Przejdź do głównej zawartości

40ty dzień

Dziś mieliśmy kolejną biopsję szpiku. Lenka to już weteran :). Wchodzi do sali zabiegowej na zupełnym luzie, a po wybudzeniu ze znieczulenia bawi dykteryjkami zespół lekarski :).

Czekamy na oficjalne wyniki, ale mamy już przecieki, ze jest dobrze - komórek nowotworowych jakieś nędzne, prawie niewidoczne resztki. Nie wiemy jeszcze czy nastąpiła hematopoeza czyli proces odtwarzanie się zdrowych komórek krwi. Mamy nadzieję, że będzie postęp w stosunku do badania z zeszłego tygodnia...

Natomiast założenie nowego Broviac'a się przesuwa. Niestety Maestro anestezjologii, który zakładał nam poprzedniego będzie dopiero w czwartek. Naszemu Doktorowi zależy by to właśnie on przeprowadzał operację, więc musimy zaczekać na jego powrót :/. Mam nadzieję, że nie opóźni to znacząco naszego wyjścia ze szpitala, bo już wszyscy chyba tylko o tym marzymy.

Dodatkowo dojście tymczasowe nam trochę podkrwawia :(. Oby wystarczyło do końca tygodnia...

Komentarze

  1. wspaniale :)))))
    Lenka- Super Jeż tadaaaaaaaaaaaaaaam!
    małgo (espana)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały czas jestem z Wami sercem i trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymamy kciuki za dobre wyniki i wyjście do domu. Nieustannie myślimy ciepło. Efcia z ekipą.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i tak trzymac Super Panienko!!!!!
    Dobrej nocki dlaCiebie Mam Taty i Wrzaskuna
    dobranocka

    OdpowiedzUsuń
  5. I'm so glad all is going well and that Lenka will be able to return home really soon. That's the kind of news we want to hear! :)
    Keep us posted.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super wieści. Kciuki nadal mocno zaciśnięte.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p