Przejdź do głównej zawartości

Sen to największy skarb

Nie ma to jak zostawić swoje małoletnie stadko u dziadków na noc. Co za ultra-przyjemna okoliczność. Pobudka o 10:00, zero krzyków i ciśnienia o poranku, relaks, czas i świat pod kontrolą, poranna kawa, poranny papieros, zero nerwowego pośpiechu i ścisku z żołądku… czysta radość. Można by zapytać – po co ci to było w takim razie – ech … to materiał na inną opowieść i innego bloga. Anyway, wczoraj po odstawieniu do dziadków i ułożeniu do snu dziatwy wyszliśmy w miasto z małżonką mą i oddaliśmy się sami gastrofazie. Plany załapania się na ostatki festiwalowych seansów spełzły na niczym, więc pozostała nam gastronomia i tak to się zakończyło. Animuszu na dalszy tour de Varsovie nie było, clubbing nas nie wciągnął (idealną wymówką jest historia o wszechobecnych fruwających w powietrzu w klubach wirusach i nieuniknionym zaciągnięciu do domu infekcji), skończyliśmy jak stare dziady – taxi i do domu spać. SPAĆ!! To bardzo rzadkie dobro w naszym życiu. Oddaliśmy się temu całkowicie i w zupełności. This is it!
A potem zgarnęliśmy siostry sisters od dziadków i pojechaliśmy w odwiedziny do Nel, Lenkowej towarzyszki białaczkowej niedoli. Było przesympatycznie (dziękujemy Natalio i Michale), ale głównie dla nas, rodziców i Matyldy. Dwie pacjentki większość czasu spędziły osowiałe i tępo wlepione w filmy (chociaż Nel wykazywała jednak trochę aktywności). Spodziewaliśmy się przed tym spotkaniem, że może ono przybrać taki obrót (czyli leżą dwa warzywa i aktywizują się tylko na sygnał do jedzenia) i tak też było. Za to Matylda tryskała energią, woziła Zenka w wózku z uporem godnym lepszej sprawy, tańczyła, podskakiwała. Tak właściwie to to wszystko nuda, nic ciekawego się nie zdarzyło przez ten weekend. I dobrze, a co ma się zdarzać – niech będzie spokój i tyle. A poza tym, to mam niemoc intelektualno-werbalną i muszę iść spać.

Komentarze

  1. Duzo pozytywnej mocy i energii dla Lenki:)Pozdrawiam serdecznie.Buziak dla Lenki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. wściekłe to choróbsko. Wysyłamy Leniutkowi moc energii do walki z tym dziadostwem. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla Lenki i Nel moc wszechmocy!!! Fajnie, że znalazł się czas tylko dla Was, i sen, i poranek. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p