Przejdź do głównej zawartości

Rozważania

Zastanawiałam się ostatnio po co jeszcze piszę tego bloga...
Wszystko u nas dobrze, Lenka właściwie niczym już nie różni się od innych dzieci. Blizny po Broviacu bledną, straszne wspomnienia także. Jak czasem sobie przypomnę tę szpitalną rzeczywistość, zachowuję się jak normalny człowiek czyli zastanawiam, jakim cudem to przetrwaliśmy i zachowaliśmy rozum???
To niesamowite jaką umysł ma zdolność do zamazywania sytuacji traumatycznych. Co ciekawe, czasem teraz mam ochotę rozpłakać się nad naszym (byłym (tfu, tfu)) losem, co wtedy nie przemknęło mi nawet przez myśl! Działaliśmy jak w transie! I może teraz patrzymy na to jak na doświadczenie innych ludzi.
Mam głęboką nadzieję, graniczącą z pewnością, że nasza historia skończy się dobrze. Że nigdy nie będziemy musieli sobie i światu ponownie udowadniać naszej dzielności.
W ostatnim tygodniu spotkaliśmy się z dwójką Lenkowych współchorowaczy: Gabrysiem i Nel. Oboje w świetnej formie, oboje w szkole, wśród rówieśników... Spotkaliśmy też Mamę chorego Tadzia, który dopiero co zakończył pierwszą, 33 dniową fazę leczenia. To mi przypomina, że ta historia się nie kończy. Że dzieci będą chorować, a rodzice walczyć. Że ciągle będzie kto, kto szukając informacji o chorobie, wpadnie na naszego bloga...
Mam nadzieję, że choć troszkę wesprzemy rodziców chorych dzieci, którzy na tym szpitalnym dnie dostaną choć trochę nadziei na normalność.
Lenka ma się świetnie i tego się trzymajmy :)

Komentarze

  1. Wspaniale, że u Was tylko dobre wiadomości.Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec Opowieści o przygodach Sióstr Sisters, tym razem jednak bez wątków chorobowych ;-))
    Dajcie znać co w przedszkolu ;-)
    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania ja wierzę, że Wasza historia skończy się dobrze, już jest dobrze, a będzie już tylko lepiej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam dziękuje za tego bloga :) i myślę sobie że Wasza normalność jest potrzebna - po pierwsze jest dowodem na to że można - wygrać/ i się wygrywa... a po wtóre że to- nie wyrok a jeden z wielu trudnych momentów w życiu które trzeba pokonać zwycięsko. Jestem stałą czytelniczką waszej historii, daje mi często nadzieje, wiarę a dzięki temu nie boje się tych szpitalnych sytuacji Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tez bardzo uwielbiam tego bloga!:)Piszcie co u Was?Duzo nas czeka na te wiesci:)Super,ze u Was tak super!Jestesmy z Wami!!!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witajcie.Jestem znajomą mamy Sebastiana któremu nie udało się wygrać tej trudnej walki.Trafiłam na waszego bloga przypadkiem, czytając o Sebastianie.Od tamtej pory codziennie zaglądam co słychać u Lenki.Jesteście przykładem że mądrością i rozsądkiem można przeżyć wszystko.Podziwiam Was jako rodziców.Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy mogłabym dodać banerek na swojego bloga z przekierowaniem do bloga Lenki?
    Pozdrawiam
    http://walkaozycieizdrowie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasiu, dopiero zobaczyłam wpis. Oczywiście nie ma problemu z przekierowaniem na naszego bloga :). Lenka nie potrzebuje (tfu, tfu) takiego wsparcia jak kiedyś, ale może komuś pomoże :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Trafiłam na blok przypadkiem,synek mojej koleżanki zmarł tydzień temu miał 1,5 roczku był zdrowy nic mu nie było zaczęły mu iść zęby trzonowe dostał gorączki nie mógł chodzić wszystko działo się nagle i szybko!po 3 tygodniowej walce zmarł lekarze powiedzieli ze jego serce nie wytrzymało chemioterapii!brak mi słów jestem matka mam 2 letniego synka nie wyobrażam sobie takiej sytuacji zaczęłam szukac nawet informacji na ten temat chciałam wiedziec czy on aby napewno nie miał szans na przezycie wiem ze Ola chyba juz nigdy nie dojdzie do siebie to bylo jej jedyne dziecko jest zalamana na pogrzebie byl jeden lament synku wroc jestem zalalama boje sie ze spotka to mnie nie umiem jej pomoc bo chyab sie nie da prosze o kontakt na meila:milka7373@wp.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p