Przejdź do głównej zawartości

Anioły, pszczoły, łabędzie, dziadki do orzechów czyli Siostry Sisters prezent „Szał pał”

To co zobaczycie w załączonym filmiku (jednym z 5 dzisiaj nakręconych) przeczy zupełnie obrazowi sytuacji w naszej rodzinie, jaki moglibyście sobie wyrobić na bazie ostatnich postów. Że taki dół, że ciągle chore, że ciągła niepewność, że ciągły stres, że katar, że gorączka, etc. Po obejrzeniu filmiku może nawet pomyślicie, że cała ta białaczka Leny to wielka ściema obliczona na zaistnienie w mediach (przecież już zaliczyliśmy TVN24, „Kawa czy herbata” w programie 1 TVP też się o nas dopominała, niedługo czas na ekranizację w Hollywood) albo na wyrwanie czytelnikom serca i trzewi ze wzruszenia i wygranie konkursu na Blog Roku 2009 (no wiecie, ta wycieczka). Ale uwierzcie, tak nie jest. Z drugiej strony, zdarzają się takie dni, że faktycznie funkcjonujemy jak normalna, a nawet trochę nadenergetyczna, rodzina. Dzisiaj Siostry Sisters miały taki właśnie flow. Dostały jakiś czas temu od jednej z babć książeczkę z puzzlowymi układankami na motywach 4 klasycznych baletów z dołączoną płytą CD z muzyką Czajkowskiego do tychże baletów i dzisiaj rozpoczęły eksploatację tej płyty. Chyba można powiedzieć, że zakończyła się era kolędowa, a nastał czas pierwszej fali fascynacji muzyką klasyczną (dobre i to, bo przecież mogły się zakochać w muzyce Bayer Full). I tak właśnie Siostry Sisters spędził dzisiejsze popołudnie/wieczór. I bardzo mnie i Honeyusi się to podobało. I Siostrom owszem też.



A na froncie walki z patologiami zdrowotnymi względne uspokojenie sytuacji. Wczorajsza diagnoza podczas drugiej, wieczornej wizyty u lekarza z Matyldą (bo jak Honeyuś napisała, z naszą paranoją konsultujemy daną sytuację zdrowotną przynajmniej z trzema lekarzami, a jak się da to nawet zaliczamy dwie wizyty lekarskie) miała, jak się okazuje, charakter samospełniającej się przepowiedni. Pani doktor stwierdziła, że najbardziej prawdopodobną przyczyną nagłego nawrotu gorączki u Matyldy jest sprzężenie końcówki infekcji i wyrzynających się zębów i …. dzisiaj już zero śladu gorączki, Matylda w super formie, królik Duracella znowu ledwo nadąża = Matylda Strikes Back. Lena również w bardzo dobrej formie, wczorajsze wyniki morfologii były bardzo dobre, cyty na poziomie zdrowego dziecka (ale trudno się dziwić skoro miała taką przerwę w chemii), tak więc miała i siłę i samopoczucie aby dotrzymywać kroku Matyldzie.
A zatem, w ramach naszej codziennej wznosząco-opadającej sinusoidy dobrych/złych/lekkich/ciężkich/optymistycznych/dołujących dni, dzisiejszy należy zaliczyć do tych na plus. A jutro ma pojawić się błękitne niebo i słońce (chociaż temp. -15 st.) = ładujemy baterie i napawamy się pięknem otaczającego świata (co oczywiście nie powinno nas zwieść i nie możemy zapominać o zapowiadanym przeze mnie rychłym końcu cywilizacji ;))

Komentarze

  1. koniec cywilizacji końcem, ale o przyszłość baletu polskiego możemy być spokojni. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne jest popatrzec na taką radość i pure happiness, nie do końca zapominając o chorobie baletnicy, bo wszystko nagle wraca do właściwych rozmiarów i nawet zbliżająca sie sesja nie jest taka straszna. pzdr!

    OdpowiedzUsuń
  3. nanannana, super! :))))
    Małgo

    OdpowiedzUsuń
  4. rewelacja!!! Obie baletnice po prostu pierwsza klasa. Cekinowe okulary - bardzo ładne, i skąd indąd chyba znajome - ale odrobinę przeszkadzały w obrotach. czy tylko mi się wydaje? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super tancereczki motyleczki:)Fajnie wyglada Matylda jak nasladuje starsza siostre, mozna patrzec i patrzec:)Slodkie sa te Wasze dziewczynki!Okularki moze przeszkadzaja,ale widac profesjonalizm i Lena sobie doskonale radzi!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p