Przejdź do głównej zawartości

Trochę śmielsze ufff ??

Bo dzisiaj Lena zaliczyła ostatni wlew (notabene, co za dziwne sformułowanie, nasiąkliśmy już tak tą szpitalno-onkologiczną nomenklaturą, że nie zwracamy na to uwagi, a to przecież brzmi jak wlew paliwa do baku – ohyda) chemii dożylnie, a jutro połknie ostatnią tabletkę chemii w ramach drugiego (lub trzeciego zależy jak liczyć) protokołu albo inaczej to nazywając fazy re-indukcji całej terapii. Czyli właściwie został nam jeszcze jeden malutki kroczek (a właściwie łyczek) do mety. Teoretycznie, żegnamy się ze szpitalem w formie w jakiej do tej pory był najgorszy. Albo może jednak nie będę jeszcze o tym pisał, czyli dzielił skóry na niedźwiedziu. Nie ma co, poczekajmy z fetowaniem, odtrąbieniem sukcesu, pożegnaniami ze szpitalem, jeszcze może się wiele zdarzyć.

Wobec tego tylko trochę śmielsze niż wczoraj uff. Bo Lena nadal w doskonałej formie, Energia 10, Euforia 10, Nerwica Ruchowa 10, Uśmiech 10. Lekarze uczulają nas na jakiekolwiek najdrobniejsze objawy mogące wskazywać na spadek parametrów krwi – szczególnie hemoglobiny, której symptomem mogłaby być apatia, ospałość, zmęczenie – nic z tych rzeczy – Lena wulkanem energii jest i basta! Matylda dzielnie dotrzymuje jej kroku więc w domu totalny kociokwik, dziewczyny jeżdżą po domu na hulajnodze, wyrywając ja sobie co chwila z rąk, ciągła galopada młodych źrebaków, dzisiaj na moje powitanie obydwie założyły szpilki mamy i tak kuśtykały przez całe mieszkanie łupiąc o podłogę i powodując palpitacje nerwowe u sąsiadów z dołu (Kasia, Szymon - pozdrawiamy serdecznie i dementujemy plotki o generalnym remoncie z kuciem podłóg :).

Dzisiaj na oddziale Lena miała okazję przekazać osobiście prezent urodzinowy swojemu ulubionemu towarzyszowi niedoli – Gabrysiowi! Gabryś dostał od Leny drewniany łuk z drewnianymi strzałami zakończonymi korkiem. Podobno był wniebowzięty, twierdząc że to najwspanialszy prezent jaki dostał i że będzie z nim dzisiaj spał w łóżku, a jutro upoluje dzika!

A co do obrazu i palety kolorów wskazujących jakoby na strach, to oczywiście, że jest w Lenie strach, co ciekawe, dzisiaj powiedziała nam, że kolonia brązowawych kropek w lewej dolnej części rysunku to nowotwory – wow! Ja jednak interpretuję ten rysunek jako po prostu, spontaniczny akt plastyczny, posiadającego jeszcze niedoskonały warsztat, małego brzdąca. I tego się będę trzymać!
Wszelkie znaki na ziemi i na niebie wskazują zatem, że orbitujemy we właściwą stronę ale jakiego takiego przekonania że tak właśnie jest nabierzemy dopiero po środowej kontrolnej morfologii. Jeżeli wyniki pokażą, że Lenie dalej rośnie (albo przynajmniej nie spada), wtedy odetchniemy. I oby tak było, czego Lenie, sobie, nam, społeczeństwu życzę. I to tyle na dzisiaj

Komentarze

  1. Superowo czekam więc z najbardziej entuzjastycznym wybuchem radości do środy a na razie uff i trzymamy kciuki dalej :)
    dopiero teraz zobaczyłam dzieło plastyczne Leny i uwazam że jest fantastyczne, zdolna bestia z tej Leny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sie tez wstrzymam z wybuchem radosci ,chociaz powoli juz zaczyna eksplodowac:)Bardzo sie ciesze,ze wszystko idzie tak jak trzeba:)Kciuki zacisniete.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. trzymam kciuki, bardzo się cieszę. cudny rysunek.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p