Przejdź do głównej zawartości

Nie zadzieraj ze Śnieżką



Tytuł zapożyczyłam z pewnej absurdalnej komedii z Adamem Sandlerem - "Don't you mess with the Zohan", którą btw polecam każdemu, kto chce się zrestartować ;).
Ale tytuł nie jest jedynie techniczną zagrywką - czasami czujemy się jak bohaterowie takiej komedii, z tym, ze nie ma scenariusza, a główna bohaterka bywa niezwykle drażliwa. Trzeba przyznać, ze ma sporo z Zohana, choć mianuje się Śnieżką vel Kopciuszkiem vel Bellą vel Bambi.
Główna bohaterka naszej komedii wpada w prawdziwą wściekłość, gdy ktoś zwróci się do niej nie tym imieniem, więc musimy być mega czujni.

Takie oto mamy dialogi:

Lena do Matyldy: - Cześć glucie! (czasem nazywamy Matyla Glutem, od Glusia, którym jest od urodzenia ;))
Matyl: - NIE JESTEM GLUTEM!!! JESTEM KOPCIUSZEK!!!
L: - Cześć Kopciuszku Glucie!
M: - NIE JESTEM GLUT!!! JESTEM KOPCIUSZEK KSIĘŻNICZKA!

Ojciec do Córuni: - Matylka, śniadanie czeka!
Matyl: - JESTEM BELLA!!!
Ojciec: Dobra, dobra, chodź na śniadanie.
Matyl: - JESTEM BELLA!!!
Ojciec posłusznie: - Bella, chodź na śniadanie
Matyl: - JESTEM BELLA!!!
Ręce opadają...

Teraz zanim coś powiemy do naszego młodszego dziecięcia, pytamy: Matylku, kim teraz jesteś?

My jako bohaterowie drugoplanowi nie mamy za wiele do powiedzenia w tej komedii, więc zamelduję jeno, że wszyscy włącznie z Leną czujemy się dużo lepiej. Chyba kryzys niskich wyników za nami. Dziękujemy kochani!

Komentarze

  1. :):):):) oby tak dalej. pozdrawiam Ola z Kraka

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczynki są wspaniałe:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale macie wesolo!!!Super te Wasze coreczki:)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Słuchajcie uważajcie, żeby nie zaczęła na siebie mówić Słonko....jak kiedys moja....bo potem jak się na Nią zeźliłam powiedziała: "Nie krzycz na mnie, bo ci słonko zgaśnie i tobie będzie bardziej smutno niż mi!" ..... Zatem Bello tak trzymaj...a Wy mówcie do Niej "O gwiazdo wschodząca ;D"-jr

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p