Jutro ruszamy po dziewczęta.
Babcia donosi, że urlop uroczy. Pogoda dopisuje (poprosimy jeszcze chwilkę!), dziewczyny szaleją...
My tymczasem odpoczęliśmy bez pociech. Połaziliśmy po mieście: wreszcie choć trochę nadrobiliśmy braki kinowe, zjedliśmy kolację w restauracji wieczorem - przepyszną, pospotykaliśmy się ze znajomymi... Ach, jak miło!
Nasze życie powolutku zaczyna przypominać to dawne, sprzed choroby Leny... Aż boję się pisać...
Siostry zapisane do przedszkola, pozbyliśmy się wózka... Nie mamy już maluszków w domu...
Eh...
Jutro na Hel - wracamy w poniedziałek.
Life goes on :)
Babcia donosi, że urlop uroczy. Pogoda dopisuje (poprosimy jeszcze chwilkę!), dziewczyny szaleją...
My tymczasem odpoczęliśmy bez pociech. Połaziliśmy po mieście: wreszcie choć trochę nadrobiliśmy braki kinowe, zjedliśmy kolację w restauracji wieczorem - przepyszną, pospotykaliśmy się ze znajomymi... Ach, jak miło!
Nasze życie powolutku zaczyna przypominać to dawne, sprzed choroby Leny... Aż boję się pisać...
Siostry zapisane do przedszkola, pozbyliśmy się wózka... Nie mamy już maluszków w domu...
Eh...
Jutro na Hel - wracamy w poniedziałek.
Life goes on :)
a my pozbyliśmy się portu ,ale fajnie...hura,buziaczki
OdpowiedzUsuńNo to trzymamy kciuki żeby było już tylko z górki. Towarki
OdpowiedzUsuńTylko tak dalej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was gorąco-Sonia
Fajnie czytać Was takich wyluzowanych:)
OdpowiedzUsuńA jeśli brakuje Wam w domu maluszków to przecież są na to sposoby nie?:)
fajnie :)
OdpowiedzUsuńSuper!Tak trzymac:)Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNo proszę, ile pozytywnej energii ;-)))
OdpowiedzUsuńNiestety z doświadczenia wiem, że Road to Hel jest jak ROAD TO HELL... szczególnie na odcinku od obwodnicy... ech... super, że u Was tak dobrze jest! pozdrawiam.