Przejdź do głównej zawartości

Późno już...

... więc krótko będzie.

Odbyłyśmy dziś z Leną naszą cotygodniową wizytę w szpitalu na morfologii.
Spotkałyśmy daaaawno niewidzianego rówieśnika - Filipka, wraz z równie dawno niewidzianymi Rodzicami (pozdrowienia!). Lenka łaskawie pozwoliła Filipkowi na wyklejenie kilku elementów strojów księżniczek.
Po jej wyjściu ze szpitala, Lena stwierdziła, że byłyśmy za krótko i ona by wolała przychodzić na dłużej...
Ja akurat nie, ale kogo to obchodzi ;)

Wyniki dobre, aczkolwiek niskie. Pomimo brania jedynie 50% dawki, Lena nie dociąga do dolnej granicy, na której powinny trzymać się leukocyty, czyli 2000. U nas jedynie 1800...
Doktor twierdzi, że może tak być.
Aha

Reszta wyników dobra, nieszczęsne wątrobowe też w miarę.

A w przyszłym tygodniu czeka nas ukochane mleczko i dłuższa posiadówa w szpitalu.
Jak się domyślacie zapewne - Lenka nie może się doczekać ;)

Komentarze

  1. Kochani dzieci tak mają....pamietam jak mi Aga narobiła wstydu ;D w przedszkolu, bo chciała się tam przeprowadzić...inne dzieci wyły, ze tam przychodzą a moja, że wraca.... Uściski dla Was....i uważajcie na siebie, bo ja walczę z przeokropnym grypskiem.-jr

    OdpowiedzUsuń
  2. Kciukasy trzymamy!Wyniki do gory!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech i wiosna przyjdzie i wyniki w górę pójdą, zobaczycie ;-))
    pozdrawiam serdecznie Urocze Dziewczęta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Lenko, od dawna trzymam za Ciebie kciuki. Zdrowiej, malutka, zdrowiej. Wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  5. trzymam kciuki za Lenke .pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p