Przejdź do głównej zawartości

Sanatorium dla kaszlaków

Nie chcę napisać dla gruźlików, bo to obraźliwe dla ludzi cierpiących na tę chorobę ale niestety tak mniej więcej wygląda (a raczej rozbrzmiewa) nasz dom w dniu dzisiejszym. Pourlopowa sielanka i delektowanie się szczęściem wypoczynku nie trwały długo. Lena ma zapchany nos, kicha i pokasłuje (co prawda odkasłując) już od miesiąca. Biorąc pod uwagę brak jakichkolwiek śladów niepokojącego rozwoju sytuacji, ukuliśmy nawet na tę okoliczność dość karkołomną hipotezę, że to nieszkodliwy efekt uboczny chemioterapii. Niestety, jeszcze w górach kasłać i to w najgorszy sposób (suche dudnienie) i kichać zaczęła Matylda. Ostatniego dnia, Honeyuś zaczęła przebąkiwać, że coś ją drapie i dusi. Wczoraj ja zacząłem odczuwać niepokojące szemranie w płuco-oskrzelo-gardle. A dzisiaj już niestety Lena pełną piersią i pełną parą odgrywa rolę wiodącego instrumentu kaszląco-dudniąco-trzeszczącego (sprawia wrażenie jakby miała wykasłać jelito górne), a co jakiś czas (niestety częściej niż rzadziej) pobrzmiewa zdecydowane uderzenie instrumentu towarzyszącego – czyli Matyldy. Coś okropnego. Lena w przedziale 18:30 – 20:30 kasłała prawie non-stop. Teraz na szczęście zasnęła i odruch kaszlu ustał. Na szczęście, bo nie wyobrażam sobie jak mogłaby zasnąć, rozrywana takimi wstrząsami. Straszenie się niepokoję. Oczywiście dla lekkiego uspokojenia (albo raczej na potrzeby hurra-optymistycznego zakłamywania rzeczywistości) można jak zwykle ukuć sobie kolejną karkołomną tezę, że to efekt zderzenia z warszawskim zasyfionym spalinami i wysuszonym kaloryferami powietrzem, po tygodniu pobytu w okolicach miodem i mlekiem (a właściwie czystym tlenem) płynących. Jutro idziemy do szpitala na kontrolną morfologię. Nasz Doktor nas (rodziców) zaciągnie na oddział chirurgii i zarżnie tępym skalpelem za to do jakiego stanu doprowadziliśmy Lenę. A tak nas uprzedzał/zniechęcał/upominał … żebyśmy mu Leny nie „zepsuli”. A my co? Po tygodniu oddajemy kaszlące, zaglucone i posiniaczone (bo zapomniałem napisać, że efektem tygodniowego stanu nadeneergetycznej eksplozji biegowo-skokowej jest sieć szczelnie pokrywających skórę kończyn dolnych siniaków) dziecko. Gdyby nie to, że już jako tako rozróżniamy normalnego siniaka od siniaka wybroczynowgo, to już dawno byśmy z nią siedzieli na oddziale podejrzewając, że ma 5 tys. płytek. A ona po prostu i najzwyczajniej jest okrutnie poobijana.

Generalnie, to obraz nędzy i rozpaczy. Dobrze, że to nie ja tylko Honeyuś jutro idzie z Leną do szpitala i nie ja będę musiał tłumaczyć się i świecić oczami. To spotkanie nie będzie należało do najprzyjemniejszych.

Biorąc jednakże pod uwagę fakt, że baaaaardzo potrzebujemy nowej porcji pozytywnych fluidów, energii, elementarnych cząstek wszelkiego wszystkiego podnoszącego poziom zdrowotności wszelkimi dostępnymi, mniej lub bardziej mistycznymi, metodami, tudzież niniejszym wzywam Was, o wszyscy życzliwi, do wykonania wielkiego spontanicznego i symultanicznego chuchu energetycznego w stronę naszej kochanej córki – CHUUUUUUCH!!!

Komentarze

  1. Chucham i dmucham, Lenko zdrowieeeeeeeeeeeeeeej hop siup raz!!! :)
    Małgo

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie bójcie się Doktora, z tego co wiem jest na urlopie....Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiecie co - wszystko będzie dorze:) zobaczcie jak to do tej pory szło - napisaliście co i jak, wszyscy czytelnicy pomyśleli ciepło o Lence i było git. I teraz też tak będzie - bo te ciepłe myśli i wasze dobre nastawienie to więcej niż połowa sukcesu. To już naukowo potwierdzone na Lenie:)
    Pozdrawiam i wysyłam moc dobrych fluidów!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ode mnie ogromny CHUUUUCH!!!
    Przesyłam moc najlepszych fluidów.
    Zdrowiejcie szybciutko!

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech Moc będzie z Wami:)Chuch, dmuch koła w ruch i mega-wagon kipiący pozytywną energią jedzie w Waszą stronę. Mamo Aniu trzymam kciuki za jutrzejszą wizytę w szpitalu :)
    Pozdrawiam Sonia

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tez przesylam moc i fluidy, Lenko zdrowiej kochana. I Maja dziekuje za spotkanie! Kciuki zacisniete. Ania, zapytaj jutro Doktora czy Lena moze brac ISKIAL - wydaje mi sie ze Majce naprawde wzmocniło odporność.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wielka porcja mega fluidow!!! Trzymajcie sie:)
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Moi Drodzy, Sprawdzone lekarstwo na kaszel-inhalacja. Do miseczki kroimy drobno cebulke, polewany miodem i posypujemy cukrem trzcinowym. Stawiamy kolo lozka instrumentu kaszlacego- gwarancja przespanej nocy. Efekt uboczny-cebulkowy smrodzik w pokoju..., no ale czego sie nie robi dla zdrowia. Z pewnoscia nie zaszkodzi rowniez odzywianie wg diety Gersona.No i pamietajcie, ze najlepszy antybiotyk to czosneczek, tez zreszta smierdzieczek. Buziaczki dla Waszej rodzinki. Alez Wy fajni jestescie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywiście moc fluidów dla wszystkich Kaszlaków, specjalna megaporcja dla Lenki!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    ja polacam inhalacje (nebulizacje) solą fizjologiczną. Do tego potrzebny jest inhalator. Nie wiem czy Lenka może używać innych specyfików, np. Berodualu (dodaje się 1 kroplekę na 1 kg masy ciała do 2,5 ml soli fizjologicznej i to wlewa się do inhalatora)? U nas po 2-3 inhalacjach jest zazwyczaj znaczna poprawa. Znika uporczywu kaszel i można jako tako spać. Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dużo,dużo pozytywnych fluidów dla Was Wszystkich a mega dawka dla wspaniałej Lenki!!!
    Pozdrawiam Monika

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p