Przejdź do głównej zawartości

Jakby lepiej...?

Tak nieśmiało trochę piszę, boję się zapeszyć :/
Dziś cały dzień temperatura dobra, rączka też jakby mniej bolała...

Nigdzie oczywiście nie wyszliśmy, ale Pan Doktor ma plan na niedzielę. Ze względu na CRP, które co prawda lekko spadło, ale jedynie do 4,8, mamy wstrzymane jutrzejsze leczenie (Cytosar), jak również wieczorną chemię doustną. Pan Doktor chce pomóc Lenkowym dzielnym leukocytom (w liczbie 500) trochę się zregenerować i przy okazji zwalczyć ten stan zapalny.
Jutro znowu podadzą Lence krew, później morfologia i zobaczymy - może na kawałek niedzieli uda się wyjść do domu... Wtedy Cytosar pójdzie dopiero wieczorem.

Dziś Lenke opuściła jej towarzyszka niedoli - Nel, która wyszła do domu po pierwszym etapie leczenia. Gdyby nie Broviac, my bylibyśmy w domu od dwóch tygodni :/. Smutno mi się zrobiło, bo Nel to pierwsze dziecko, które zaczęło leczenie po Lence i wyszło ze szpitala. A ona, choć taka dzielna, wciąż siedzi :(.
Nel była fajnym towarzyszem i będzie nam jej brakować, choć oczywiście życzymy by nie musiała tu wracać poza planowymi wizytami :)

Przy okazji publikacji tego posta chciałam bardzo serdecznie podziękować p. Monice Wiśnioch - radnej Dzielnicy Warszawa Wola. Dzięki jej inicjatywie i akcji zbiórki krwi zorganizowanej w Urzędzie udało się pozyskać kolejne 19 litrów krwi dla Leny!
Pozdrawiamy i serdecznie dziękujemy!

Komentarze

  1. Zyczymy Lenusi zeby tez juz mogla wyjsc ze szpitala! Moze w niedziele sie uda na pare godzin...Trzymamy kciuki! Roza i Bupa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p