Przejdź do głównej zawartości

Parasol ochronny nadal działa

I jak na razie ochrania Lenę skutecznie. Kolejny dzień bez infekcji/gorączki/złego samopoczucia i innych niesprzyjających okoliczności. Lena otulona w szal z dobrych fluidów odpiera dzielnie ataki złego otoczenia (właściwie to ataki z wewnątrz też, bo gorączka neuropeniczna wirusów i infekcji z zewnątrz nie potrzebuje). Tak trzymać (kciuki oczywiście również też).

Dzięki wczorajszym zabiegom synchro-dynamicznym, udało nam się zasymilować dzisiejszy poranny atak przestawionego czasu i dziewczyny obudziły się o godzinach w miarę cywilizowanych. Niestety, wczorajsza próba wczucia się w fabułę dwóch równolegle oglądanych horrorów spowodowała niepowetowane straty w zasobach snu do wykorzystania ale cóż, głupota ludzka nie zna granic i się za nią płaci – rano stan lekkiego warzywa był udziałem mamy i taty. Pomimo to, dzielnie stawiliśmy czoła przeciwnościom, w czym żywotnie pomagają nam książeczki z wyklejankami z serii „Zaczarowane stroje” (wiecie, Księżniczki, Baletnice, Lalki, etc, wszystko ociekające różem, notabene, takie albumiki kreują niezły obraz świata – te różowe dziewczynko-podobne stwory, non-stop się tylko przebierają na przyjęcie, bawią na przyjęciach, idą na shopping aby kupić super ciuch na przyjęcie, stroją się przed wyjściem na spacer do parku, stroją się przed wyjściem do koleżanki, etc = kompletna katastrofa – inwazja pink konsumpcjonizmu na całego). Na szczęście Lenie przypadł też do gustu Bugs Bunny”, to klasyka światowego kina – może on nauczy jej jakichś zdrowych obywatelskich postaw:)

Pomimo coraz mniejszych dawek sterydu festiwal gastro-monstrualny trwa w najlepsze – Lena zjada standardowo jajo na śniadanie, średnio 2 obiady dorosłego człowieka, w międzyczasie podjadając jajo na twardo, ciasto, deserek, deserek, jajo, płatki kukurydziane, groszek konserwowy z majonezem, itd. Jej wypowiadane przeciągłym, proszącym jękiem (któremu towarzyszy równie serce wyrywające proszące spojrzenie) „Jajo!” nie znosi sprzeciwu. Kolejnej miski zupy, dokładki drugiego dania, też nie potrafimy odmówić. Mamy tylko nadzieję, że dzisiaj, dzięki temu, że strzeliła kilka kupek w ciągu dnia, oszczędzony nam będzie nocny program pt. „Wielka, Ogromna Kupa Atakuje”.

Przed snem Lenka dostała nowego jeża na głowie. Chemia zbiera żniwo, włoski zaczynają jej coraz intensywniej wyłazić, stwierdziliśmy zatem, że zanim zacznie wyglądać jak nierówno oskubana kura wyrównamy jej fryzurę. Wygląda prześlicznie z tą swoją idealnie ukształtowaną główką. Śliczny, okrągło-pućkowy słodziak.

A jutro, szpital. Bardzo ciekawi jesteśmy jakie będzie miała wyniki (w naiwności swojej liczymy, że jej się granulocyty odbiją i przeżyjemy miły surprise), ciekawe czy na tyle dobre żeby wziąć kolejną porcję leczenia. Oby tak, bo opóźnienia w terapii nam niepotrzebne. Z drugiej strony, jednak może warto podbudować formę, bo już wkrótce czeka nas endoxan i cytozary, które koszą niemiłosiernie. W związku z tym, nasza nieustająca prośba o kciuki, dobre fluidy, moc energii i energię mocy dla Leny pozostaje nieustająca. Keep ścisking!

Komentarze

  1. ścisking non stop jest grany! już nawet bez rozluźniania. Nauczyliśmy się wykonywac wszystkie codzienne czynności z zaciśnietymi kciukami!
    W między czasie wysyłam 120 litrowy worek na śmieci - przepraszam że na śmieci ale to był największy dostępny w domu...z dobrą energią i zdrowymi fluidami dla leny. Frania dorzuca jeszcze pare słoików z ulubionymi obiadkami - jak wiecie lubi dziewczyna zjeść, więc gest jest znaczący!
    Calusy dla rodziców i wrzaskuna i białego sudocremowego kota dyźka też. Kissss

    OdpowiedzUsuń
  2. ścisking kontynuuję, nadrabiając zaległości postweekendowe. Lena jest wielka i wierzymy w nią wszyscy- to musi działać!Natalia

    OdpowiedzUsuń
  3. Wlasciwie nie ustaje teraz w trzymaniu kciukow za szybki powrot do zdrowia Lenki. Na tym etapie trzymam za Twoje, Lenko granulocycy, niech sie szybciutko poprawia, co by wszystko inne szlo swoim trybem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Leneczko sciskamy kciukasy,moc energii i dobrych fluidow ciagle wysylamy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. i ja i ja ściskam myśle i przesyłam.

    trzymajcie się cieplutko
    donka

    OdpowiedzUsuń
  6. ja również dołączam moje kciuki, jesteście wspaniałymi rodzicami:) i macie cudne córeczki, oby tylko zdrówko dopisywało, pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. keep ścisking Super Rodzinko!! :):)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam, wczoraj do Was trafiłam i tak mi się jakoś zostało ... Przeczytałam wszystko od deski do deski i, jak pozwolicie, wproszę się na częstsze wizyty ... Podziwiam Lenkę, jaka jest dzielna, podziwiam Was za siłę i pozytywne myślenie. To ponoć 3/4 sukcesu !!! Trzymam kciuki za coraz lepsze wyniki Lenki. Przesyłam wór dobrych myśli i pozytywnej energii. Dołączam kubełek jodu dla zdrowotności :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. "Śliczny, okrągło-pućkowy słodziak." - patrzę na foty i widzę ślicznego,okrągło-pućkowego słodziaka. :) Buziaki dla Was!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p