Przejdź do głównej zawartości

Połykacze piłek plażowych (tych mniejszych) trzymają się mocno!

Wiecie, mamy tu takiego jednego, małego połykacza, połknęła co prawda taką lekko sflaczałą piłkę ale jednak należy do klubu. I trzyma się mocno. Kolejny dzień w dobrej formie, bez infekcji, bez gorączki (chociaż jakieś 37.1-37.3 nam się tu snuje, ale to chyba raczej objaw walki jej słabiutkiego i bezbronnego organizmu z czymś co ją próbuje atakować, a nie oznaka poddania się), z coraz większym życiowym animuszem, z nieustającym apetytem i coraz częstszym uśmiechem. Stan warzywa ewidentnie odszedł w zapomnienie.

Od wczoraj z kolei towarzyszy nam festiwal siostrzanej miłości i opiekuńczości ze strony siostry starszej w kierunku siostry młodszej. Wczoraj (znam tylko z opowieści) Lenka siedziała z Matyldą przy stole, pomagając jej, instruując ją, doradzając i czasami wykonując za Matyldę różne zadania z zeszycików dla 2-latka. Wycinaki, wyklejanki, malowanki (w których Lena jest już niedoścignionym mistrzem) były przez Siostry Sisters Team rozwalane momentalnie. Udział Matyldy był oczywiście symboliczny ale Lena naprawdę była cierpliwa i ukazała nam, zupełnie do tej pory nieznane nam, oblicze troskliwej i opiekuńczej starszej siostry. Wieczorem, kiedy wróciłem z pracy, zastałem ja obydwie, siedzące SPOKOJNIE I BEZ PERMAMENTNEGO SZTURCHANIA SIĘ ŁOKCIEM I SPYCHANIA na jednym, Lenkowym krzesełku, przy komputerze, na którym Lenka demonstrowała młodszej siostrze swoją ulubioną stronę www.poissonrouge.com z zabawami edukacyjnymi dla dzieci. I co chwila padało „Matylku, tutaj naciśnij, tutaj się pompuje ten balon” albo „Matyl, zobacz, tu jest biedronka, no naciśnij tutaj to rozłoży skrzydła i poleci” I Matylda naciskała, przesuwała palcem po Touch pad’zie, była wniebowzięta. Lena ewidentnie cieszyła się jej radością. Co za cudowny widok, naprawdę się wzruszyłem. Dzisiaj to samo, wspólna zabawa, współpraca zero kłótni na wspólnym stołku!! Sesja zdjęciowa poniżej. A więc jednak, to naprawdę jest możliwe, to co ludzie opowiadają to nie bajki!!! Rodzeństwo może się sobą zajmować!! Rodzice mogą mieć chwilę luzu!! Witaj zapomniana upragniona wolności!! Już niedługo będziemy zostawiać Matyldę z Leną na noc a my w miasto! :)






Ale póki co, wracamy do szarej hematologiczno-onkologicznej rzeczywistości. Jutro, miejmy nadzieję, pojedziemy z koksem, czyli leczeniem i dostaniemy ostatnią dawkę 2 wiedźm (Winkrystyna i Daunorubicyna). A potem trzeba odbudować formę i krwinki żeby za tydzień móc przywalić Endoxanem. Podobno mało kto bierze tego killera w terminie, bo mało kto jest się w stanie na tyle podźwignąć żeby go w tak krótkim odstępie czasu znowu przygwoździć do ziemi. Zobaczymy, wierzymy w moc Waszych dobrych fluidów i moc organizmu Leny, który wiele razy już pokazał, że jest hardy, uparty i się łatwo nie poddaje. Niech MOC będzie z Leną!!

Komentarze

  1. Dziwczynki wygladaja slicznie:)Leneczko!Niech MOC bedzie z Toba!!!Trzymamy kciukasy,posylamy pozytywna energie i dobre fluidy:)buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. cieszę się, że Lenka wraca do życia:)
    nie wiem jak to teraz, ale jak my się leczyliśmy, to terapia trwała 104 tygodnie. bez względu na ewentualne przerwy na odbicie (nam się wszystko bardzo wydłużało). jeśli nic się nie zmieniło, to się nie ma co spieszyć i spokojnie odczekać, aż wyniki wrócą do stanu względnej normy;) buziaki kochani. regenerujcie się:)
    Mama Misia

    OdpowiedzUsuń
  3. Tez się wzruszyłam przyznam. Tym bardziej, że chyba nieprędko mam szansę na taką komitywke u moich potomków.
    Lenko keep ścisking, niech moc będzie z Tobą i z Wami wszystkimi!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. śliczne dziewczyki!!
    Dobra energi powędrowała do Was w zwiększonym nakładzie,kciuki na strazy jak zwykle czujne,zwarte i gotowe:)
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Moc mocy dla Lenki!!! Cudne dziewczynki. Buziaki dla księżniczek. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p