Przejdź do głównej zawartości

Bezprzewodowo...

... fajnie jest :)
Lena raczej nie tęskni za Broviakiem. Już pierwszego wieczoru chlapała się (trochę!) w wannie - miała wodoodporny plaster, który wczoraj zmieniliśmy na "normalny" sterylny opatrunek. Niech się ranka zagoi. Wreszcie możemy się nie martwić, ze go sobie zaczepi w zabawie, wyciągnie podczas czołgania, czy wyszarpnie go Matylda.
Ufff...

Fajnie, że jest tak ciepło. Codziennie dziewczyny szaleją na podwórku z zaprzyjaźnionymi dzieciakami. Jeżdżą na rowerach, hulajnogach, brykają na placu zabaw...

Teraz już będzie już normalnie, tak jak kiedyś było...

Powtarzam to jak mantrę, wierząc, że zmieni się w rzeczywistość :)

Wszystkie kciukasy teraz do Maciusia proszę! I do jego mamy Kasi! Oni potrzebują trochę dobrych fluidów :)))
Kasia, trzymajcie się!

Komentarze

  1. Oby tak dalej:))))) w takim razie teraz oddajemy krew dla Maciusia:)))a Lence przesyłamy zdrowotnego jodu znad morza:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!!Kciuki dla Maciusia:)

    OdpowiedzUsuń
  3. duża buźka dla mojej ulubienicy Lenki i jej wspaniałej rodziny! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszymy Waszym szczęściem!Zasłużyliście na to bez dwóch zdań...Jesteście cudowną rodziną, a patrząc na Lenkę ciężko uwierzyć, że tak bardzo chorowała...Wygląda jak okaz zdrowia, i oby już to nigdy się nie zmieniło.Pozdrawiamy Was serdecznie z Katowic!
    p.s.Wasza historia ma sens...
    Buziaki dla Was, dla Prześlicznej Lenki i dla Matylki z cudnym łobuzowym uśmieszkiem!;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p