Przejdź do głównej zawartości

I każdy zostanie dr House'em

Wiecie jak to jest, my Polacy, wszyscy (no prawie) jesteśmy lekarzami-amatorami, na spotkaniach towarzyskich (no może w określonej grupie wiekowej) ulubiony temat to perypetie Polaka-szaraka ze służbą zdrowia, omawianie katalogu dolegliwości, lista rankingowa lekarzy, omówienie terapii, domowe porady, etc. A teraz jeszcze Dr. House. Super skomplikowane dolegliwości, karkołomne diagnozy i oczywiście same szczęśliwe happy endy. No i na koniec ta białaczka. My z Honeyusią stajemy się powoli specjalistami od patologii komórek krwi, analitykami morfologicznymi, znamy ultra-skomplikowane nazwy leków (merkaptopuryna, daunorubicyna, kortykosteroidy, etc). Myślę, że ludzkość zmierza ku zagładzie, zagładzie przez zatrucie lekami, przez rozdeptanie w kolejce do gabinetu lekarskiego, przez urojenie multi-chorób. I żyjemy w fikcyjnym poczuciu bezpieczeństwa, bo przecież każdy jest trochę lekarzem, bo ciocia Zosia zna fantastycznego fachowca od trzustki, a przychodnia jest tuż za rogiem i na pewno gdzieś spotkamy jakiegoś Dr. House'a. Eeeee... o czym to ja miałem pisać. Nie pamiętam.

A tymczasem u Lenki bez zmian - czyli dobrze, a nawet jakby coraz lepiej (przynajmniej jeżeli chodzi o intensywność reakcji na otoczenie, komunikację i ogólne samopoucie), więc my też patrzymy jaśniej w inter-subiektywną krtótko-terminową teraźniejszą przyszłość. Może sie uda? Tfu, tfu (jak zwykle pozdrowienia dla Lipowej Doliny:), przynajmniej do jutra kiedy idziemy na kontrolną morfologię. Zobaczymy co tam we krwi jutro zapiszczy. Miejmy nadzieję, że hematopoeza (kolejne skomplikowany, mądry termin medyczny z mojego repertuaru) odpaliła i jutro zobaczymy przynajmniej 2 tys. granulcytów. Wtedy poczujemy się naprawdę lepiej. Tymczasem chuchamy, ściskamy kciuki, zaklinamy rzeczywistość i programujemy się na sukces. Trzeba zbudować zapas komórek krwi na kolejne chemie. To nam pozwoli trzymać się jak najdłużej jak najdalej od szpitala.

No i gastrofaza w pełni - dla zobrazowania zdjęcie przed (sterydami)



i po

Komentarze

  1. http://de.fotoalbum.eu/lyzeczka/a106089/00000001

    http://de.fotoalbum.eu/lyzeczka/a106089/00000002

    u nas było tak (na halloween oczywiście). a to zdjęcia z optymistyczną miną (te nieoptymistyczne to strach oglądać).

    a już w kwietniu tak: http://de.fotoalbum.eu/lyzeczka/a106089/00000011
    w czerwcu, jak poszliśmy na dzień dziecka, to wszyscy fotografowali Misia, bo nie mogli uwierzyć, że ćwiartka go została:)

    trzymajcie się:)
    Mama Misia

    OdpowiedzUsuń
  2. na kwietniowym zdjęciu Michał oczywiście z lewej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamo Misia, no faktycznie :))). Aż trudno uwierzyć, że w tych dzieciach się to wszystko mieści... :)
    Pozdrowienia dla Was
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki za jutrzejsze wyniki!Lenka jest WIELKA!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymamy kciuki za wyniki Lenki całą rodziną. Czytanie waszego bloga weszło nam w nawyk. Z moją mamą rozmowę zaczynamy pytaniem "czytałaś co u Lenki?".
    Pozdrowienia Natalia z Zosią z Lenkowego przedszkola

    OdpowiedzUsuń
  6. Lenka jest taka piękna i najdzielniejsza na swiecie!!! Kciuki zacisniete aż boli za dzisiaj.
    Madzia
    P.S. A na tym drugim zdjeciu jeszcze bardziej przypomina tatusia jak był mały...

    OdpowiedzUsuń
  7. śliczne fotki Lenki:)Ogrom dobrych fluidow dla niej i calej Rodzinki!
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudna dziewczynka :-) to dalej ściskam kciuki i jestem pewna, że wszystko będzie dobrze. uściski! Mitelka

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteśmy dzisiaj z Wami i jak zawsze mocno kciuki ściskamy!!! Czekamy na wieści. Pysio-misio Lenkowe przesłodkie. BUZIAKI!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudne pućki :) cukierkowe buziaki od Tymka dla dziewczyn. dziś pytał, o wakacje 2010, czy spotka się z Lenką, więc do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana, śliczna Lenka!!! Buziaki i uściski!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p