Przejdź do głównej zawartości

Po wakacjach :(

Ufff...
Właśnie rozpakowaliśmy 1500 toreb z różnościami, które zapewniały nam bezstresowy urlop przez 4 tygodnie.
Ok, nie nam - dziewczynom znanym jako Siostry Sistars.
Spędziły one te Siostry na Helu urocze 4 tygodnie. Takiego lata nie pamiętamy nad polskim morzem. Cztery tygodnie słońca i tylko 2 dni deszczu! Nie do wiary...
Dziewczęta są więc absolutnie czarne, włoski zjaśniały, a Matyl nawet brwi ma w kolorze blond :).

Jak co roku (z małą przerwą na ubiegły :/) okazało się, że Siostry kochają morze straaaasznie. Lenka najchętniej nurkowałby non stop szukając muszelek, a Matyl siedziała w pełnym zanurzeniu, w wodzie sięgającej ust. Tak było najfajniej zdecydowanie :).
Przedostatniego dnia Lenka załapała się lekcję windsurfingu z naszym kolegą, który się tym profesjonalnie zajmuje i się w tym sporcie natychmiast zakochała. Teraz kombinuje jakby tu wziąć kolejną lekcję.
Wyniki morfologii niezmiennie na Lenkowym poziomie - ostatnio 2600. Wciąż bierzemy 50% dawki, bo wątrobowe wolniutko, ale rosną.
W przyszły poniedziałek idziemy na pierwsza wizytę kontrolną u nowej p. Doktor. Czeka nas jeszcze pozbieranie papierków jeno.
Zdjęcia jakoś niedługo powrzucamy, tylko się ogarniemy ciutkę.

Komentarze

  1. Cieszę się, że w końcu nad Wami zaświeciło słonko :))
    Buziaki
    dorcia

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszymy się, że jesteście cali, zdrowi i szczęśliwi. Całusy dla rodziców i Sióstr. Towarki sztuk 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super,ze sie wszystko udalo i pogoda taka piekna:)Czekamy na piekne fotki.Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. No już się naprawdę za Wami stęskniliśmy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam blog Lenki od czasu, kiedy mój 19-letni Syn zachorował na ziarnicę(po mocnej chemii, obecnie remisja)i powiem szczerze,że czerpię od was trochę siły i nadziei. Podziwiam nie tylko lekkość pióra obojga Rodziców, ale przede wszystkim,że wygląda na to,że Wy po prostu normalnie żyjecie. A ja tak nie potrafię,jest we mnie po tym wszystkim strach o moje dziecko od którego nie mogę się uwolnić.Podziwiam też dzielną Lenkę i życzę Jej, aby została mistrzynią w windsurfingu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale miłe powitanie :))). Dzięki!

    Czy my żyjemy normalnie... Staramy się. Dla siebie, dla Lenki, dla Matyldy. Nikt pewnie nie wie ile nas to kosztuje, jak bardzo stresujemy się każdym katarkiem. Ale gdzieś tam jesteśmy głęboko przekonani, że to pozwala Lenie zdrowieć, że ma za czym tęsknić i o co walczyć. Nie szarżujemy, nie jesteśmy ryzykantami, kontrolujemy, ale też staramy się nie pokazać jak bardzo się boimy. Nie da się w naszej sytuacji żyć bez strachu - można go tylko oswoić :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. miło znów czytać że z Lenką dobrze i że się fajnie bawiła na wakacjach :) oby tak dalej - będe dalej trzymać kciuki i zapewne nie tylko ja bo wszyscy będą czynić to samo :)co do windsurfingu niech się uczy a będzie z niej mistrzyni :) zobaczycie kiedyś będziecie oglądać ją w telewizji podczas zawodów :) a i na koniec pragnę podziękować za kciukasy dla maturzystów :) udało się :) ołłłłłłłłłłłł jeeeeeeeeeeee witaj kierunku lekarski :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No to się ogarniajcie rodzinko!
    Pogodę mieliście jak na riwierze:) ale należało Wam się bardzo
    Ja podziwiam Waszą walkę nie tylko o zdrowie Lenki bo to chyba oczywiste, ale właśnie o normalne życie dla Waszej rodziny na tyle na ile się da

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p