Przejdź do głównej zawartości

Piękny dziś dzień był

Odwiedziłyśmy dziś szpital. Lenka w nieodłącznej maseczce, a ja objuczona jak koń pociągowy we wszystko co może nam się przydać lub po prostu umilić oczekiwanie na Oddziale Dziennym.
Tymczasem nasz Pan Doktor nasz zaskoczył.
Zabrał nas od razu na oddział kardiochirurgii (bo, jak stwierdził na OD mogłybyśmy czekać jeszcze trzy godziny), gdzie miła dr. Kardiolog obejrzała nas w 10 min, rozwiała wątpliwości i wypuściła do domu.
Z serduszkiem Lenki wszystko ok. szmery mają charakter czynnościowy - cokolwiek miałoby to oznaczać - i jest dobrze.

Z innych news'ów to udało nam się w szpitalu spotkać Nel (towarzyszkę niedoli i rówieśniczkę Leny). Dziewczyny strasznie się ucieszyły na swój widok. Do tej pory nie było okazji się spotkać "na wolności", bo jak nie jedna w szpitalu, to druga, jak nie granulocyty opadnięte, to inny urok... Oczywiście od razu odnowiły starą znajomość i przeszły do wspólnego odrabiania kilometrówki, aż musieliśmy je przystopować, bo ani to czas, ani miejsce ;).
Umówiliśmy się wstępnie na przyszły tydzień - może tym razem się uda. Jak nie - widzimy się pewnie podczas kolejnej tury Metotreksatu :)

Później Lena spędziła uroczy dzień u swojej ukochanej opiekunki i jej córki. Trochę niespodziewanie - po prostu się wprosiła. Ma dziecko tupet!

A na koniec odwiedziliśmy Gabrysia, również na wolności! Zabawom i chichotom nie było końca. Udało mi się Lenę wyrwać obietnicą, że wkrótce znowu się zobaczymy.

Ja chcę być z Gabrysiem Tatą i Mamą i mieć dwie córeczki i synka - powiedziało później nasze rezolutne dziecko.

Czy Gabryś, aby wie w co się pakuje? ;)

Komentarze

  1. Swietny ten post dzisiejszy!Po pierwsze-wyniki EKG SUPER!!!Po drugie-zamiary wobec Gabrysia:)ustalone!Po trzecie-swietnie spedzony dzien:)Bedzie coraz lepiej!!! zobaczycie!Przesylam pozdrowionka i wielkie calusy dla Lenki:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p