Yo yo everybody ścisking your kciuks!! I mean come on, we, rodzina Błasiako-Wiatrów, (a'propos, Lena kiedyś powiedziała, że mama nie jest jej rodziną bo się nie nazywa Błasiak - oj, przed nami skomplikowana dyskusja) ślemy Wam gorące pozdrowienia i dziękujemy message, bo chyba kciuks ścisking daje efekty - Lena walczy, katar słabnie, moc truchleje, dobre fluidy kłębią się nad głową - keep on ścisking!!
Siostry Sisters spędziły dzisiaj dzień u swojej ukochanej opiekunki, Pani Kasi - Pani Kasiu - składamy nieustające dziękczynne pokłony za wspaniałe atrakcje jakich im Pani dostarcza i że daje Pani radę zarzadzać tym rozbrykanym stadkiem. Z relacji dziewczyn wynika, że cały dzień bawiły się (czyli maltretowały) małego yorka Pani Kasi (a właściciwie jej córki, Moniki) - Roxy (zwaną również Roksanką). Jeżeli to prawda, to obawiam się o kondycję psychiczną pieska - żeby tylko nie przeżył załamania. Zakładam, że robiły też coś jeszcze ale trudno to z nich wyciągnąć. Jak już temat zejdzie na Roxy (a schodzi w pierwszym zdaniu), to inne tematy się nie pojawiają:)
Dzisiaj rozpisałem sobię majaczący przed nami coraz wyraźniej kolejny etap leczenia. Start 28-go września i teoretycznie 49 dni do 15-go listopada. I teraz everybody come on, huchamy, dmuchamy i ściskamy co się da (kciuki, gumowe kaczki, pręty stalowe) aby do początku tego etapu, wsztytkie -cyty osiągnęły himalajski poziom, start z którego pozwoli nam w miarę bezboleśnie i bezwypadkowo przejechać ten najbardziej hardcore'owy, a zarazem ostatni szpitalny, odcinek specjalny rajdu. Ale do tego czasu wrzucimy oczywiście parę postów (dokładnie 3 do 28-go, bo przecież nasz blog jest najczęściej zasilanym postami blogiem po tej stronie Missisipi).
Siostry Sisters spędziły dzisiaj dzień u swojej ukochanej opiekunki, Pani Kasi - Pani Kasiu - składamy nieustające dziękczynne pokłony za wspaniałe atrakcje jakich im Pani dostarcza i że daje Pani radę zarzadzać tym rozbrykanym stadkiem. Z relacji dziewczyn wynika, że cały dzień bawiły się (czyli maltretowały) małego yorka Pani Kasi (a właściciwie jej córki, Moniki) - Roxy (zwaną również Roksanką). Jeżeli to prawda, to obawiam się o kondycję psychiczną pieska - żeby tylko nie przeżył załamania. Zakładam, że robiły też coś jeszcze ale trudno to z nich wyciągnąć. Jak już temat zejdzie na Roxy (a schodzi w pierwszym zdaniu), to inne tematy się nie pojawiają:)
Dzisiaj rozpisałem sobię majaczący przed nami coraz wyraźniej kolejny etap leczenia. Start 28-go września i teoretycznie 49 dni do 15-go listopada. I teraz everybody come on, huchamy, dmuchamy i ściskamy co się da (kciuki, gumowe kaczki, pręty stalowe) aby do początku tego etapu, wsztytkie -cyty osiągnęły himalajski poziom, start z którego pozwoli nam w miarę bezboleśnie i bezwypadkowo przejechać ten najbardziej hardcore'owy, a zarazem ostatni szpitalny, odcinek specjalny rajdu. Ale do tego czasu wrzucimy oczywiście parę postów (dokładnie 3 do 28-go, bo przecież nasz blog jest najczęściej zasilanym postami blogiem po tej stronie Missisipi).
Ba, po tej stronie Missisipi az do drugiej strony Missisipi! Ale zasilany obustronnie! Co tylko mam wysylam i oby sie wszystko udalo!!
OdpowiedzUsuńJa tez wysylam najmocniej jak sie da!!!!Buziak dla Lenki:)
OdpowiedzUsuńNasza cała rodzina trzyma kciuki ;)) Zosia często mówi "mama chodź poczytamy co u Lenki" i ściskamy kciuki, a ja każdy ranek w pracy zaczynam od zaciskania kciuków co moze dla współpracowników wygladać trochę zaskakująco. Pozdrawiamy Was wszytskich- Zosia z grupy przedszkolnej Lenki wraz z Rodzicami
OdpowiedzUsuńI my ściskamy i dmuchamy i Lena da radę!!!
OdpowiedzUsuńOdwiedziny moich ukochanych dziewczynek są dla mnie ogromnym szczęściem.
OdpowiedzUsuńKondycja psychiczna i fizyczna Roxi jest znakomita...York uwielbia sie z nimi bawic.
Oby więcej takich wizyt:)
Słodki buziak dla słodkich maluchów :*
Opiekunka Kasia