Przejdź do głównej zawartości

Lekko nerwowe Święta




Aj, nie tak wszystko miało być. Miała być duuuża Wigilia, wszystkie dzieciaki razem, gdy tymczasem, 2 tygodnie przed Wigilią okazało się, ze dzieci mojej siostry miały kontakt bezpośredni z ospą. Dbając więc o Lenę i najmłodszego w rodzinie 5 miesięcznego Filipka, rozłożyliśmy Wigilię na dwie: dla tych z ospą i dla tych bez. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, ze rodzeństwo cioteczne ospy ewidentnie nie załapało, a za to Matylowi w pierwszy dzień świąt jakiś wyprysk wyskoczył... A potem trzy kolejne... I jeszcze trzy... Padł na nas strach i wczoraj pomimo świątecznego dnia odbyliśmy szereg wizyt lekarskich, z tą na oddziale zakaźnym na Wolskiej włącznie. Matylowym krostom przyglądało się 4 pediatrów z różnymi specjalistami + niezawodna Babcia i... nikt nam nie potrafi powiedzieć - ospa to je? Czy ne?
A to dla Leny dość istotne, bo niestety, pomimo przebytej w zeszłym roku quasi ospy, nie ma przeciwciał. Czyli być może czeka nas powtórka z rozrywki. Od dzisiaj jedziemy na Heviranie, leczenie idzie, no i czekamy...

A tak wszystko super. Matyl z ospą/nieospą i lekkim zapaleniem ucha jest uziemiona w domu, Lena z lekkim katarem zdecydowała się jej towarzyszyć, a że nasze przedszkole działa w trybie dyżuru i zajęcia są w innej placówce, nie upieramy się by koniecznie chodziła.
I czekamy...

Kilka fajnych fotek Matyla zrobionych przy okazji sesji u mnie w biurze, autorstwa Marcina Zięby :)





I kilka fotek okolicznościowych :)





PS. Zdjęcia z Tropików będą na pewno już niedługo!

Komentarze

  1. No to trzymam kciuki żeby to jednak ne ospa
    Foty przefajowe:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. śliczne zdjęcia...piękne jesteście...tylko te rożne ,rożności niech Was zostawią w spokoju...jak nie urok to.....pozdrawiamy,Dorota

    OdpowiedzUsuń
  3. genialne zdjęcia, jesteście PIĘKNE.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p