Przejdź do głównej zawartości

Leniwie płyną dni...

W tym upale...

Dziewczyny przeszczęśliwe. Matyl biega na golasa po domu - próbujemy odstawić pieluchę.
Lena szaleje. No, jeszcze czasem na spacerach zwichnięta ongiś nóżka daje znak o sobie i nasza dzielna córeczka korzysta z wózeczka siostry.
Siostra w tym czasie korzysta z wolności i idzie gdzie ją nóżki poniosą.
Oj, nie są łatwe te spacery ;)

Dziś mieliśmy iść na przepłukanie Broviac'a. Takie trochę na nasze życzenie, bo nic z nim nie powinno się dziać. No, ale wiadomo... Temat Broviac'a jest tematem trudnym :/.
Znaczy się chyba był, bo chyba udało nam się na tyle zrelaksować psychicznie, że postanowiliśmy na owo płukanie nie iść.
Przepłukanie Broviac'a 10 ml soli fizjologicznej wymagałoby od nas procedury przejścia przez rejestrację szpitalną, Izbę Przyjęć i wreszcie Oddział Dzienny, gdzie owa skomplikowana czynność została by przeprowadzona.
Postanowiliśmy nie narażać Lenki na kontakt ze szpitalnymi bakteriami i tak w niedzielę, o 16.00 musimy się zameldować na oddziale na planowe leczenie.
Wierzymy w naszego Broviac'a :)

Komentarze

  1. Ja też w niego wierzę :)
    relaksujcie sie dalej kochani.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tez w niego wierzę:) i trzymam kciuki za niego! Korzystajcie z lata i wolności w pełni! Ja też próbuję mojej dwulatce odstawić pieluchę. I powiem tylko ehhhhhh;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Relaksujcie się ile się da, a ja cały czas magnezuję powietrze :))
    Sonia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p