Przejdź do głównej zawartości

Historia dentystyczna

Dziś po raz kolejny byliśmy u pani dentystki poobserwować co tam u nowych ząbków Leny, które na początku rosły jeden za drugim.
Teraz niby się troszkę wyprostowały, ale ponieważ dwójki wciąż tkwią na swoim miejscu, jedynki nie bardzo mają miejsce :/
No i chyba czeka Lenkę rwanie :(.
Niestety u dzieci onkologicznych nie jest to takie proste. Trzeba podać antybiotyk osłonowo, kontrolować poziom płytek - generalnie zwykłe wyrwanie zęba urasta do rangi operacji...
Musimy jeszcze pójść do ortodonty, skonsultować czy usunięcie dwójek spowoduje wyprostowanie się jedynek, czy też nic absolutnie się nie zmieni. Mamy wizytę za tydzień w piątek, potem wkroczy Nasz Doktor z antybiotykiem i rwiemy :/
Na szczęście teraz odbywa się to w pełnym znieczuleniu - podobno nawet zastrzyk nie boli, bo dziąsło jest wcześniej znieczulane żelem.
Kurcze, to wszystko przez to, że ząbki Lence tak wcześnie wyszły. To prawdopodobnie działanie sterydów. Szczęka jest po prostu za mała...
Biedne to nasze dziecko...
Może jakimś cudem jednak te dwójki same wypadną?

Przepraszam, że tak monotematycznie, ale martwi nas to trochę.

Matyl za to dzielnie poddała się fluoryzacji, co przy jej niechęci do szczotkowania uzębienia nie jest bez znaczenia :)
Brawa dla Matyldy!

Komentarze

  1. Ania, Czy ortodonta nie może jej dać aparatu- takiego dla dzieci- na noc. Moj syn taki nosi i ładnie mu sie zabki przesuwają i robią miejsca nastepnym. Też ma małą szczękę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok, zapytamy :).
    Dzięki za podpowiedź :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie znam się na zębach ale trzymam kciuki żeby wszystko udało się pomyślnie! nie martwcie się, nie takie rzeczy już za Wami, więc będzie dobrze.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p