Przejdź do głównej zawartości

Fargo jak malowane

Widok za oknem przypomina jak żywy scenerię z filmu braci Coen. Zima stulecia w Warszawie? Tak długo tu nie mieszkam (bo przecież pochodzę z kolebki życia czworonożnego na Ziemi) ale przez te prawie 20 lat czegoś takiego jeszcze nie widziałem tutaj. A przecież to dopiero początek. Ma sypać jeszcze 2 dni. Na szczęście w czwartek zrobiliśmy duże zakupy spożywcze, mamy wodę, w kaloryferach na razie grzeją (tfu, tfu:) – chyba przetrwamy. Byle tylko sceneria nie zaczęła ewoluować w stronę filmu „Pojutrze”.
Jako że jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami mieszkania, nad którym nie ma już żadnego mieszkania, a developer/projektant zapomniał o zamontowaniu nad naszym balkonem daszka, byłem zmuszony pożyczyć od naszego osiedlowego konserwatora wielką łopatę od śniegu i odśnieżyć nasz cały balkon, na którym warstwa śniegu sięgała mi po kolana. Czegoś takiego jeszcze w naszym nowym mieszkaniu nie przeżyłem. Szkoda tylko, że nasze biedne Siostry Sisters na razie nie mogą skosztować tej fantastycznej zimy. A 5 minut spacerkiem, w Parku Morskie Oko mamy wspaniałą saneczkową górkę. No niestety, obydwie nadal w krainie gila, lekki stan podgorączkowy wciąż się snuje, nie nadają się i tyle.

Wczoraj nastąpiło niewybaczalne zerwanie ciągłości naszego codziennego blogowania (przecież idziemy na rekord liczby postów w jednym blogu po tej stronie Mississipi – poza tym, jeśli nie wygramy Bloga Roku za poziom i styl, to może w kategorii najwięcej słów/liter na cm kwadratowy przestrzeni internetowej coś zawalczymy), ale Honeyuś poszła wieczorem na para-służbowy bankiet (wiecie, ta praca w show biznesie odzieżowym zobowiązuje – chociaż koniec końców sprowadza się to do histeryczno-orgiastycznego pandemonium ), a ja poszedłem do kina …. domowego oczywiście (instrukcje nadal czekają na przeczytanie ale udało się w sposób intuicyjny posklejać pudełka w całość). Tak więc, dzisiaj z samego rana (no dobrze, może tak wcześnie już nie jest) nadrabiam.

Już wkrótce zaprezentujemy nowe emploi sceniczne Leny… to be continued…. expect the unexpected….

Komentarze

  1. Ze stacji Nadzieja odjechał pociąg
    mijał bezkresne pola
    przez górskie łańcuchy
    doliny rozpaczy toczył stalowe koła
    Wiózł ze sobą ogrom wiary
    spieszył się chcąc dotrzeć do celu
    Przez stację Pokora przejechać musiał
    stało tu jednak nie wielu
    Gdy mijał Samotnie rzeka łez wezbrała
    toczyła się wartkim nurtem
    i prawie dogonić już pociąg miała
    lecz wpadła w rozpaczy studnię
    Pociąg parł na przód ominął Nostalgię
    bardzo szerokim łukiem
    bo tutaj czyhała Depresja nic więcej
    wpadł by w jej sidła z hukiem
    Pędził więc pociąg jak oszalały
    tor przeznaczenia -zbyt kręty
    wagony ledwo trzymały się trasy
    giął się gdy wchodził zakręty
    Lasy góry i piękne doliny
    wszystko to pociąg omijał
    zatrzymał się jeszcze na stacji Wina
    a tu przez peron przebiegła drwina
    Przejechał jeszcze przez cichą Skromność
    i pusty też zastał peron
    jedynie liście co spadły z dębu
    tworzyły złotawy welon
    Pędził do celu nie chciał już postoju
    sensu nie było żadnego
    bo każdy pragnął by dotarł na stację
    gdzie Miłość Wiara i Nadzieja obejmie każdego
    Lenka.....zdrowia życzę i siły wielkiej:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p