Przejdź do głównej zawartości

Relaksująco-męczący weekend

Weekend teoretycznie powinien dawać chwilę wytchnienia i odpoczynku. Ale jakoś to tak wychodzi, że w niedzielę wieczorem zawsze jestem taki padnięty jakbym przeciągnął kilka wagonów z węglem. Ale to chyba z przejedzenia - weekend zawsze stwarza okazję, żeby zjeść obiad 3 razy wększy niż standardowy posiłek w tygodniu. A to zaprosi nas na obiad jedna czy druga babcia (tak stało się wczoraj, a ta babcia zazwyczaj robi obiady składające się z wyboru kilku dań głównych, pięciu sałatek, deser, kawa = kula w żołądku puchnie do rozmiarów piłki plażowej i w efekcie odłącza system), a to zaproszą znajomi i sporządzą coś bardzo wykwintnego i dużego i .... no i właśnie się czuję tak jakbym za chwilę miał się zapaść w sobie. A wczoraj jeszcze odbyliśmy wieczorek towarzyski z ciocia Sylą (dzisiaj rano, pierwsze słowa Matyldy po przebudzeniu brzmiały "Tata, ta ciocia wcoraj bardzo fajna była!") i jej narzeczonym Adamem, bogato zaopatrzony w wino, które skutecznie nas zmęczyło i rozluźniło, a nasze Siostry Sisters nie mają litości ze względu na fakt późnej pory i lekko rozchwianego stanu w jakim rodzice idą spać i zrywają nas na nogi tradycyjnie w okolicach 7 rano no i ... generalnie, na koniec weekendu czuję się jak warzywo. Jutro nareszcie chwila wytchnienia w pracy :)

A dzisiaj dziewczyny wyszalały się podczas całodziennej wizyty u ukochanej przyjaciółki Lenki - Niki. Nie ma to jak pareset metrów kwadratowych przestrzeni do biegania, skakania, jeżdżenia elektrycznymi samochodami, biegania po schodach, zakopywania się w zabawkach, zabawy w chowanego i berka. Wyszliśmy nawet na 20 minut szaleństw na śniegu, podczas których dziewczyn zakopywały się po pachy w śniegu, brodziły w nim, odkopywały zestaw zabawek ogrodowych - piękna zima. Nawet mróz w pięknym słońcu nie był taki dotkliwy. Bardzo dziękujemy Państwu S. za zaproszenie i za możliwość spędzenia przemiłego dnia w ich posiadłości. Po powrocie dziewczyny były tak padnięte, że zasnęły w sekundę. Nawet Matylda nie odśpiewała przed zaśnięciem swojej tradycyjnej kompilacji kolędowo-kołysankowej.

A my z Honeyusią oddamy się chyba teraz tradycyjnemu niedzielno-wieczorowemu warzywieniu. Bo na zbyt wiele nas intelektualnie i fizycznie nie stać.
DOBRANOC

Komentarze

  1. Jak to było...? a! ULTRAprzyjemny wieczór sobotni, dziewczyny są powalająco-urzekające. i onieśmielające psia krew, kto to widział, żeby 4 zwrotki kolend znać i śpiewać..??? na dwa głosy? jeden ciut tubalny nawet..:) boskość. całusy od cioci S>.

    OdpowiedzUsuń
  2. czy macie już sposób na przełączenie Sisters na tryb wielkopostny? bo w moim domu też ciągle kolędy rozbrzmiewają. Ba, żeby tylko w domu, ale też w lesie, w sklepie, na poczcie...
    Zdrówka kolędniczkom życzę
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam Rodzinko ;) Czytam waszego bloga po reportażu w TVN zaczynam wpadać w nałóg, i zaczynam się martwić jak nie ma posta ok 22:) Dzisiaj miałam dużo czasu więc przeczytałam całe archiwum, jestem pełna podziwu dla Lenki, nie jednemu dorosłemu nie starczyloby sił..walczyć z chorobą...a wy jako rodzice również jesteście wspaniali. Przesyłam fluidy najlepsze jakie mogłyby być...Pozdrowionka /Kasia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p