Przejdź do głównej zawartości

Cywilizacja się kończy, rasa ludzka też....

Na powitanie, po powrocie z łona natury, cywilizacja obdarowała Lenkę katarem, który pojawił się już 2-go dnia po powrocie. Nieprawdopodobne, jakie mnóstwo, ohydnego syfu krąży w powietrzu. Wg informacji od znajowych, po kilknastu dniach przedszkolnych we wrześniu, średnia frekwencja w przedszkolach spadła nawet do 20% stanu początkowego. W ogóle nie jak temu przeciwdziałać, nie ma szans, żeby zatrzymać rozprzestrzenianie się tego - dzieci są właściwie bezbronne. Jak tak dalej pójdzie i rozwój cywilizacji podąży w kierunku technokratycznego, cyfrowego świata z plastiku i aluminium, to w powietrzu będzie krążyła tablica Mendeleyewa, zmiksowana z masą alergenów, zarazków i bakterii. Koniec świata cywilizacji ludzkiej jest już zupełnie realny.
Ależ złowieszczy ton na początek, ale faktycznie jestem mocno sfrustrowany tą sytuacją, chociaż Honeyuś twierdzi uspojająco, że Lena ma teraz tak wysoką odporność, że z łatwością sobię z tym poradzi. No to się programujemy na sukces... już jestem uspokojony.
Jutro meldujemy się w szpitalu na przepłukanie Broviac'a, miejmy nadzieję, że pójdzie planowo, gładko i nie będziemy musieli kiblować na izbie. Musimy znowu zastosować formę perswazji oznajmiającej - "Doktorze, to my już jesteśmy, to niech Pan nas teraz gdzieś upchnie i załatwmy to sprawnie" i w tym momencie, zza nogi taty wychodzi słodka Lenka z hipnotyzującym uśmiechem i .... :) No, lub jakoś tak:)
Tymczasem każde z nas klepie w swojego laptopa, nidługo będziemy się komunikować przez chat na Facebook'u, ja piszę posta, Honeyuś układa/ustawia/ułatwia nam życie wykonując tysiące analiz kombinacji sytuacyjno-społecznych i tak sobie jedziemy i jedziemy i .........

Komentarze

  1. Trzymam kciuki,zeby jutro wszystko sprawnie poszlo:)Zdroweczka dla Lenki zycze:)Pozdrawiam.Buziak dla Leny:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p