Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2009

Do trzech razy sztuka?

Udało się! Po długim oczekiwaniu na płytki - zamówione rano przyjechały dopiero ok. 13.00, wreszcie wyszliśmy. O 15.00 byliśmy w domu. Pan Doktor pozwolił nam zostać aż do poniedziałku rano, choć wypuszczał nas niechętnie. W domu było super... Zjedliśmy fajny (choć lekkostrawny ;)) rodzinny obiad - Lenka wcięła aż dwie michy. Później dziewczyny bawiły się razem świetnie. Budowały z klocków, biegały po mieszkaniu, wałkowały po łóżku... Matil była przeszczęśliwa - ciągle łapała Lenkę za rączkę i wołała - Lena, oć! Lenka też bawiła się świetnie. Niestety, w pewnym momencie zaczęła narzekać na ból główki, potem położyła się w łóżeczku - kazała sobie czytać bajki. Myśleliśmy, że jest zmęczona, przeładowana emocjami... Ale nie - za jakąś godzinę pojawiły się wymioty. Zadzwoniliśmy do szpitala - Pan Doktor kazał nam wracać. Ból główki zaczął się zaostrzać... I jeszcze jedne wymioty, tym raz więcej... Spłakała sie strasznie. I ten ból głowy... Zanim zdążyliśmy się spakować, Lenka zasnęła. Zab

Parę szpitalnych fotek

Miejsce naszych częstych odwiedzin - gabinet zabiegowy W łóżeczku Nasza przyjaciółka pompa :) Całe 20 metrów spacerniaka, czyli szpitalny korytarz :)

A może jednak....

Może jednak uda się wyjść choć na kawałek niedzieli do domu?? Wczoraj (po dniu przerwy w chemii i przetoczeniu krwi), wyniki sie poprawiły (leukocyty 800, hemoglobina 10,5), a przede wszystkim CRP spadło do 2,5. Co prawda płytki spadły do niespotykanie niskiego poziomu 10 tys. ale ten parametr raczej nie wpłynie na deyzje o ewentualnym wypuszczeniu nas, a poza tym rano przetoczą jej płytki i będzie z głowy. A więc może jednak... Lena zobaczy się ze swoją siostrą, pooddycha światem na zewnątrz, pogłaszcze swojego Dyźka.... Zwłaszcza, że forma wczoraj dopisywała wyśmienicie, cały dzień doskonały humor, słowotok absurdalno-śmieszny, podczas specerów podskoki, tańce, wygłupy i non-stop chichranie (ciekawe czy to słowo tak się pisze... nigdy go chyba w swoim życiu nie pisałem i jak na nie patrzę, to nie wiem...). Anyway, kilka fotek, rozchichranej, wygłupiającej się Lenki.

Jakby lepiej...?

Tak nieśmiało trochę piszę, boję się zapeszyć :/ Dziś cały dzień temperatura dobra, rączka też jakby mniej bolała... Nigdzie oczywiście nie wyszliśmy, ale Pan Doktor ma plan na niedzielę. Ze względu na CRP, które co prawda lekko spadło, ale jedynie do 4,8, mamy wstrzymane jutrzejsze leczenie (Cytosar), jak również wieczorną chemię doustną. Pan Doktor chce pomóc Lenkowym dzielnym leukocytom (w liczbie 500) trochę się zregenerować i przy okazji zwalczyć ten stan zapalny. Jutro znowu podadzą Lence krew, później morfologia i zobaczymy - może na kawałek niedzieli uda się wyjść do domu... Wtedy Cytosar pójdzie dopiero wieczorem. Dziś Lenke opuściła jej towarzyszka niedoli - Nel, która wyszła do domu po pierwszym etapie leczenia. Gdyby nie Broviac, my bylibyśmy w domu od dwóch tygodni :/. Smutno mi się zrobiło, bo Nel to pierwsze dziecko, które zaczęło leczenie po Lence i wyszło ze szpitala. A ona, choć taka dzielna, wciąż siedzi :(. Nel była fajnym towarzyszem i będzie nam jej brakować, choć

Czekamy...

Lenka nie miała dziś gorączki, rączka jakby lepiej, ale CRP nam wzrosło do 5 przy normie do 1 :/ Nie wiadomo z czego ten stan zapalny - osłuchowo wszystko ok... A więc czekamy czy się cuś wykluje, czy nie. Antybiotyk przepisany - też czeka... Oby to było nic, bo pracowaliśmy mocno nad Panem Doktorem, by puścił nas jutro na chwilę do domu. I mieliśmy na tym polu pewne sukcesy... :) Ale pewnie nic z tego w tej sytuacji... Ehhh.... :/

Ojojoj!

Coś wczoraj zaczęła boleć Lenkę rączka. Ta przy której ma teraz założone dojście. Do tego pojawił się stan podgorączkowy - niby niewieli, bo 37,5, ale w historii Lenki pobytu w szpitalu, takiej temperatury nie było. Raczej utrzymywała ciepłotę rzędu 35,5 - 36,4 :) A więc lekko się zaniepokoiliśmy... :/ Pan Doktor też Lenka pojechała na USG - zakrzepów niet Zdjęliśmy plasterek zabezpieczający miejsce wejścia cewnika - czysto Badanie krwi w porządku, choć CRP (marker stanu zapalnego) tuż ponad granicę normy - 1,4, ale to w sumie nic i może równie dobrze pochodzić z nieszczęsnej nadżerki buzi. Leukocytów wciąż 500, płytki niezłe, hemoglobina też... A więc gdzie jest problem? Będziemy pewnie dziś badać... Wieczorem temperatura obniżyła się do 36,0, więc jeden problem odpadł. To pewnie działanie Cytosaru, który powoduje takie nagłe wzrosty temperatur.

Szpitalne historie

Przebojem w naszym pokoju jest serial quasi medyczny "Było sobie życie" (pamiętacie?) Natalio i Michale - dzięki Wam za niego! ;) Dzieciaki oglądają go w kółko. Znają nazwy odcinków na pamięć. Na pytanie, który odcinek chcą obejrzeć padają precyzyjne odpowiedzi: - O wątrobie! - O płytkach krwi! - O zębach i kubkach smakowych! Nel (nasza prawie 5-letnia sąsiadka) twardo chce oglądać o szpiku ;). - Bo zapomniałam o co tam chodzi z tym szpikiem... Ostatnio dzieciaki usłyszały coś o gronkowcu i zaczęła się dyskusja, czy gronkowiec występuje w odcinku "Skóra" czy "Zęby" :) Nel miała problem, czy jak jest w narkozie podczas biopsji szpiku, to oddycha? No i po raz kolejny oglądaliśmy odcinek o układzie oddechowym :) Lena przed każdym zabiegiem chce oglądać odcinek o płytkach, bo MUSI wiedzieć jak jej ciałko ma się goić :) Teraz oglądamy namiętnie o białych ciałkach krwi, bo to temat do przerobienia na teraz! Leukocytów wciąż 600 - trzymają się dzielnie!

Na zachodzie bez zmian :)

Melduję, ze u nas wszystko w porządku :) Humorek dopisuje, apetyt też i kolejny Cytosar zaliczony. Jutro ostatni dzień tej serii i 3 dni przerwy... Ciekawe co Pan Doktor wymyśli...?

Niestety bez Broviac'a :(

Cóż... Nie udało się :( Lenka ma za mało leukocytów :(. Pan Doktor zdecydował (zresztą jak najbardziej słusznie), że najważniejsze jest leczenie i nie ma co ryzykować :/. Co gorsza - rokowania dla leukocytów przy podawaniu Cytosarów nie są dobre... Generalnie nie mają szans się odbić. Oznacza to, że przez kolejne co najmniej 3 tygodnie Pan Doktor raczej nie odważy się założyć nam dojścia centralnego :/ Lenka rozczarowała się bardzo. Wiedziała, ze Broviac pozwoli jej wyjść do domu. Może to mój błąd, bo tak bardzo cieszyłam się, że jej go wreszcie założą, ze chyba było po mnie widać, jak mi zależy. Lenka nawet wczoraj powiedziała: - Mamo, jutro to chyba nasz najważniejszy dzień ... Wierzyła, że zaraz wyjdziemy :/ Cóż... A więc dostaliśmy kolejne tymczasowe dojście pod drugim obojczykiem. Łatwo nie było, bo cewnik dostał się do żyły w szyi (to podobno często się zdarza), zamiast zejść w dół, lekarze więc poprawiali... Długo to trwało... W sumie 3 godziny... Lenka wróciła lekko skołowana,

Jeżyki Dwa

Tata obiecał...więc tak się musiało stać. Właściwie, to jeżyki trzy, bo koleżanka Leny z pokoju, Helenka (zwana Nel) też. Zakładamy więc w naszej sali klub jeżyka z późniejszą opcją klubu łysych. Dziewczyny mają z tego dość dużą radochę, dzięki temu wypadanie włosów nie jest dla nich taką traumą.

Dokładnie 7 tygodni

Tyle już siedzimy w szpitalu :(. Ale jest nadzieja, że następną sobotę spędzimy w domu. No, częściowo w domu, bo czeka nas trzecia tura Cytosarów. Oby już na oddziale dziennym. Jutro ważny dzień - dostaniemy drugi Broviac. Po Cytosarach Lenka niestety ma niskie leukocyty, bo jedynie 600 przy normie min. od 4000. Czyli odporność bardzo słaba :(. Dostanie więc osłonowo antybiotyk, żeby się żadna szpitalna bakteria nie wdarła. Lenka już wielokrotnie pokazała, że jest silna, więc wierzymy, że i tak będzie tym razem. Trzymajcie za nas kciuki jutro!

Broviac project

Mamy termin założenia. Niedziela rano :) Jutro kolejna 4-dniowa seria cytosarów. Tłuką leukocyty (system obronny Leny ;)) do zera. Zresztą inne formy krwi również :/. Pozostaje wierzyć, ze z Broviac'iem wszystko pójdzie ok. Denerwuję się tyćko...

Wakacjujemy

Mamy małe wakacje. Aż do soboty. Żadnej chemii, żadnych zabiegów... A więc się wakacjujemy. Gramy w piłkę na korytarzu, rysujemy, osiągamy mistrzostwo świata w puzzlach. No i wyklejamy i wyklejamy :) Od dzisiaj też walczymy z małą nadżerką w buzi. Gencjaną walczymy. Przemiła siostra Joasia namalowała Lenie gencjaną kwiatka w buzi. Tylko to mogło ją przekonać (Lenę, nie siosrtę) do otwarcia buzi i pozwolenia na wsadzenie tam fioletowej pałeczki. Estetka nam rośnie aż miło :) Lena ma więc piękny fioletowy uśmiech i równie piękne fioletowe zęby. Uroczo :) Teraz gencjanowy potwór już śpi. Jutro ja mam rysować kwiatka. W razie czego siostra Joasia poprawi :) Na szczęście :)

Lena i kolejne dzieła

Prezentujemy :) Panie trochę pomogły... Podobno...:)

Kiblujemy dalej...

Dziś mamy potwierdzenie wyniku Leny, który jest bardzo dobry! Tylko 0,4% blastów nowotworowych. Szpik baaaardzo dobry!. Wielka radość... :))) Ale lekko przygaszona... Lekko, bo trzeba brać pod uwagę proporcje. Niestety Lenka ma w szyjce krwiaczek. Pozostałość po próbie założenia tam dojścia tymczasowego :(. Przez to wciąż nie możemy założyć Broviaca... Może w poniedziałek... Lenka już jest zmęczona szpitalem - strasznie chciałaby wyjść. Gdyby nie Broviac, dziś bylibyśmy w domu, a tak - wciąż wielka niewiadoma... :/ Biedny nasz dzielny maluszek, tak tęskni za domem :(

66 osób = 30 litrów !!!!

Właśnie przed chwilą dowiedziałem się, że w poniedziałek 11 maja, w biurze mojej firmy w Katowicach, podczas specjalnie zorganizowanej zbiórki krwi 66 osób oddało prawie 30 litrów krwi dla Leny!!! Nie wiem jak WAM dziękować, nie mam słów. Mogę tylko użyć, stających się powoli hasłem przewodnim tego bloga, słów "JESTEŚCIE WIELCY!!!"

40ty dzień

Dziś mieliśmy kolejną biopsję szpiku. Lenka to już weteran :). Wchodzi do sali zabiegowej na zupełnym luzie, a po wybudzeniu ze znieczulenia bawi dykteryjkami zespół lekarski :). Czekamy na oficjalne wyniki, ale mamy już przecieki, ze jest dobrze - komórek nowotworowych jakieś nędzne, prawie niewidoczne resztki. Nie wiemy jeszcze czy nastąpiła hematopoeza czyli proces odtwarzanie się zdrowych komórek krwi. Mamy nadzieję, że będzie postęp w stosunku do badania z zeszłego tygodnia... Natomiast założenie nowego Broviac'a się przesuwa. Niestety Maestro anestezjologii, który zakładał nam poprzedniego będzie dopiero w czwartek. Naszemu Doktorowi zależy by to właśnie on przeprowadzał operację, więc musimy zaczekać na jego powrót :/. Mam nadzieję, że nie opóźni to znacząco naszego wyjścia ze szpitala, bo już wszyscy chyba tylko o tym marzymy. Dodatkowo dojście tymczasowe nam trochę podkrwawia :(. Oby wystarczyło do końca tygodnia...

12 litrów krwi!

To wynik dzisiejszej zbiórki w przedszkolu Lenki. Wiem, ze mieliśmy nie dziękować, ale jednak PODZIĘKUJEMY!!! Kochani, naprawdę bardzo Wam jesteśmy wdzięczni. I tym, którym udało się oddać (a nie jest to łatwe ;)) i tym którzy przyszli i nie przedostali się przez sito. To dla nas naprawdę bardzo ważne, ze tyle osób jest z nami! A szczególnie chciałam podziękować naszym niezastąpionym sąsiadom. Za organizację akcji, za nagłośnienie jej w naszej okolicy, za wsparcie, pilnowanie Matyldy podczas, gdy wymieniamy się w szpitalu i, na koniec, za umilenie dzisiejszej zbiórki domowymi wypiekami - było pysznie :). WSZYSCY JESTEŚCIE WIELCY!!! A krew, jakby na zamówienie, dzisiaj się przyda. Spadła nam hemoglobina- do 7,5. Lenka będzie miała więc toczoną krew - albo jeszcze dzisiaj albo jutro rano. Na szczęście płytki dobre i co najważniejsze, układ krzepnięcia dobry :). Jutro nakłucie, a nowy Broviac dostaniemy jednak w środę.

Cytosar

Zaliczony! Jak na razie bez skutków ubocznych :) Powoli zmniejszają nam dawkę sterydów i efekt już widać - apetyt maleje. Od wczoraj grane są jedynie bułeczki bez szyneczki i pomidorka, a dzisiaj nawet bez masełka. Na obiadek poszło samo mięsko... A jakże by inaczej :) Ciekawe co będzie na tapecie jutro? ;)

Parę słów o Wrzaskunie

Tak sobie myślę, że nadszedł czas by wspomnieć o uroczej, 20-miesięcznej siostrzyczce Lenki - Matyldzie, zwanej również Wrzaskunem. Wrzaskun, na pierwszy rzut oka nieźle się maskuje. Jest słodki i uśmiechnięty i jedynie nielicznym udaje się poznać tajemnicę kryjącą się za tym dźwięcznym przydomkiem. Matil mianowicie została obdarzona nie lada głosikiem, którego nie boi się użyć bez względu na okoliczności. Głosik nie chrypnie, nie słabnie i generalnie pozwala drzeć się w nieskończoność utrzymując poziom decybeli, przy którym pękają bębenki. Ale to tylko w obecności rodziców lub ewentualnie ukochanej opiekunki - pani Kasi. Chyba, zeby nie zepsuć sobie opinii uroczej i wesołej panienki, jaką dla świata rzeczywiście jest. Przygodni świadkowie jedynie przypadkowo mają okazję usłyszeć ten straszliwy dźwięk. A my sobie myślimy, że Wrzaskun po prostu tęskni strasznie za Lenką i pewnie za nami tez . Nie da się ukryć, ze nasze życie rodzinne skomplikowało się niemożebnie i jedynie wysiłek obu b

36 dzień leczenia

Dziś zaczęliśmy kolejny etap leczenia. Endoksan i Cytosar. Będziemy się teraz leczyć w systemie 4 dni leczenia (docelowo już na Oddziale Dziennym - czyli wychodzimy na noc, hurra!) i 3 dni w domu (ponowne hurra!). Gdyby nie akcja z Broviac'iem i jej efekt skutkujący koniecznością 24-godzinnego podpięcia pod kroplówę przepłukującą tymczasowe dojście, wyszlibyśmy do domu już w ten poniedziałek... Ale cóż - w poniedziałek dopiero zakładają nam Broviac'a i po ok. tygodniowej obserwacji ocenią czy możemy wyjść... Lena jest w świetnym nastroju, rzekłabym, że kwitnie :). W szpitalu też same atrakcje: dwa dni temu wizyta wokalisty zespołu Feel, Piotra Kupichy (mamy autograf, a co!), później klaun ( bardzo śmieszny - wg Leny) i pod wieczór Małgorzata Foremniak (mamy zdjęcie, a co!) Jednakże Lenka najbardziej lubi wizyty Pani Kredki. To przemiła wolontariuszka z Fundacji Spełnionych Marzeń , która "uwalnia" w dzieciach moce twórcze. Dziś dzieci rysowały reprodukcje obrazów znan

Twórczość Leny :)

Bardzo nam się podoba :)

33 dzień i...?

Hmmm... Właściwie nie wiem jak to napisać, żeby było w miarę zrozumiale... Niby jest dobrze, bo w Lenki szpiku nie ma blastów nowotworowych. Są zdrowe blasty w odpowiedniej ilości, z których powinny utworzyć się zdrowe formy krwi. I, z tego co zrozumieliśmy, za mało jest tych innych form, by można było zrobić miarodajne pomiary. Pewnie to działanie chemii, zagęszczonej w ostatnim okresie przez ten nasz nieszczęsny przestój broviac'owy. Najważniejsze, ze jest dobrze, z tym, ze wymagania markera nie do końca zostały spełnione. Badanie będzie więc powtórzone w 40tym dniu, czyli w ten poniedziałek. Będziemy sprawdzać czy powstają zdrowe formy krwi. Jeśli tak, to bardzo dobrze! Równocześnie założą Lence nowego Broviac'a, parę dni poobserwują i może wyjdziemy? Hanyś, sprostuj jakby co :*

Krew, noc w szpitalu i cała reszta (parafrazując D. Adamsa)

Leżąc w szpitalu na rozkładanej kanadyjce (łóżko polowe) z Decathlonu wciśnięty pod ścianę za łóżkami, przy kaloryferze, który, pomimo lata na zewnątrz, buzuje jak szalony (" Pani Kierowniczko, czy ja palę? Ja palę cały czas! ;-), mając do dyspozycji łącznie 1,5 m. kw. wolnej przestrzeni na podłodze, chciałem się podzielić z Wami kilkoma refleksjami/przebłyskami przemyśleń (a może właściwie tylko jedną, bo mi się koncept chyba urwał). Chciałem z całego serca, gorąco i ... brak mi słów jak, podziękować, w imieniu Leny i całej naszej rodziny, wszystkim, często w ogóle nam nieznanym, ofiarnym i bezinteresownym ludziom, którzy odpowiedzieli na nasz apel i oddali krew "dedykując" ją naszej Lenie. Do dnia dzisiejszego, 85 osób oddało już łącznie ponad 38 litrów krwi, 12 osób oddało łącznie ponad 3 litry płytek. JESTEŚCIE WIELCY!! Dzięki Waszej ofiarności, pomoc będzie miała zapewnioną nie tylko nasza Lena ale dziesiątki (może setki) innych potrzebujących, czekających na krew.

33 dzień

Dzisiaj. Zaraz nakłucie i pobranie szpiku... Wynik powinien być dobry. Leczenie nadgonione, poprzednie wyniki dobre... Ale kciuki nie zaszkodzą :). W normalnym trybie wzięlibyśmy początek leczenia z kolejnego etapu i poszli na 3 dni do domu. Ale to nasze tymczasowe dojście wymaga przepłukiwania 24h przez dwa tygodnie... No nic, oby potem poszło sprawnie z nowym Broviac'iem...

Jeżyk w dobrej formie

Nasz kochany jeżyk spędził wczorajszy i dzisiejszy dzień w zupełnie dobrej formie. Oczywiście dzień zaczyna się od pytania o .... i tu niespodzianka, wcale nie o szyneczkę (ta jest już passe), teraz na topie jest paróweczka. To zdumiewające, jak dziecku (dorosłemu pewnie też) szpikowanemu non-stop super mocnymi chemikaliami, z dnia na dzień zmienia się gust kulinarny. Ukochane do niedawna zupa pomidorowa i rosół z kluseczkami odeszły w niebyt, kanapka z szyneczką to nie, nie ... ciekawe czym przywita nas dzień jutrzejszy? Tymczasem, u jeżyka forma mentalna i samopoczucie doskonałe, dużo uśmiechu, potok mowy, słowotryski (bardzo nam się tu dziecko werbalnie rozwija), przełamała opory i nieśmiałość wobec pielęgniarek, ładuje się do gabinetu zabiegowego pytając o każdy gadżet " A co to? " Musimy dużo spacerować bo w lewej nóżce pojawił się lekki zanik mięśni (Lena przyszła do szpitala ze zwichniętym lewym stawem skokowym i w gipsowym usztywnieniu), lewa łydka jest w obwodzie o p

Zbiórka krwi

Dzięki inwencji i zaangażowaniu naszych sąsiadów (szczególnie Kółka Mam z Dolnej) w następną niedzielę, 17-tego maja, w godzinach 10-14, w przedszkolu nr 275 przy ul. Piwarskiego 5, do którego uczęszczała wcześniej Lenka, odbędzie się zbiórka krwi dla naszej córeczki. Wszystkich, którzy by chcieli pomóc Lence w ten sposób, bardzo serdecznie zapraszamy! Dziewczyny, drogie sąsiadki, bardzo Wam dziękujemy w imieniu Lenki i swoim! Wszelkie szczegóły dotyczące oddawania krwi znajdziecie tu Regionalne Centrum Krwiodawstwa

Jeżyk

Mamy Jeżyka - oto dowód :)

Włoski wypadają...

No i nadszedł ten moment :( Mówię: - Lenko, włoski Ci zaczęły wypadać - Wiem - odpowiada nasze mądre, dzielne dziecko Postanowiliśmy, że obetniemy się króciutko, na jeżyka. Tak jak Wicuś :) Po dzisiejszej operacji, Lenka ma tzw tymczasowe dojście do żyły pod obojczykiem. Za jakieś dwa tygodnie wymienimy je na nowego Broviac'a. Jak tylko minie zagrożenie wykrzepieniami. Wszystko ok, wenflony nie są już potrzebne, hurra! :)

Uwaga wirusy!

Niestety jedna z dziewczynek z naszego pokoju jest chora :(. Ma gorączkę i kaszle... A na oddziale brak miejsc w izolatkach, ot polska, szpitalna rzeczywistość... :( My rodzice pozostałej trójki zdrowych dzieci, możemy tylko siedzieć, modlić się lub zaciskać kciuki by organizmy naszych maluchów się obroniły. Żeby ta przetrzebiona garstka leukocytów dała radę... Oby... Zabieg wyjęcia Broviac'a jednak jutro rano. Na ilustracji Lena, żyrafa i palma :)

A jednak tracimy Broviac'a :(

Jednak jutro wyjmujemy Broviac'a i wracamy do wenflonów na tydzień :( Rany, żal mi strasznie Lenki :( Za tydzień zakładamy nowy Broviac. A swoją drogą okazało się, że rączka to sprawa zupełnie niezależna, ale się poprawia, więc jesteśmy dobrej myśli. I chemię dziś dostaliśmy, więc przynajmniej leczenie ruszyło...

Zakrzep story

I niestety... Zakrzep jak był, tak jest :(. I dwa dni opóźnienia w leczeniu. Właśnie odbyłam rozmowę z Panem Doktorem i aktualnie czekamy na opinię kardiochirurgów... Albo przepchniemy zakrzep (jest niewielki) albo będą musieli się do niego dostać przez tętnicę udową i wyciągnąć go chirurgicznie :(. Lenka od rana jest na czczo i wciąż pyta, kiedy będzie mogła zjeść schabik od babci i płatki z napojem owsianym :). Humorek dopisuje :)

Walczymy z zakrzepem cd.

No i jest zakrzep. Malutki, podobno... Wyszedł na rentgenie po podaniu kontrastu. Lenka dostała dziś trochę leków przeciwzakrzepowych, a teraz idzie 6cio godzinny wlew jakiegoś supermocnego rozcieńczacza. Muszę siedzieć i obserwować, czy nie będzie krwotoków: z nosa, przewodu pokarmowego, broviac'a, czy wenflonu... :/ Stresujące to trochę, bo Lenki krzepliwość w ogóle jest niska, a do tego z lekami antykrzepliwymi... Dziś przez ten zakrzep nie dostaliśmy planowej chemii, a więc mamy pierwsze opóźnienie w leczeniu. Oby się przepchało...

1szy maja w domu

Majówka :)

Udało się! Wyszłyśmy! :) Dziewczyny strasznie się ucieszyły na swój widok, Matyl wręcz chichrała się w głos. Lenka też była stęskniona. Wyściskała siostrzyczkę, ugotowała jej obiadek "na niby", a potem ofiarnie karmiła prawdziwym. Nie obyło się bez strat w odzieży, ale co tam :). Wyszliśmy też na mikro spacerek, uważając by nas nie zawiało, bo Lenka marzyła o babkach z piasku. Później było układanie puzzli (a jakże!), budowanie z klocków i sprawdzanie stanu pozostawionych na pastwę młodszej siostry zabawek :). Niestety idylla została brutalnie przerwana... Zauważyliśmy, ze Lence spuchła i lekko zsiniała lewa rączka :(. Mimo, tego twierdziła, ze nic jej nie boli, ale Broviac podkrwawiał... Szybko do szpitala! Tam wszyscy wyluzowani, nie przejęli się naszym stresem... Bez pośpiechu zmienili patrunek. Rana pod Broviac'iem niby ok, ale ta rączka... Krew za bardzo przez Broviac nie płynie, ufff, namęczyliśmy się wszyscy próbując go usprawnić, na szczęscie nie bolało i poooszło