Jestem Siostrą Oddziałową, Andy moją prawą ręką. Uwijamy się jak mróweczki. Jednej Nurofen, drugiej Nurofen. Jednej wypsikać nosek, drugiej psiknąć w gardełko. I poić. Kupa, rzadka... Rany... A tej gorączka znowu rośnie - Panadol, bo nie minęło 8 godzin od podania Nurofenu. Jest grafik, jakby co. Która, kiedy, co w jakiej ilości... Niedospane noce z termometrem nad pochrapującymi, spoconymi główkami... O tak, cudny mieliśmy weekend i zanosi się na więcej - niestety Matyl ma od trzech dni wysoką gorączkę i żadnych innych objawów. Lena rzęzi jakby ja ktos zamknął w studni, gorączka różnie... skacze... Bronimy się przed antybiotykiem, przyda się niewątpliwie na późniejsze batalie... Obie usadzone w domu, oczywiście Trzymajcie kciuki

Przedszkole jest the best, ale...

Lena znowu ma kaszel... Nie wiem czy złapała w przedszkolu, choć raczej podejrzewam pogodę :/. Na szczęście gorączki nie widać, więc chodzi codziennie do przedszkola. Wynegocjowała już sobie, ze odbieram je na koniec dnia - były wcześniej o to afery! Że za wcześnie p. Kasia przyszła Że ona jeszcze chciała zjeść podwieczorek I potem pobawić się w sali zabaw Odpuściliśmy. Trochę martwiłam się jak Matyl zniesie tak długi pobyt w przedszkolu, ale na szczęście regularnie śpi na leżakowaniu, więc dzień jej się lekko skraca. Jak to podsumowała Lena: - Mamo, przecież musi się przyzwyczajać- Nie ma to jak troskliwa siostra :). Dziś wyciągałam Lenę z sali przez dobrych kilka minut, bo przecież jeszcze rysunek musi skończyć... Matylda na szczęście też się jakoś odnajduje, więc chyba zgodnie z Lenkowym planem Się przyzwyczaiła :) Wczoraj byłyśmy na naszej cotygodniowej wizycie w szpitalu u naszej Nowej Pani Doktor i jestem miło zaskoczona, bo tempo było ekspres. 30 minut i już siedziałyśmy z powro