Przejdź do głównej zawartości

MTX - seria druga, day one

Ależ sprawozdawczo ten tytuł brzmi, no ale cóż, taka karma. Z drugiej strony to lepiej kiedy pod koniec dnia post ma charakter sprawozdawczy niż miałby przypominać mrożący krew w żyłach horror. Ech, chyba znowu mi sie zbiera na słowotryski, to chyba od tego upału, na naszej sali, teraz, czyli o 22:30, jest ok. 32 st. Celsjusza bez widoków na miły odświeżający chłodek. No dobrze koniec popisów erudycznych, trzeba napisać jak minął Lenie dzień.

W skrócie - bardzo dobrze. Rano nakłucie (czyli ulubione Lenki mleczko po kórym jest taka nieprzytomna) i podanie Methotrexatu (MTX) do rdzenia, 2 godziny leżenia i dochodzenia do siebie i potem w teren. Stare kumpele Lena i Nel rządzą na korytarzu, odbywają wspólne sesje rysowania (powstają twory o zaprawdę kubistycznych kształtach, sam Picasso nie powstydziłby się tych obydwojga oczu po tej samej stronie nosa na wysokości ust), zawody w biegu za (i przed) pompą, teatrzyk Barbie i kucyków Pony (na moje uporczywe przewrotne sugestie, że może ten różowy kucyk z różową grzywą i różowymi wstążkami tak naprawdę ma na imię Zbyszek, a nie Martynka, Lena odpowiedziała "Tato, to jest dziewczynka, bo przecież chłopiec nie może być taki piękny" Ależ Lenko, chłopcy też mogą być piękni" - "Wiem, na przykład Ty jesteś piękny" Po tych słowach zaprzestałem dyskusji :)) .

No i takie tam się działy rzeczy dzisiaj na oddziale. Nel postanowiła nauczyć Lenę wymawiać "R". Zobaczymy jak jej pójdzie. Później rysowały. Nel narysowała Matyldę na huśtawce. "A co to jest?" zapytała Lena wskazując na jakiś czarny kształt wielkości połowy głowy Matyldy. "Komar" - odpowiedziała Nel - "I on ją ugryzie i wpuści jej te .... no...", "Toksyny!" - zakrzyknęła Lena "Tak, toksyny!" przytaknęła Nel. "I co będzie potem?" - zapytała Lena, "Umrze!" - złowieszczo zakrzyknęła Nel "Kto? Matylda?"- zapytała Lena z trwogą w głosie - "Nie, komar!" - odpowiedziała Nel. I takie dialogi na cztery nogi trwały dalej i dalej ....

I o godz. 21:30 Lena zapadła w zasłużony, słodki, zdrowy, relaksujący sen.

Do jutra drodzy czytelnicy

Komentarze

  1. Ciesze sie,ze ten dzionek uplynal w dobrym nastroju:)wspolczuje Wam upalu na sali ,ale jeszcze 3 dni:))Trzymam kciuki za wymowe literki R u Lenki:)I tak na marginesie-dzieciaki to maja super pomysly:))Zycze udanego wtorku:)Do jutra:)Buziaczek dla Leneczki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po takim poście, aż chce się pracować :) Oby tak dalej. Dziewczynki są świetne!!! Trzymam kciuki za czwartkowe wyjście do domu. Uściski dla Lenki i pozdrowienia dla reszty rodzinki:)
    Sonia

    OdpowiedzUsuń
  3. ACHH ostatnio wszędzie taki upał...ale dacie radę ,Lenka jest super dzielna udowadnia to każdego dnia.CMOKI CMOKI od ciotek znad morza:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p