Przejdź do głównej zawartości

Przepustka

Jesteśmy w domu. Ufff... Upał na oddziale stał się nie do wytrzymania. Zero przewiewu, wszyscy się lepią.

Wyszliśmy, ale jutro musimy się stawić na Oddziale Dziennym na spotkanie z kardiologiem. Lekarze wysłuchali w Lenki serduszku jakieś szmery. Miała EKG - wyniku na razie nie znamy :/.
Na razie staramy się tym nie niepokoić. mam nadzieję, że jutro wszystko okaże się być w jak najlepszym porządku.

Lenka oczywiście zachłyśnięta wolnością. Wystroiła się w kiczowatą, odpustowa torebkę (którą uwielbia), opaskę "Hello Kitty" oraz parasolkę (coś wspomniałam o burzy) i tak odstawiona wyszła na podwórko budząc zachwyt wszystkich podwórkowych cioć.
Po chwili jednak zapomniała o pozie damy, porzuciła parasolkę i zaczęła wyrabiać codzienną kilometrówkę :).

Strasznie miło na nią patrzeć, taką szczęśliwą i rozchichraną.

W kąpieli rzuciła kolejną mądrość trochę za dorosłą jak na czterolatkę:

- Mamo, ja to bym chciała, żeby wszystko już wróciło do normalności...

Komentarze

  1. Leneczko kochana napewno niedlugo wszystko wroci do normalnosci!!!A moze Ty malutka damo modelka zostaniesz?A i fajnie jest miec duzo cioc:)Trzymam kciuki za wyniki EKG-chociaz wiem,ze beda super!Fajnie,ze zarazasz wszystkich swoja energia:)Zycze spokojnej nocki i przesylam caluski:)Super,ze jestescie w domku:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki za wyniki EKG - wierzę że wszystko wróci do normalności już bardzo szybko. Buziaki dzielna czterolatko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje że z serduszkiem Lenki wszystko będzie w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech te szmery okażą się urojeniami lekarza, przeciez, gdyby było coś nie tak, nie dałaby rady tak szaleć :)
    Cudowne dziecko macie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p