Przejdź do głównej zawartości

No to jazda!

Dzisiaj zaczęliśmy 4-dniową podróż przez krainę metotreksatu, drogę najeżoną ostrymi zakrętami, wąskimi poboczami i rozlanymi plamami oleju na nawierzchni. Dobry kierowca z dobrym pilotem sobie poradzą. Oby (śmy) Lenka (jako kierowca) i my (jako piloci) przejechali tę trasę bez wywrotek i dojechali do mety w czwartek (w optymistycznym wariancie powinniśmy wyjść w czwartek ok. południa.
A tymczasem początki są obiecujące. Po porannym wstrzyknięciu metotreksatu w rdzeń kregowy (odcinek lędźwiowy) w stanie (powoli ulubionego już przez Lenę) uśpienia (Tatuś, ja to bardzo lubię to mleczko! A co w nim lubisz, kochanie? Bo po nim jestem taka nieprzytomna!!), już po południu (kiedy zaczął się mój dyżur w szpitalu) Lena była w swoim, tradycyjnym w ostatnich dniach/tygodniach, wyśmienitym humorze.
Niestety, po wszechstronnych i długotrwałych badaniach, diagnoza stanu pluszowego misia jest zła i jednoznaczna - białaczka! Misiowi założono dzisiaj Broviac i Lena z zapałem pobierała mu dzisiaj krew do badania i podawała "chemioludka". Potem, razem z Gabrysiem (tak, z tym Gabrysiem!) zaprowadzilli swoje misie na USG. Moja propozycja zastąpienia żelu do USG dżemem truskawkowym, nie spotkała się z aprobatą.
Jak widać, Lena w swoim drugim domu czuje się jak u siebie, zna tu już każdy kąt i prawie każdą twarz. Czasami wręcz wydaje mi się, że jej super stosunek do świata szpitalnego przybiera rozmiary patologiczne. Dzisiaj, w czasie podawania leków doustnych, kiedy każde dziecko w naszej sali dostało miarkę pełną kolorowych pigułek, Lena była zrozpaczona, że dla niej nic nie było. Kazała mi iść do gabinetu zabiegowego i zapytać czy parzypadkiem nie zaszła tu jakaś pomyłka i czy ktoś o niej nie zapomniał!! Jest chyba na prostej drodze do lekomanii! Z drugiej strony i to oczywiście jest najważniejsze (a nie moje humorystyczne dywagacje), taki Leny stosunek do szpitalnego mikrokosmosu zdejmuje nam z barków/serca ogromny kawał ciężaru. Nie musimy doświadczać tyle dziecięcego buntu, histerii i rozpaczy, co inni rodzice na oddziale. Może dzięki temu, jesteśmy w stanie to jakoś przetrwać.
Dziękujemy Ci za to Nasza kochana, dzielna, 4-letnia córeczko.
Śpij słodko (i nie budź tatusia w środku nocy na siusiu:))

Komentarze

  1. Trzymam mocno kciuki za Bohaterkę Lenkę i Jej Dzielnych Rodziców. Będzie dobrze! Buziaczki dla was Wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedzialam kochana Leneczko,ze wszystko bedzie dobrze:)Jestes naprawde tak Wielka i zarazem malutka osobka!Lenusiu ja caly dzien o Tobie myslalam ,pierwsze kiedy przyszlam z pracy bylo"Musze zobaczyc co u mojej Lenki:)"Kochani rodzice modle sie o zdroweczko dla Lenusi i WSZYSTKO BEDZIE DOBRZE!:)Wszyscy Jestescie Wspaniali!Kolorowych snow Leneczko i spokojnej nocy dla rodzicow,a zwlaszcza tatusia:)?(oby dzisiaj nie bylo siusiu w srodku nocy)Jestem z Wami!buziaczki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super-Lena tadam! :) hmm, w jakich barwach występuje ten superbohater? I jaki ma znak na koszulce? Hym hym, jak wygląda kostium Super-Leny? Kto wie?
    Małgo (Espana)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała, dzielna dziewczynka!
    Niech te dni Wam szybciutko zlecą!
    Pozdrawiam serdecznie
    yoaha

    OdpowiedzUsuń
  5. Lenko oby do czwartku, trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uff, jak to dobrze przeczytać, że u Lenki wszystko w porządku a na dodatek, że humorek świetny :) Cały wczorajszy dzień myślałam co tam u Was. W ogóle to śmiało mogę powiedzieć, że w moim życiu są teraz dwie Lenki (chyba wcześniej tu nie wspominałam że mam dwuletnią córeczke-Lenę). Zyczę Wam jak najwiecej dobrego humorku. Trzymajcie się mocno:)Lenka Superhero :)
    Pozdrawiam Sonia

    OdpowiedzUsuń
  7. No to do czwartku kciukosy mocno zaciśnięte :)) wszystko będzie dobrze. Trzymaj się tam super dziewczynko i wy też, super rodzice :)) uściski. Mitelka

    OdpowiedzUsuń
  8. Buhahaha ,
    no czasem to śmieję się po pachy czytając różne Wasze rozmowy przeżycia z życia szpitalnego :)

    Mam nadzieję,że SUPER LENKA nie obudziła tatusia na siku :)
    niech moc będzie z Wami TULASPOWER

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p