Przejdź do głównej zawartości

Mleczko!

Wreszcie!
Nie wiemy co ekscytuje naszą córkę w dożylnym leku znieczulającym o kolorze mleka, ale przyznacie, ze może to być niepokojące... ;)
Czekała na Mleczko od dawna, a wczoraj wieczorem wręcz nie chciała iść spać, tylko poczekać na Mleczko. I nie zniechęcała jej też wczesna godzina pobudki (w szpitalu mieliśmy się zameldować na 7.00), a jak wiecie, lubi spać. Wstała radośnie - bo Mleczko - i razem z Bardzo Dzielnym Tatą stawili się na Oddziale Dziennym.
Najpierw morfologia i nawodnienie (bo zabieg znieczulenia musi odbyć się na czczo), wyniki okazały się dobre (Endoksan jeszcze nie zadziałał) i wreszcie wytęsknione Mleczko. Lena dostała dolędźwiowo Metotreksat, a następnie, już dożylnie, poszedł pierwszy Cytosar, który Lena przespała delektując się działaniem Mleczka.
Ostatecznie opuściłyśmy szpital przed 13.00.
Lena czuje się wciąż świetnie, jedynie problem ze zmysłem smaku się nasila. Ma ochotę coś zjeść, a w smaku okazuje się, że to nie to :(. Smutno na to patrzeć... Na szczęście, makaron z warzywami i sosem pomidorowym okazał się smakować tym, na co wyglądał Lenie, więc zjadła dwie miski.
Pozwólcie, że skończę. Coś czuję, że czas iść gotować tę pastę na jutro ;).

Komentarze

  1. Bardzo ciesze sie z tak dobrych wiadomosci ,jak i z powrotu apetytu u Leny:)Teraz juz bedzie z gorki..Trzymamy dalej kciuki!Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p