Dziś mieliśmy napięty plan już na starcie, a telefon od dr. Michała jeszcze nam dzień zagęścił...
Doktor zadzwonił do mnie rano z prośbą, by Lenka przyszła do szpitala na... zastrzyk!
Tak zupełnie poza harmonogramem leczenia. Zaniepokoiło mnie to ciutkę - nie powiem... A więc podrążyłam i okazało się, że wczoraj na Oddziale Dziennym pojawił się (podobno na chwilę) chłopiec z półpaścem.
Od razu wyjaśniam skąd ta panika. Półpasiec jest wywoływany przez ten sam wirus co ospa wietrzna, bardzo groźny dla dzieci z białaczką. I słowo „groźny” to w sumie eufemizm - dla niektórych śmiertelny.
No więc wiecie, rozumiecie... Zmroziło mnie.
Miałyśmy się stawić na „zastrzyk podskórny” między 17.00 a 18.00.
Tymczasem dziś byłyśmy również umówione w Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej na spotkanie zapoznawcze. Postanowiłam nie paikować i pojechałyśmy. Najpierw przemiła pani Ania – logopeda, próbowała porozmawiać z Lenką, która choć bardzo zainteresowana, akurat dziś postanowiła nie mówić. Wreszcie udało się ją jednak zachęcić do jakiejś artykulacji i ustalić, że można by trochę nad Lenki wymową popracować. Ja zaś dostałam zestaw ćwiczeń do wykonywania w domu, a zapewne uda się też ustawić jakieś spotkania z p. Anią.
Później była chwilka zabawy z panią Kasią, która „testowała” z Lenką poradniowe zabawki. Nasze dziecko, Mistrz układanek, wykazało się konsekwencją, bystrością i szybkością – wszystko w milczeniu ;).
Ale fajnie, pierwsze spotkanie zaliczone, Lenka zadowolona J
W domu czekała już na nas nasza przedszkolanka –Małgosia. Niestety dzisiejszy zakres zabaw został tajemnicą (ja pojechałam do pracy) – mam zapytać jutro Małgosi, bo Lena milczy.
A wieczorem szpital. Przygotowałam Lenkę, że będzie zastrzyk.
– W paluszek? – spytała Lenka.
- Raczej nie, kochanie. Pewnie w rączkę lub nóżkę.
- Dobra – powiedziało DzDz (Dzielne Dziecko)
Tymczasem na oddziale niespodzianka. Jednak nie zastrzyk, tylko zwykłe podanie leku przez Broviac – uff.
Lena dostała immunoglobulinę – czyste przeciwciała wirusa ospy. Teoretycznie ma teraz odporność. Na trochę.
Nie było reakcji alergicznej – idziemy do domu.
Wykleiłyśmy w międzyczasie ze dwie książeczki, pokolorowałyśmy obrazki – szkoda, ze nie ma takiej dyscypliny sportowej. Lena miałaby Złoto, jak nic J.
W domu jeszcze wymarzona kolacja. Koniecznie sałatka warzywna! Ma być!
Matka mistrz kombinatoryki kuchennej stosowanej odpowiedziała na zapotrzebowanie społeczne, choć może niewystarczająco szybko, ale jednak. Dziecko doceniło.
Po kąpieli Mistrzyni Naklejek padła jak ścięta, nie wiem czy słyszała koniec bajeczki na dobranoc
Doktor zadzwonił do mnie rano z prośbą, by Lenka przyszła do szpitala na... zastrzyk!
Tak zupełnie poza harmonogramem leczenia. Zaniepokoiło mnie to ciutkę - nie powiem... A więc podrążyłam i okazało się, że wczoraj na Oddziale Dziennym pojawił się (podobno na chwilę) chłopiec z półpaścem.
Od razu wyjaśniam skąd ta panika. Półpasiec jest wywoływany przez ten sam wirus co ospa wietrzna, bardzo groźny dla dzieci z białaczką. I słowo „groźny” to w sumie eufemizm - dla niektórych śmiertelny.
No więc wiecie, rozumiecie... Zmroziło mnie.
Miałyśmy się stawić na „zastrzyk podskórny” między 17.00 a 18.00.
Tymczasem dziś byłyśmy również umówione w Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej na spotkanie zapoznawcze. Postanowiłam nie paikować i pojechałyśmy. Najpierw przemiła pani Ania – logopeda, próbowała porozmawiać z Lenką, która choć bardzo zainteresowana, akurat dziś postanowiła nie mówić. Wreszcie udało się ją jednak zachęcić do jakiejś artykulacji i ustalić, że można by trochę nad Lenki wymową popracować. Ja zaś dostałam zestaw ćwiczeń do wykonywania w domu, a zapewne uda się też ustawić jakieś spotkania z p. Anią.
Później była chwilka zabawy z panią Kasią, która „testowała” z Lenką poradniowe zabawki. Nasze dziecko, Mistrz układanek, wykazało się konsekwencją, bystrością i szybkością – wszystko w milczeniu ;).
Ale fajnie, pierwsze spotkanie zaliczone, Lenka zadowolona J
W domu czekała już na nas nasza przedszkolanka –Małgosia. Niestety dzisiejszy zakres zabaw został tajemnicą (ja pojechałam do pracy) – mam zapytać jutro Małgosi, bo Lena milczy.
A wieczorem szpital. Przygotowałam Lenkę, że będzie zastrzyk.
– W paluszek? – spytała Lenka.
- Raczej nie, kochanie. Pewnie w rączkę lub nóżkę.
- Dobra – powiedziało DzDz (Dzielne Dziecko)
Tymczasem na oddziale niespodzianka. Jednak nie zastrzyk, tylko zwykłe podanie leku przez Broviac – uff.
Lena dostała immunoglobulinę – czyste przeciwciała wirusa ospy. Teoretycznie ma teraz odporność. Na trochę.
Nie było reakcji alergicznej – idziemy do domu.
Wykleiłyśmy w międzyczasie ze dwie książeczki, pokolorowałyśmy obrazki – szkoda, ze nie ma takiej dyscypliny sportowej. Lena miałaby Złoto, jak nic J.
W domu jeszcze wymarzona kolacja. Koniecznie sałatka warzywna! Ma być!
Matka mistrz kombinatoryki kuchennej stosowanej odpowiedziała na zapotrzebowanie społeczne, choć może niewystarczająco szybko, ale jednak. Dziecko doceniło.
Po kąpieli Mistrzyni Naklejek padła jak ścięta, nie wiem czy słyszała koniec bajeczki na dobranoc
Serdecznie pozdrawiam mala dzielna Lenke i cala rodzinke:)Ufff...jak dobrze,ze jest wszystko dobrze.Buziak dla Lenki:)
OdpowiedzUsuńBuziaki dla Dzielnego Dziecka.
OdpowiedzUsuńŁoj faktycznie powiało grozą. Dobrze, że reakcja lekarza była przytomna. Kciuki za Was i buziaki dla Dzielnego Dziecka!
OdpowiedzUsuń