Przejdź do głównej zawartości

Uroczy dzień w Kazimierzu .... i okolicach

What a wonderful day, jak mawiają Estończycy, dziś mieliśmy - absolutnie 100% satysfakcji. Przeurocza miejscówka (wczoraj sącząc wino wieczorem w stołówce/salonie, stwierdziliśmy z Honeyusią, że miejsce nie ma estetycznie słabego punktu), dzisiaj mogliśmy zakosztować okolicy. Przed południem rowerowa (na tutejszych, wyposażonych w foteliki, rowerach) wycieczka do Kazimierza, mnóstwo słońca, Wisła, statki, chill, Kazimierz po sezonie, nuda, droga na Ostrołękę...
Po powrocie i wrzuceniu Matyldy do popołudniowego spania, rozłożyliśmy Lenie koc w ogrodzie, wysypaliśmy jej wszystkie różowe gadżety (Barbie, kucyki, inne produkty chińskiego przemysłu tworzyw sztucznych) i napawaliśmy się idylliczną sielanką, tudzież sielankową idyllą. Piękne słońce, zacieniony ogród, Lena się bawi, my się bawimy z nią lub robimy sobie co chcemy - właśnie tak to sobie wyobrażaliśmy. Mamy apartament ok. 50 m. kw., w którym dziewczyny mogą się bawić w berka, w chowanego (włażą do szaf, których system wbudowanych w ścianę, ciągnie się przez kilka metrów), rozrzucać miliony swoch zabawek a i tak jest przestrzeń. Po południu kolejna wycieczka do Kazimierza, tym razem samochodem, bo chcieliśmy zabrać Lenie rowerek aby pojeździła po bulwarze nad Wisłą, potem wycieczka na wzgórze i zamek, czekolada w czekoladziarni - hedonizm, chill i relaks w najczystszej postaci. Teraz znowu siedzimy w salonie/stołówce, wypijamy kolejne wino, ja piszę posta, Honeyuś czyta książkę, czujemy się zrelaksowani i spokojni (bo Lena nie wykazuje jakichkolwiek symptomów czegokolwiek) = jest dokładnie tak jak miało być, tfu, tfu. tfu.

Foto-relacja (wiem, że lubicie fotki) poniżej:
Nasza miejscówka




















Ubaw na lunchu



















Crazy biker Lena



















A kuku














Heart touching

Komentarze

  1. No nie powiem -super tam macie :)Życzę kolejnych sielankowych dni i dużo słońca :)
    Sonia

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochani fantastycznie:)!Cieszcie sie tak pieknymi dniami:)Foteczki jak zawsze rewelacja-lubie bardzo na nie poopatrzec:)U nas dalej sloneczko, wiec posylam go duzo do Was:)Troszke zazdroszcze Wam tego wypoczynku,ale jak najbardziej dla Was zasluzony!!!Dziewczynki sa slodkie:)Zycze cudownego dnia i pozdrawiam serdecznie.Buzial dla Lenki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja życzę szczęścia i podniesionej wysoko do góry głowy. Wiem, że Wam się uda:*
    Ka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p