Przejdź do głównej zawartości

Mimo wszystko coraz normalniej

Ok, chorujemy...
Wszyscy...
Na zmianę, na zakładkę, w różnych konfiguracjach...
Ale...

Jest normalnie! Lena wychodzi z kolejnej infekcji - jak normalne, zdrowe dziecko. Jaka to ulga! I to jak na razie bez antybiotyków!
Obym nie napisała tego w złą godzinę, ale wygląda na to, że wracamy do pionu.
Fakt, ze ja i Andy zaczeliśmy chorować, świadczy o tym, że się wyluzowaliśmy. Przez całe szpitalne leczenie Leny, trzymaliśmy się jak najzdrowsi na świecie. A teraz co chwilę coś. I o dziwo, Lena tego nie łapie!

Zostało nam 24 tygodnie - niecałe pół roku brania leków.
Damy radę, nie? :)

Komentarze

  1. No proszę! Czy dacie radę? Jasne, że dacie!!!
    Teraz wszyscy chorują, podobnie jak Wy, ale szczęście, że u Leny tak łatwo odpuszcza!
    Wspaniale znów coś przeczytać od Was ;-))
    Gorąco pozdrawiam!
    PS czekam tez na nowości przedszkolne - jak ozdrowiejecie już!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że dacie radę! Nieustannie o Was myślimy i wierzymy, że wszystko co najgorsze już za Wami :)
    dorcia

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu u nas identycznie,Gabryś znowu coś złapał...a ja ledwo się zwlekam z łóżka,damy radę !!!trzymajcie się cieplutko,Dorota

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, pewnie że dacie radę, jak zwykle! Już tylko 24 tygodnie, ale Wam zazdroszczę!
    Trzymajcie się ciepło, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. pewnie, że dacie :-D

    J.

    OdpowiedzUsuń
  6. Babucha, w przedszkolu świetnie! Może spłodzę niedługo jakąś historię przedszkolną :).
    Kasia, Dorota, trzymajcie się!

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam za Was kciuki,Trzymajcie się :) Jestem z Wami

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p