Przejdź do głównej zawartości

Kuba [*]

Dzisiejszy post miał być o czym innym, ale to musi poczekać...

Dziś, po ponad 3 letniej walce, odszedł Kuba.

Poznaliśmy się na Oddziale Onkologicznym na Litewskiej, Kuba trafił tam na krótko przed Leną także z ALL (ostrą białaczką limfoblastyczną). Bystry, wygadany 13-latek, zawsze z dystansem i przymrużeniem oka podchodzący do swojej choroby.
Pamiętam, że wtedy był zafascynowany gotowaniem - marzył o studiach kulinarnych i ciągle oglądał na You Tube programy o gotowaniu. Śmiałyśmy się z jego Mamą, że to na pewno wpływ sterydów, które powodowały, ze dzieciaki były wiecznie głodne.

To właśnie dzięki Kubie wiedziałam jak Lenka może się czuć po niektórych lekach, jak działa znieczulenie i dlaczego dzieciakom się tak podoba ;). Z czterolatką trudno było na ten temat porozmawiać, tymczasem Kuba z powagą w głosie i starannie dobierając słowa, z przejęciem starał się mi przedstawić swoje odczucia.

Zanim Kubie udało się zakończyć leczenie podtrzymujące, niestety wystąpiła wznowa. Miał skończyć terapię podobnie jak Lena, w lipcu zeszłego roku. Spotkaliśmy się wtedy na oddziale po raz ostatni (jak miało się okazać) i Kuba powiedział mi o nawrocie choroby. Ostatni rok spędził wraz z Mamą na leczeniu w Niemczech i nie mieliśmy już okazji się zobaczyć - pozostawaliśmy za to w stałym kontakcie mailowym.

Niestety powtarzane dwukrotnie przeszczepy nie zadziały i dziś Kuba odszedł :(.

Żegnaj Kubo, dzielny chłopaku [*]

Asiu, jesteśmy z Tobą

Komentarze

  1. Nawet nie wiem, co mam napisać. Bardzo mi przykro. To takie niesprawiedliwe, że dzieci zamiast cieszyć się dzieciństwem, muszą walczyć o swoje życie i często tą walkę przegrywają [*]

    OdpowiedzUsuń
  2. tak bardzo przykro...ciężko zebrać słowa,to świetny chłopak...

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu,
    Dzięki za ten wpis.
    Kuby pasja do gotowania bardzo się rozwinęła i przez ostatnie miesiące swoimi rękami lub moimi (przez skype jak leżał w szpitalu) tworzył niesamowite potrawy.
    Asia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p