Uff...
Wizyta w szpitalu zaliczona. Lekko nie było. Zwężona śniegiem do jednego pasa Litewska stała się wąskim gardłem, w którym utknęłyśmy na długie minuty. W końcu, w desperacji, upchnęłam samochód trochę byle gdzie i na piechotę wyrwałyśmy się z sytuacji bez wyjścia. Przebrnęłyśmy przez zaspy, a na Izbie Przyjęć kolejne ćwiczenie z bystrości umysłu - nowe zarządzenie (nie wiem niestety czyjego autorstwa), by ZA KAŻDYM RAZEM do rejestracji na umówione badania pobierać skierowanie od własnego lekarza! Krótko mówiąc - lekarz prowadzący przewlekle chore dziecko musi sam do siebie skierować je za każdym razem, bo inaczej szpital nie może go przyjąć! Absurd! Wychodząc ze szpitala dostajemy wypis, na którym jak byk jest napisane, że tego i tego dnia mamy stawić się w szpitalu. Ale to nie wystarcza. Ma być skierowanie i nie ma zmiłuj!
Dżizas!
No nic. Dotarłyśmy w końcu na krzywy ryj, że tak się kolokwialnie wyrażę :).
Wypadnięte zęby okazane wszystkim napotkanym - lekarzom, pielęgniarkom, znajomym Rodzicom i dzieciom :)
Wyniki niezłe - wracamy do 100% dawki. Wątrobowe też się poprawiły, co nas niezmiernie ucieszyło.
Na oddziale same znajome dzieciaki - Nel, Wiktoria, Olga... Lenka czuje się tam jak w przedszkolu. Zawsze jest z kim pogadać, porobić prace plastyczne, powyklejać czy po prostu podczepić się pod oglądaną właśnie bajkę. Pewnie będzie jej tego brakować, jak w końcu, niedługo, przestaniemy tak często odwiedzać Wielką Matkę.
Za tydzień ukochane przez Lenę Mleczko, czyli dolędźwiowe podanie Metotreksatu w znieczuleniu. Pierwsze z czterech comiesięcznych nakłuć.
Rozmawiałam z Doktorem o wyjeździe - nie widzi przeciwwskazań. Narty pożyczone od Mai już czekają :)
A więc o ile nic nieprzewidzianego się nie wydarzy (tfu, tfu) to 30tego wyruszamy w góry!
Aż się boję cieszyć.
Pozostaje znaleźć na miejscu laboratorium, które zrobi nam obowiązkowe, cotygodniowe badanie krwi. Pewnie najłatwiejsze to nie będzie, ale damy radę! :)
Dziękujemy wszystkim, którzy zagłosowali na nasz blog w konkursie na Blog Roku. Pierwsza dziesiątka, w której się znajdujemy, to Wasza zasługa!
Wizyta w szpitalu zaliczona. Lekko nie było. Zwężona śniegiem do jednego pasa Litewska stała się wąskim gardłem, w którym utknęłyśmy na długie minuty. W końcu, w desperacji, upchnęłam samochód trochę byle gdzie i na piechotę wyrwałyśmy się z sytuacji bez wyjścia. Przebrnęłyśmy przez zaspy, a na Izbie Przyjęć kolejne ćwiczenie z bystrości umysłu - nowe zarządzenie (nie wiem niestety czyjego autorstwa), by ZA KAŻDYM RAZEM do rejestracji na umówione badania pobierać skierowanie od własnego lekarza! Krótko mówiąc - lekarz prowadzący przewlekle chore dziecko musi sam do siebie skierować je za każdym razem, bo inaczej szpital nie może go przyjąć! Absurd! Wychodząc ze szpitala dostajemy wypis, na którym jak byk jest napisane, że tego i tego dnia mamy stawić się w szpitalu. Ale to nie wystarcza. Ma być skierowanie i nie ma zmiłuj!
Dżizas!
No nic. Dotarłyśmy w końcu na krzywy ryj, że tak się kolokwialnie wyrażę :).
Wypadnięte zęby okazane wszystkim napotkanym - lekarzom, pielęgniarkom, znajomym Rodzicom i dzieciom :)
Wyniki niezłe - wracamy do 100% dawki. Wątrobowe też się poprawiły, co nas niezmiernie ucieszyło.
Na oddziale same znajome dzieciaki - Nel, Wiktoria, Olga... Lenka czuje się tam jak w przedszkolu. Zawsze jest z kim pogadać, porobić prace plastyczne, powyklejać czy po prostu podczepić się pod oglądaną właśnie bajkę. Pewnie będzie jej tego brakować, jak w końcu, niedługo, przestaniemy tak często odwiedzać Wielką Matkę.
Za tydzień ukochane przez Lenę Mleczko, czyli dolędźwiowe podanie Metotreksatu w znieczuleniu. Pierwsze z czterech comiesięcznych nakłuć.
Rozmawiałam z Doktorem o wyjeździe - nie widzi przeciwwskazań. Narty pożyczone od Mai już czekają :)
A więc o ile nic nieprzewidzianego się nie wydarzy (tfu, tfu) to 30tego wyruszamy w góry!
Aż się boję cieszyć.
Pozostaje znaleźć na miejscu laboratorium, które zrobi nam obowiązkowe, cotygodniowe badanie krwi. Pewnie najłatwiejsze to nie będzie, ale damy radę! :)
Dziękujemy wszystkim, którzy zagłosowali na nasz blog w konkursie na Blog Roku. Pierwsza dziesiątka, w której się znajdujemy, to Wasza zasługa!
Swietnie!Pierwsza dziesiatka to super wynik:)!!!No,ale ta podroz marzen...:)))Zycze Wam z calego serca,aby udalo Wam sie wyjechac w gory i zadne pfu,pfu...paskudztwo nie przeszkodzilo!Ciesze sie z Lenkowych dobrych wynikow.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń