Przejdź do głównej zawartości

Pierwsza infekcja za nami!

Dwa ostatnie dni do lekkich nie należały.
A właściwie noce.
Lenka spała ze mną, a Andy w salonie. Co godzinę mierzenie temperatury, podawanie leków przeciwgorączkowych i przeciwkaszlowych, wycieranie nosa... Obie jesteśmy wykończone.
Ale dziś jakby lepiej. Temperatura wreszcie spadła, katar się zmniejszył, tylko kaszel Lenę wciąż męczy straszliwie.
Oczywiście najbardziej wykończył nas stres, że zaraz wylądujemy w szpitalu... Doktor kazał nam natychmiast jechać, gdyby temperatura dobiła do 39. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło...

Myślę, że musimy się przygotować, głównie psychicznie, na wiele takich sytuacji jak ostatnia. Matyl, która też ewidentnie przechodzi tę samą infekcję, nie ma gorączki, kataru ciutkę i lekko pokasłuje. Oto różnica między dzieckiem zdrowym, a tym na lekach immunosupresyjnych...
Ile jeszcze przed nami takich nocy?
I na ile ten strach pozwoli nam oddalić się od szpitala?
Na lato planujemy Hel, dziewczyny marzą o morzu...
Wirusy a sio!

Komentarze

  1. Spełnienia marzeń dla Lenki z okazji minionych urodzinek. 100 lat cudowna dziewczynko!
    A morze zawsze konieczne. Bez morza nie ma lata... ani odpornosci :)
    /spiry

    OdpowiedzUsuń
  2. Infekcje beda napewno. Ale nie mozecie sie kochani tym za baradzo przejmowac.
    Przechodzilam z corka dokladnie te sama chorobe. Tez poczatkowo drzalam ze strachu, gdy temperatura nam rosla a z nosa sie lalo. Najczesciej biseptol dawal temu rade. Czasem trzeba bylo zadzialac antybiotykiem. Niekiedy dozylnym i pobyc w szpitalu. Ale z kazdym miesiacem bylo lepiej i lepiej. Uklad odpornosciowy Lenki radzi sobie calkiem niezle, skoro to dopiero pierwsza taka infekcja na ,,podtrzymaniu,,. Dacie rade! Rok leczenia za Wami. Do jesieni nie powinno byc zle. No a na jesienne sloty to juz niewiele teraz poradzimy. Znow musi pojawic sie gil lub podobne historie.
    Ale bedzie dobrze!!! Wytrzymacie!! Kazdy miesiac to wielki krok do przodu w tej terapii. Najsilniejsze leki juz za wami. Bez powiklan, wstrzasow, pobytow na oiom-ie itd. Sami wiecie, ze moglo byc roznie. Ale udalo sie! Teraz juz bedzie latwiej. Mimo glutow w nosie! Zycze Wam aby cala terapia przebiegla bez problemow i zeby nigdy nie byla juz potrzebna. Wierze, ze Lenka, podobnie jak znaczna wiekszosc dzieci pokona chorobe za pierwszym razem, bez powiklan i problemow.
    a propos morza - co wasz doktor Ł. na to? czy klimat jeszcze nie za bardzo bodzcowy? wiem, ze rozne sa teorie na ten temat. Jesli juz, to chyba trzeba by jechac na minimum 3 tygodnie, aby nie oslabic bardziej organizmu Lenki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Doktor nam klepnął urlop, więc tu mamy w mirę spokój. Chcemy wysłać dziewczyny na 4 tygodnie - niech pooddychją jodem :).
    A jak Twoja Córeczka? Kiedy skończyła podtrzymanie?
    Buziaki dla niej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No to super, niech infekcja idzie precz. Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  5. Infekcjo precz...!!!Pozytywne fluidy dla Lenki:)Wesolych Swiat!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu,
    moja ,,coreczka,, to juz duza panna. Zaraz konczy 18 lat. Jest juz prawie 3 lata po przeszczepie szpiku. Dziekujemy za buziaki. Bedziemy ,,wpadac,, na bloga i kibicowac Wam w tej walce. Trzymajcie sie dzielnie, tak jak do tej pory. Zyczymy duzo, duzo zdrowka obu pannom a rodzicom spokoju i wiary w sukces. Naprawde sie uda!!!Wesolych Swiat :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Normalnie spuścić Was z oka nie mogę, bo mi tu zaraz jakieś zarazki łapiecie...Zatem już ślę porcję zajączkowo-witaminową, kurczakowo-odpornościową dla całej Waszej paczki. Wesołych, ale nade wszystko zdrowych świąt Kochani!!! -jr

    OdpowiedzUsuń
  8. z helu to godzina tylko do gdańsk, a mamy tu bardzo fajny szpital-przy Waszym to hilton, a lekarze też bardzo dobrzy (wierzcie mi na słowo, obyscie się nie przekonali) - wybaczcie ten żarcik.
    trzymajcie się, przeziębienie minie, najważniejsze, że temperatura spadła, a crp niskie (u nas zaraz szybuje w okolice setki).
    dacie radę. wesołych świąt
    Mama Misia

    OdpowiedzUsuń
  9. Mamo Misia, nie powiem, gdańska Onkologia zdecydowanie dodaje mi animuszu w tym przedsięwzięciu :)
    Też mam co prawda nadzieję, ze nie będziemy musieli jej oglądać :)
    Wysłałabyś mi może do siebie namiary na priva? Tak na ew. zaś? :)
    lenka@showroom.pl

    Wszystkim dziękujemy za życzenia! Dla Was też wszystkiego dobrego na Święta!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p