Przejdź do głównej zawartości

Home sweet home

No i po wakacjach :(
Dziewczyny były tak zachwycone pobytem, ze od wczoraj nam jęczały, jak bardzo nie chcą do domu.
No, ale cóż... Wszystko co dobre podobno się kiedyś kończy.
Ale my, mistrzowie walki ze ścianą, trochę nad tym popracujemy.

Bilans urlopu jak na razie zdecydowanie in plus. Co prawda pod koniec wszystkie dzieciaki zaczeły kaszleć i kichać, więc siłą rzeczy Matyl też (Lena, jak zapewne pamiętacie kaszlała już wcześniej), ale jakoś u innych nie przeradzało się to w nic bardziej inwazyjnego, więc na razie jesteśmy wyluzowani.

Dziewczyny odżyły towarzysko. Matyl była Królową Turnusu - wszyscy ją znali z imienia, mimo, że codziennie podawała się za kogoś innego.
- Jestem Śnieżka - mówiła podchodząc przy śniadaniu do stolika zupełnie obcych nam ludzi - Mam piękną suknię. A to jest Królewicz (to o Ojcu), a to Macocha (o mnie ;)).
Na pytanie jak ma imię odpowiadała bez mrugnięcia okiem:
- Śnieżka
Następnego dnia budziła się jako Aurora, a do domu wróciła jako Bambi :).

Lena natomiast nawiązała super więź z córeczką naszych znajomych - Sonią oraz tam poznaną równolatką - Milenką. Bawiły się świetnie we trzy, bądź cztery z Matyldą, a Lena śmiała się na głos tak jak dawno nie słyszałam.

Za wszystko inne można zapłacić kartą Mastercard... :)

Komentarze

  1. A wrazenia-bezcenne:)Matyl jest boska:)Niesamowite z Niej dziecko:)Chcialam tylko zapytac jak poszedl Lence -zjazd z Rodzicem?No i najwazniejsze,ze wakacje sie udaly i wszyscy zadowoleni:)Oto chodzilo!!!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. uhihrałam się z Matyldy:D I Twojego opisu. No i serducho rośnie jak się czyta takie notki. Wspaniale zwłaszcza dla Lenki, że mogła takich wakacji doswiadczyć

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo sie cieze ze wyjazd sie udał;]
    opis Matyla -boski hihi
    pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  4. moja Ala na tą królewnę mówi królewna śmieszka i nie chce przyjąć do wiadomości, ze to śnieżka jest :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Yoaha, Lena jeszcze do niedawna mówiła na Kopciuszka - Kapciuszek, bo przecież zgubiła bucik :). Proste, nie? ;)
    Pinezka, zjazd z Leną z góry ostatecznie nas ominął. Szlifowała z powodzeniem szusy na oślej łączce, więc się nie wyrywaliśmy :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p