Przejdź do głównej zawartości

Dialogi z dziećmi – gotowy materiał na komedię absurdalną

Przyznają to chyba wszyscy szczęśliwi ich posiadacze, chociaż przeczytałem ostatnio w książce pewnego kontrowersyjnego i hardcore’owego pisarza francuskiego, że nie wiadomo do końca czy rodzice są zadowoleni z posiadania dzieci, w każdym razie nie mają odwagi się na to uskarżać. Anyway azaliż, niezgłębione pokłady dziecięcej erudycji dostarczają każdego dnia czegoś zabawnego. Aha, w pierwszych słowach mojego wystąpienia powinienem był napisać, że u nas wciąż stan sielskiej nudy, Lena sprawuje się wyśmienicie, od kiedy zrestartował się sezon spacerowy, tryska energią, słowotryskuje, z kolei Matyldę wysiłek fizyczny na spacerach kompletnie wyczerpuje. W związku z tym, że wciąż (a może znowu) wstaje przed 7:00 (co za koszmar) i odpuściła sobie już popołudniowe spanie, wieczorem wygląda na kompletnie zwarzywiałego mopsa. Dzisiaj odpadła przy oglądaniu bajki na kanapie i dopiero po kilku minutach zauważyłem że pochrapuje siedząc w pionie ze zwisającą na bok głową. Kiedy ją przebudziłem po kilkunastu minutach drzemki (na więcej nie mogłem jej pozwolić bo byłaby afera z zasypianiem w nocy), zrobiła mi karczemną awanturę w swoim najlepszym stylu, z rykiem zagłuszającym lądujący odrzutowiec, ze spazmami i drgawkami całego ciała – trwało to ok. 30 min. Lena w tym czasie chowała się za kanapą z przerażenia, bo za Myszką Miki skradał się wielki, szczerzący zęby niedźwiedź, którego Myszka brała za Pluto. Lena w ogóle panicznie boi się wszelkich nieprzyjemnych elementów w bajkach – w efekcie, prawie skończył nam się repertuar bajek, które możemy jej pokazywać. Na sam dźwięk tytułu „Piękna i Bestia” (Matylda ostatnio namolnie i ciągle o to prosi), Lena dostaje gęsiej skórki i błaga żeby tego nie puszczać, w „Śpiącej Królewnie” pojawienie się złej czarownicy powoduje, że Lena odwraca głowę i zaczyna dygotać, w „Śnieżce”, macocha-czarownica to samo, „Królewna Żaba” – no way (te straszne krokodyle). Dzisiejsza scena z poczciwej, klasycznej „Myszki Miki” Disneya, przelała czarę mojej frustracji. Na moje pytanie „No to jaką bajkę moglibyśmy obejrzeć Lenko?” odpowiedziała „Żadnej, ja już nie będę chciała oglądać żadnych bajek”. Nie wiem o co chodzi i jak ją oswoić z jej strachem i przekonać, że to tylko bajka i tam nic się złego nie zdarzy. Swoją drogą, patrząc obiektywnie, ten Disney to jednak epatował przerażającymi przerażaczami – czytałem kiedyś quasi-psychoanalityczną analizę bajek Disneya – podobno były nafaszerowane podprogowymi komunikatami (archetypy kobiecości, przemoc, lukrowany świat, matriarchat, etc)

Ja tu jak zwykle wypuszczam się w nieskończone dygresje, a główny temat stygnie. A tak właściwie, to chciałem jakoś zgrabnie wyprowadzić wywód żeby zaprezentować dzisiejsze wykonanie przez Matyldę jej ulubionej piosenki „Zuzia, lalka nieduża” po chińsku, której notabene niestety nie pokażę, bo bateria w kamerze siadła i nie mogę jej zrzucić, więc może jutro. Tak więc cały wywód na nic, bo zgrabnie spuentować się nie da, a ja już w gdzieś w okolicach Berdyczowa. Dobranoc.

Komentarze

  1. a Mini Mini? tam jest kilka fajnych bajek - u mnie furrore robi Kitka i pomopon ;-) jest jeszcze bardzo fajna mama Mirabel a niedawno wrocil Clifford ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie, coś w tym jest. Zrobiłam właśnie przegląd naszych disnejków i wszędzie jest coś do "bania"- Dalmatyńczyki- Cruella, Piorun ma straszny początek, Nowe Szaty Króla- Izma, w Ratatuju na początku strzelają, itd. Może Reksio, Krecik, Kubuś Puchatek? Reksia i Krecika szczerze nie znoszę, ale mój starszy Potwór ich uwielbia. Po 1375 razie mam naprawdę dość... Ale nie ma tam przemocy... No i faktycznie Mini Mini. Pozdrawiam! Aśka Folcik

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam Waszego bloga już od jakiegoś czasy i podziwiam Was, Waszą siłę i energię no i oczywiście Lenę, która jest prawdziwą bohaterką. Z doświadczenia wiem, że oznacza szpital choć ja zmagałam się z inną chorobą.
    Co do bajek to w takiej sytuacji oby nie wpadły Wam w ręce baśnie braci Grimm, tam dopiero są straszne historie... chyba zupełnie nie dla dzieci...
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Może strach przd chorobą Lenka przerzuca na "złe" postacie z bajek...przeciez jakos też musi odreagować..to jest mądre dziecko - wie przecież może i podświadomie i intuicyjnie że jednak zło na świecie istnieje...zło - choroba..

    pozdrawiam lenę!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hello Kitty? Pszczolka maja? Swinka pepa? baranek shaun(no moze ostroznie:)Little Einstain!!!!!!!!!
    Paulina z rodzina sciska jak zwykle:)

    OdpowiedzUsuń
  6. U 5-latków to norma - właśnie tak działa ich wybujała wyobraźnia. Wcześniej oglądały bezrefleksyjnie, przyjmując świat bajek takim jaki jest, w tej chwili dochodzi właśnie wyobraźnia i (już!!) umiejętność przeywidywania co się zaraz wydarzy!!!! Majka na tym etapie bała się nawet mocniejszego powiewu wiatru, bo jak wiadomo (i każdy fan kina Bollywood Wam to potwierdzi) zapowiada on STRAASZNE rzeczy...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p