Przejdź do głównej zawartości

MTX - seria trzecia, dzień one

No i znowu jesteśmy w szpitalu, na planowym 4-dniowym bloku leczenia. Jak zwykle rano nakłucie w znieczuleniu (mleczko, po którym Lena jest tak fajnie nieprzytomna), potem 2 h leżenia na płask i potem powrót do żywych. Dzisiaj, Lenie powrót żywych zajął nawet krócej niż 2h (jak mi to później zrelacjonowała "Tatuś, ja po nakłuciu wstawałam już tyle razy, że mama uznała, że już nie muszę leżeć").
Potem dzień z panią Kasią, wyklejanki, robienie bransoletek i naszyjników z makaronu, etc (z efektami tych różnych prac plastycznych nie wiemy już co robić w domu, chyba otworzymy galerię :) i tak minął dzień.
Dzisiaj zaczęliśmy przed snem lekturę "Małego księcia", czekam na poranną relację Leny z jej snów. Ostatnio, miewa mocno wykręcone sny, czasami jej pierwsze poranne słowa, nawiązujące do tego co jej się śniło, potrafią wbić w fotel i spowodować uderzenie szczęką o podłogę. Ciekawe co będzie jutro, po pierwszym rozdziale książki i obrazkach węża boa trawiącego słonia.
Nie mam siły wiecej pisać, więc już skończę. Duchota w szpitalu niemiłosierna, wskazane wysyłanie modłów o deszcz i minimalne choćby ochłodzenie. Wiem, że urlopersi będą się na mnie krzywić ale cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Komentarze

  1. Wysylam modly dla Was o deszcz kochani!Super,ze Lenka tak przechodzi ten caly MTX.Zycze pieknych snow Lenusi przesylam calusa:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p