Przejdź do głównej zawartości

Niestety bez Broviac'a :(

Cóż... Nie udało się :(

Lenka ma za mało leukocytów :(.

Pan Doktor zdecydował (zresztą jak najbardziej słusznie), że najważniejsze jest leczenie i nie ma co ryzykować :/.
Co gorsza - rokowania dla leukocytów przy podawaniu Cytosarów nie są dobre... Generalnie nie mają szans się odbić. Oznacza to, że przez kolejne co najmniej 3 tygodnie Pan Doktor raczej nie odważy się założyć nam dojścia centralnego :/

Lenka rozczarowała się bardzo. Wiedziała, ze Broviac pozwoli jej wyjść do domu.
Może to mój błąd, bo tak bardzo cieszyłam się, że jej go wreszcie założą, ze chyba było po mnie widać, jak mi zależy.
Lenka nawet wczoraj powiedziała: - Mamo, jutro to chyba nasz najważniejszy dzień...
Wierzyła, że zaraz wyjdziemy :/

Cóż...

A więc dostaliśmy kolejne tymczasowe dojście pod drugim obojczykiem. Łatwo nie było, bo cewnik dostał się do żyły w szyi (to podobno często się zdarza), zamiast zejść w dół, lekarze więc poprawiali... Długo to trwało... W sumie 3 godziny... Lenka wróciła lekko skołowana, ale szybko doszła do siebie i teraz już humorek dopisuje.

Już nam trochę lepiej. Sala się znowu zaludniła. Wrócił Rafałek na kolejną fazę leczenia, dołączył nowy chłopczyk... W kupie zawsze raźniej :)
Tylko te niskie leukocyty...

Może choć na chwilę uda nam się wyjść przed końcem Cytosarów? Zawsze jest nadzieja. Już my coś wymyślimy :)

Komentarze

  1. Bardzo tęsknimy za Lenką i bardzo czekamy i bardzo cieszymy się na jej wyjście - choćby to miało potrwać jeszcze trochę. Jeszcze trochę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Postaramy sie jakos zeby Wam szybciej minelo! LENKO tesknimy ale poczekamy ile bedzie trzeba bo najwazniejsze jest Twoje wyzdrowienie. Sciskaja mocno - Madzia i Maja

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, żeby wszystko było dobrze. . Lenko nie smutaj, będzie dobrze. Kciuki i buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dacie radę! Wiadomo, że jest chwilowe rozczarowanie i trzeba je przeżyc, ale zaraz wróci Wam optymizm. Ważne, zeby wszystko odbywało się z jak najmniejszym ryzykiem. Uściski dla Lenki i dla Was

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana Lenusiu my tez bardzo bysmy chcieli zebys juz mogla wyjsc. Roza i Jagoda tez na Ciebie czekaja. Juz niedlugo bedziesz w domku! Caluskujemy Roza i Jagoda z rodzicami.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p