Coś się w Leny zegarku biologicznym popsuło, a może to zmieniła się intensywność i głębokości jej snu, anyway, tak jak kiedyś poranek był zarządzalny, bo o 6:30/6:45 budziła się tylko Matylda i jej wrzaski łóżkowe nie były w stanie zmusić Leny choćby do zmarszczenia czoła i szybka ewakuacja Matyldy do łazienki, gdzie towarzyszyła ojcu w prysznicu i przy goleniu, pozwalała Lenie dalej chrapać do 9-tej, tak teraz niestety pierwszy poranny wrzask Matyldy wybudza również Lenę i kiedy siedzę w łazience z Matyldą nagle otwierają się drzwi i wkracza Pac-Man/Barbapapa (czyli Lena w swoim śpiworku) i zaczyna się wesoły poranek z dwoma córkami. Najzabawniejszy obrazek jest kiedy o poranku ni stąd ni zowąd wychodzą z pokoju i zaczynają sunąć (dosłownie sunąć) korytarzem dwie Barabapapy – very funny!!
Tak więc super-ojciec rano opędza dwie latorośle, ledwo zdąża zająć się sobą i równo o 8:00 daje długo wyczekiwany sygnał „A teraz córeczki, idzie obudzić mamę”, co powoduję u nich nagły zryw do galopu i w 3 sekundy później na śpiącą matkę spadają dwa kilkunastokilogramowe worki wypełnione ludzkim ciałem i następuje pełnia szczęścia, tymczasem ojciec oddala się w bliżej nieustalonym kierunku.
Już nie pamiętam, czy kiedyś wprowadzając do naszej epickiej opowieści postać Wrzaskuna, czyli Matyldy, zaopatrzyliśmy to w odpowiedni rys biograficzno-psycho-fizyczny, uzasadniający ten przydomek. Jakkolwiek sytuacja mocno się zmieniła i ze starego Wrzaskuna 24h/doba pozostał już tylko Wrzaskun poranny, to udało mi się odgrzebać stary filmik (niby nie taki stary, bo z maja 2009, ale dla takiego młodego organizmu żywego to prawie ¼ jej życia), który w jakimś stopniu obrazuje poziom hardcore’u jaki stał się naszym udziałem. UWAGA: FILM ZAWIERA SCENY DRASTYCZNE I JEST PRZEZNACZONY TYLKO DLA MATEK O SILNYCH NERWACH I WYSOKIM POZIOMIE ODPORNOŚCI NA DZIECIĘCY SZANTAŻ PŁACZEM. Zwracam uwagę na okolice 33-ciej sekundy i 1:10 sekundy, kiedy pojawiają się charakterystyczne histeryczne drgawko-wstrząsy rąk i stóp. Ten filmik, który trwa ok. 1:19 minuty, to tylko fragment, sytuacji, która trwała (w identycznym wydaniu) ok. minut 30. A takich sytuacji w ciągu dnia przeżywaliśmy kilka do kilkunastu. A to bo się szuflada nie chciała otworzyć, a to dlatego, że pralka nie chciała z Matyldą rozmawiać, etc. Proszę tylko nie donosić do TPD lub pogotowia opiekuńczego – filmowanie tego zjawiska nie było przejawem sadyzmu ojca – po prostu dla potomnosti. Myślę, że jeżeli kiedyś potrzebna byłaby ścieżka dźwiękowa dla sequela „Krzyku” Skolimowskiego, to możemy podrzucić do zmiksowania kilka nagrań z Matyldą
Ja tu gadu gadu o pierdołach, a tymczasem life goes on, szczęśliwie poziom wrzasku zmalał, Lena kontynuuje połykanie sterydów i innych medykamentów, które łyka jak młody pelikan (Potas raz! z przyjemnością! Ranigast – uuuuu kwaśne, ale również z wielką przyjemnością, zresztą kwasiuchy dla Leny to bajcik, bo zawsze w knajpie każe sobie zamówić kilka ćwiartek cytryny lub limonki, które wysysa i zjada saute bez mrugnięcia okiem), czuje się dobrze, chociaż zaczyna się już niemożebnie nuuuuudzić. Jednak przedszkole i kontakt z rówieśnikami są niezastąpione. Już rano zaraz po przebudzeniu, Lena komunikuje, że nic już jej nie bawi, żadne książeczki, obrazki, wycianki, że się nudzi i prosi o bajkę w TV. Mamy nadzieję, że nie jest jeszcze tak źle i jest to po prostu lekka forma szantażu o bajkę ale faktem jest, że musimy jej jak najszybciej zorganizować rozrywkę quasi-przedszkolną i z wielką intensywnością rekrutujemy panią domową przedszkolankę. Zbliżamy się już do finału (hopefully).
Tak więc super-ojciec rano opędza dwie latorośle, ledwo zdąża zająć się sobą i równo o 8:00 daje długo wyczekiwany sygnał „A teraz córeczki, idzie obudzić mamę”, co powoduję u nich nagły zryw do galopu i w 3 sekundy później na śpiącą matkę spadają dwa kilkunastokilogramowe worki wypełnione ludzkim ciałem i następuje pełnia szczęścia, tymczasem ojciec oddala się w bliżej nieustalonym kierunku.
Już nie pamiętam, czy kiedyś wprowadzając do naszej epickiej opowieści postać Wrzaskuna, czyli Matyldy, zaopatrzyliśmy to w odpowiedni rys biograficzno-psycho-fizyczny, uzasadniający ten przydomek. Jakkolwiek sytuacja mocno się zmieniła i ze starego Wrzaskuna 24h/doba pozostał już tylko Wrzaskun poranny, to udało mi się odgrzebać stary filmik (niby nie taki stary, bo z maja 2009, ale dla takiego młodego organizmu żywego to prawie ¼ jej życia), który w jakimś stopniu obrazuje poziom hardcore’u jaki stał się naszym udziałem. UWAGA: FILM ZAWIERA SCENY DRASTYCZNE I JEST PRZEZNACZONY TYLKO DLA MATEK O SILNYCH NERWACH I WYSOKIM POZIOMIE ODPORNOŚCI NA DZIECIĘCY SZANTAŻ PŁACZEM. Zwracam uwagę na okolice 33-ciej sekundy i 1:10 sekundy, kiedy pojawiają się charakterystyczne histeryczne drgawko-wstrząsy rąk i stóp. Ten filmik, który trwa ok. 1:19 minuty, to tylko fragment, sytuacji, która trwała (w identycznym wydaniu) ok. minut 30. A takich sytuacji w ciągu dnia przeżywaliśmy kilka do kilkunastu. A to bo się szuflada nie chciała otworzyć, a to dlatego, że pralka nie chciała z Matyldą rozmawiać, etc. Proszę tylko nie donosić do TPD lub pogotowia opiekuńczego – filmowanie tego zjawiska nie było przejawem sadyzmu ojca – po prostu dla potomnosti. Myślę, że jeżeli kiedyś potrzebna byłaby ścieżka dźwiękowa dla sequela „Krzyku” Skolimowskiego, to możemy podrzucić do zmiksowania kilka nagrań z Matyldą
Ja tu gadu gadu o pierdołach, a tymczasem life goes on, szczęśliwie poziom wrzasku zmalał, Lena kontynuuje połykanie sterydów i innych medykamentów, które łyka jak młody pelikan (Potas raz! z przyjemnością! Ranigast – uuuuu kwaśne, ale również z wielką przyjemnością, zresztą kwasiuchy dla Leny to bajcik, bo zawsze w knajpie każe sobie zamówić kilka ćwiartek cytryny lub limonki, które wysysa i zjada saute bez mrugnięcia okiem), czuje się dobrze, chociaż zaczyna się już niemożebnie nuuuuudzić. Jednak przedszkole i kontakt z rówieśnikami są niezastąpione. Już rano zaraz po przebudzeniu, Lena komunikuje, że nic już jej nie bawi, żadne książeczki, obrazki, wycianki, że się nudzi i prosi o bajkę w TV. Mamy nadzieję, że nie jest jeszcze tak źle i jest to po prostu lekka forma szantażu o bajkę ale faktem jest, że musimy jej jak najszybciej zorganizować rozrywkę quasi-przedszkolną i z wielką intensywnością rekrutujemy panią domową przedszkolankę. Zbliżamy się już do finału (hopefully).
ojej, takie spokojne siedzenie w kaciku i plakanie...Nasza Marcepanka rzuca sie na ziemie, wali glowa, wierzga, wije sie i wrzeszczy! To dopiero widok:) Na szczescie, poniewaz jest druga nie mamy czasu i nie zwracamy uwagi. Na poczatku jeszcze walczyla teraz probuje zdazyc za uciekajacymi nogami niani, moimi, taty lub siostry wiec jej raczej szybko przechodzi:) Buziaki dla Was! Wysylamy, trzymamy i sciskamy co sie da jak zwykle!
OdpowiedzUsuńpaulina h.
Po tym wstępie spodziewałam się niezłej jazdy... i tu rozczarowanie wcale nie było tak źle...lajcik;-)) Chyba przesadzacie, Wrzaskun wcale nie jest taki zły;-))) Dobrze, że już tylko rano objawia swój wokalny talent;-))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Karolina
OJEJ!!!Prawdziwy wrzaskunek z Matyldy:)Zal mi biedna tak placze,a ojciec spokojnie filmuje:):)Ja juz tez widzialam gorsze akcje!Macie lajcik:)Pozdrowionka
OdpowiedzUsuń