Przejdź do głównej zawartości

Znowu w szpitalu...

..., ale, mamy nadzieję, na chwilę.

Po szaleństwach w domu i na działce oraz niedźwiedzich uściskach siostry, niestety pojawiły się wybroczynki. Zdawaliśmy sobie sprawę, że po Endoksanie, jak to się mówi w szpitalnym slangu - "lecą wyniki", więc jakoś bardzo się nie przejmowaliśmy. Zresztą mieliśmy planowe sprawdzanie morfologii wyznaczone na wtorek rano i chcicliśmy do tego terminu doczekać.

No, ale dziś sytuacja znacząco się pogorszyła - coraz więcej małych wynroczynkowych punkcików. Do tego zaczęły Lenie wyskakiwać wystające siniaki. Po krótkiej, telefonicznej konsultacji z lekarką dyżurującą, zostaliśmy namówieni na porzucenie nadbużańskiej sielanki i powrót na łono Wielkiej Matki, żeby sprawdzić morfologię. A ta bezlitosna - 5 tys płytek (norma od 100 tys!). A więc - dobrze, ze Lena nie spadła z roweru, na którym szalała od paru dni.

I oto jesteśmy. Stare śmieci, choć inna sala. Czterosobowa bez zmian, moje aktualne miejsce - dziura między szafką a umywalką, na szczęście śmietnik udało mi się wynieść na korytarz :).

Ale co tam, w nocy przetoczą nam płytki i mam nadzieję, jutro wyjdziemy i wracamy do ciszy, śpiewu ptaków, szumu lasu i brzęku wszechobecnych komarów :).

A jest do czego wracać. Dziś było cudownie. Piękna pogoda, zbieranie jagódek w lesie, łapanie żab, zbieranie kwiatów, podziwianie martwego padalca... Ach, ta sielankowa, polska wieś! Wiele umyka, gdy gna się na Hel co weekend ;)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p