Przejdź do głównej zawartości

Broviac story - reaktywacja

Broviac się zapchał :/. Odwiedziliśmy dziś nasz szpital i niestety. Przy próbie pobrania krwi zero ruchu. 10 dni nieużywania i już mamy problem.
Niby zakończyliśmy już najgorszy etap leczenia i i tak Broviac byłby niedługo usuwany, no ale jeszcze czekają nas 4 podania Metotreksatu dolędźwiowo, a więc w znieczuleniu ukochanym Mleczkiem, które jest podawane właśnie przez Broviac.
Pan Doktor chce więc spróbować Broviac przepchać, i jak to zazwyczaj bywa, ma to swoją cenę. Musimy zastosować Aktylise - lek przeciwzakrzepowy z całą listą skutków ubocznych :/. Tymczasem Lena wstępnie zaakceptowała zakładanie wenflonów w zamian za Mleczko, więc się trochę wahamy czy nie lepiej byłoby się Broviaca na tym etapie pozbyć i oszczędzić Lenkowemu organizmowi podawania tego leku...
Ale Pan Doktor uważa, że lepiej byłoby tego spróbować...
No nic, mamy czas do poniedziałku.
Wyniki tymczasem troszkę podrosły. Granulocytów już 400, reszta bez zmian czyli dobrze :)))

Komentarze

  1. Super,ze wyniki rosna:)Lenka jest bardzo dzielna!Mnie na sama mysl tego badania gesia skorka sie pojawila.Niezwykle i dzielne to Wasze dziecko!Leneczko trzymam kciuki i moc dobrej energii posylam do Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. FLUDY!!!! Dobra energia dla dzielnej Leneczki!!Trzymam kciuki
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. No żeszzzzzzzz. Jak nie urok to ....przemarsz wojsk. Lenko kciuki za Broviac'a, Rodzice za jak najlepsze w skutkach decyzje

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p