Przejdź do głównej zawartości

Eksploatujemy miasto!

Chyba nawet fajnie jest wrócić do miasta...
Ok, praca zżera nam kawał czasu, ale w weekend wyhasaliśmy Siostry na maksa. Odwiedziliśmy ukochanych przyjaciół - Nikę i Witusia i dzieciaków nie było cały dzień, tak się sobą pięknie zajęli. Główną atrakcją okazała się trampolina, na której niestrudzenie skakali. Starsza trójka razem, a Matyl osobno, bo "nie lubiem jak som inne dzieci" - podśpiewując sobie pod nosem. I co najważniejsze - w strojach księżniczek, obowiązkowo!
W zimną i chmurną niedzielę zaliczyliśmy wreszcie wymarzony przez Lenkę basen. Wyciągaliśmy je z niego siłą - obie we łzach - po ponad dwóch godzinach odmakania w jacuzzi (Matylda) oraz skoków do wody i nurków (Lena). Musieliśmy złożyć solenne obietnice, przysięgając na groby przodków prawieże, co by nam uwierzyły, że naprawdę kiedyś jeszcze zabierzemy je na basen :).
Dziś z kolei odwiedziły z p. Kasią "kulki", czyli salę zabaw w Centrum Handlowym - też wielkie marzenie spełnione...
Proste! I teraz tylko tak do końca wakacji...

A dziś odbyłyśmy z Leną pierwsza wizytę jako "Klientki" Poradni Hematologicznej. U nowej Pani Doktor, która jest nam znana jako Doktor Gabrysia. Wszystko u Lenki w porządku - następna wizyta za 6 tygodni. Niesamowite jak to wszystko powolutku wraca do normy. No, oczywiście nie zapominajmy o cotygodniowej morfologii jeszcze przez najbliższy rok! Tu wyniki takie sobie, Lenkowe leukocyty do superszybkich nie należą i mimo brania 50% dawki wciąż pałętają się w okolicach 2000. Ostatni wynik - 1800.
Mamy za to błogosławieństwo na próbę z przedszkolem, a więc postanowione - od września próbujemy!



Powrót do miasta








Księżniczki na trampolinie





I jeszcze wspomnienie z wakacji - tyle mam w komórce. Resztę muszę wydobyć z kamery :)


Komentarze

  1. Witam Bardzo się cieszę że Tak dzielnie sobie radzicie....dziś mam kiepski dzień a po przeczytaniu waszego wpisu "coś napełniło mnie nadzieją" - że musi być po prosu dobrze...Trzymam nadal kciuki za was!!!Pozdrawia gorąco znana wam "kiedyś jako Ciekawa" Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Was kochani po długiej przerwie:) Super, że wakacje Wam się udały. Opalone buzie mówią same za siebie:)Trzymam kciuki-Sonia

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! cudowne zdjecia a najsliczniejsze jest z Lenka z profilu w opasce z kokardka!Cudowna dziewczynka:)Oczywiscie Matyl tez cudnie wyglada:)Zycze Wam samych takich cudownych chwil!Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu! Jakie Lenka ma śliczne włoski :))) Trzymam kciuki za przedszkole :)) Uda się, zobaczysz!

    dorcia

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie fantastyczne zdjęcia:)
    I bardzo się cieszę z próby przedszkolnej!!!! Trzymam za nią kciuki z całych sił bo pisaliście, że Lence brakowało przedszkolnego życia

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, ze Lenka idzie juz do przedszkola. Wprawdzie nie ma sie co ludzic, ze nie bedzie chorowac- to po prostu niemozliwe, ale i tak chyba bedzie warto sprobowac, bo moze zalapie sie tylko na zwykle przeziebienia, a nie jakies gorsze chorobska, wymagajace antybiotykow. Jednak jesli bedzie brala zbyt czesto antybiotyki, jednoczesnie przerywajac kuracje merkaptopuryna i metotrexatem (bo chyba to wlasnie bierze?) to lepiej bedzie jednak przerwac przedszkole i wrocic do pomyslu na wiosne. Moja corka zachorowala podobnie jak Lenka w kwietniu i tez od wrzesnia nastepnego roku wrocila do szkoly. Tez miewala kiepskie wyniki - 1800 - 2500 leukocytow a jednak nie opuscila ani jednego dnia w pierwszym polroczu. Byla juz jednak nieco starsza i przedszkole z roznymi infekcjami miala za soba. (zachorowala jako 10-latka) . Lenkaa pewnie bedzie troche lapac tych wirusow, bo wiekszosc dzieci, ktore ida do przedszkola choruja, ale nie musi to wygladac u niej gorzej niz u dzieci, ktore nie maja ,,chemicznej,, przeszlosci. Wierze, ze swietnie sobie poradzi. Na podtrzymaniu ta ich odpornosc nie jest juz taka slaba - choc wyniki mizerne. Ale jak juz pisalam moja corka w tym roku, gdy byla na podtrzymaniu byla wyjatkowo odporna, wlasciwie przezyla pierwsza jesien i zime bez infekcji - chociaz wczesniej chorowala zawsze we wrzesniu lub najpozniej w pazdzierniku. Pozdrawiam Was i trzymajcie sie cieplutko bez katarow.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, chyba cos mi sie przypomina, ze Lenka juz chodzila do przedszkola i nie jest takim debiutantem, jak pierwotnie myslalam. Skoro tak, to moze i infekcje jakos ja omina.... Zycze tego z calej sily.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu, w nawiązaniu do mało optymistycznego posta przedostatniego. Kuba wrócił do szkoły w lutym, na podtrzymującej jest od grudnia 2009, pierwszą infekcję tygodniową złapał w maju! Drugą trochę dłuższą w czerwcu no i trzecią w lipcu (ale tą raczej złapał od siostry). Żadna z tych infekcji nie wymagała antybiotyku. Wszystkie trzy w sumie wymagały odstawienia leczenia na 2 tygodnie. Myślę że przedszkole jest bardzo dobrym pomysłem. Moim zdaniem Kuba zaczął łapać infekcje pod koniec roku szkolnego bo po poprostu nie chciało mu się uczyć. Jak Lenka pójdzie do przedszkola i poczuje jak jej fajnie z dziecmi to się zmotywuje i nie będzie wcale chorować (Kuba nie chorował od lutego do maja, zachorował dopiero jak trzeba było coś zaliczać). Gratulujemy udanych wakacji, Kuba był na Węgrzech z fajną fundacją, bardzo go podbudowali psychicznie, a jutro jedziemy na Kaszuby - bo tam mamy medyczny back-up. Pozdrawiamy Asia

    OdpowiedzUsuń
  9. no jasne,nie jest powiedziane że infekcje będą,albo że ich nie będzie -każde dziecko przechodzi wszystko inaczej...Gabryś też idzie do szkoły..ale się cieszymy!!!ma nie łapać nic i koniec-takie mamy postanowienie!!i z Lenką ma być tak samo!!!buziulki moje kochane, księżniczki najpiękniejsze ....pozdrowionka[mama Gabrysia]

    OdpowiedzUsuń
  10. Lenka wygląda jeszcze piękniej teraz!!! :) pozdrawiam obie dziewuszki
    i rodziców! :)
    Nieustannie trzymam kciuki!Małgo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p