Przejdź do głównej zawartości

Zmęczenie

Jesteśmy zmęczeni...

Wszyscy... I bardzo...

Dziś nawet Lena lekko pękła. Zrobiła kilka afer o nic, popłakała się, powiedziała, że mnie nie lubi...

Czuję, że ma dosyć, zresztą jak my wszyscy.

Powoli stajemy się rekordzistami oddziału jeżeli chodzi o długość pobytu, oczywiście nie licząc tych naprawdę poważnie chorych :/.

Podejrzewamy, że nasz Pan Doktor wolałby skończyć Cytosary i dopiero założyć Broviac'a.

Sama już nie wiem co to oznacza, boję się, że przekiblujemy tu naszą "przerwę regeneracyjną"...

Wkurza mnie jak nie wiem manewrowanie po tym naszym ciasnym pokoiku z dzieckiem uwiązanym do pompy, męczy wymyślanie Lence coraz to nowych zabaw, do których obie nie mamy serca, gnuśnienie w tym szpitalnym zaduchu :(

Generalnie słaby dzień mam :(

Ale dzisiejsze wyniki są dobre - wg Pana Doktora.

Jutro powtórka, obserwujemy tendencję...

Amen, idę spać.


PS. Jeszcze kilka fotek

Nasz pokój - nasze łóżeczko po lewej od okna pod ścianą

Dzisiejsze zajęcia plastyczne z Panią Kredką - jedna z nielicznych rozrywek dla maluchów

Komentarze

  1. Ania, musicie być naprawdę UMORDOWANI. niezależnie od tego czy jesteście rekordzistami i czy to poważne czy nie, tkwicie w bardzo złych warunkach, zwodzeni z tygodnia na tydzień browiakiem. My wprawdzie nie doświadczamy tych wszystkich niewygód i zawodów, ale bardzo bardzo współprzeżywamy z Wami wszystkie wzloty i upadki. I tak jak Wy bardzo chcemy, żebyście wyszli, wtedy, gdy będzie to bezpieczne dla Leny. Jak najszybciej się da. Wielkie całusy dla wszystkich was - DZIELNI LUDZIE.

    OdpowiedzUsuń
  2. kochani! to sie niebawem skonczy! i tak jestescie wszyscy wspaniali, megadzielni, energetyczni i podziwiani przez nas wszystkich!!!!
    Lenka pieknie wraca do zdrowia i jest baaaardzo dzielna, madra mala dziewczynka. Dzisiaj gorszy dzien, jutro bedzie lepszy:))))snijcie dobre sny...paulina&co
    ps.a moze mozna tam przyjsc na oddzial poczytac dzieciom bajki? kto sie zajmuje organizacja takich "atrakcji"?

    OdpowiedzUsuń
  3. Grunt to myśleć pozytywnie.Codziennie śledzę tego bloga i dzięki wam odnajduje sens życia.Macie wielkie serca i jesteście bardzo dzielni a zwłaszcza mała Lenka.
    Pozdrawim cieplutko
    Trzymam mocno kciuki!
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  4. Paulina, można :)
    Dzieci zresztą bardzo to lubią.
    Najlepiej przez Fundację Spełnionych Marzeń
    http://www.spelnionemarzenia.waw.pl/
    Fajnie by było :)
    Dzięki za propozycję

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam na imie Linda. Pisze w imieniu Fundacji Duval. Prosze sie do mnie odezwac na email fundacja@duval.waw.pl
    Chetnie pomoge Wam i innym Dzieciom z oddzialu. Zorganizujemy atrakcje, pomoc, teatrzyk, co tylko bedzie trzeba i mozna w tych warunkach zrobic. Mamy fundusze i moce przerobowe. Prosze o kontakt i pozdrawiam serdecznie, linda.

    OdpowiedzUsuń
  6. każdy ma czasem gorszy dzień, może ktoś by Cię zmienił przy Małej? może jakaś ciocia? babcia? chwila oddechu poza szpitalem czyni cuda, nawet jak trwa dwie godzinki. ładna pogoda się robi (przynajmniej u nas), może porozmawiaj z lekarzem o jakimś którtkim spacerze wokół szpitala?
    Lenka ma pewnie humory od sterydów, trzeba zacisnąć zęby. nasz Miś robił awantury na caaaały szpital, a potem wszystko samo wróciło do normy.
    dasz radę, wszyscy dacie radę,
    trzymamy kciuki
    Mama Misia
    p.s. powiem Ci, że nawet w najlepszych warunkach można niemal oszaleć. my byliśmy w nowym szpitalu przy gdańskiej AM, a i tak nam odbijało;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu w Tobie jest MEGA siła! Nie mówiąc już o Lenie! Trzymaj się! Jutro będzie LEPIEJ!!!
    ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. Daliście radę, wytrzymacie jeszcze chwilkę. Nieustająco trzymam kciuki i myślę pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aniu wielkie uściski mocy, tym razem głównie wymierzone w Ciebie. Jesteś Wielka i Andy też i obie Babcie są Wielkie I sama Lenka. Robicie wszystko na 100% mocy. Bohaterowie mają prawo by zmęczeni. Ale i tak podniosą się z tego szybciej i wyżej niż większość z nas. Tak będzie!
    P.S. Gdybyśmy mogli jakkolwiek pomóc, daj tylko sygnał.

    OdpowiedzUsuń
  10. śledzę Waszego bloga codziennie choć nie znamy się, ale kibicujemy wam całą rodziną i jesteśmy pełni podziwu dla waszej siły i pozytywnych emocji. Wiadomo że taka sytuacja powoduje potworne umęczenie i dlatego tak niesamowite jest to że do tej pory na waszym blogu aż wiało od dobrej energii. Napewno za pare dni wyjdziecie , przecież niemożliwe jest to żeby cała waszą przerwe trzymali was tam bo dla Lenki w jej procesie leczenia ważny jest też odpozynek od szpitala i zapomnienie o chorobie. Jak nie wyjdziecie na 3 tygodnie to napewno przynajmniej na dwa!!! Musi tak być. Wysyłamy wam MOC i dalej trzymamy kciuki za pozytywne rozwiązania.
    Paula z rodziną

    OdpowiedzUsuń
  11. Pani Lindo, odpisze później na podany adres, bardzo dziękuję za chęc pomocy.
    Mamo Misia, dziękuję za wsparcie. Dziś już mi lepiej :). Ja na szczęście nie siedzę w szpitalu non stop - zmieniamy się z babciami i mężem. Męczy mnie jedynie ciągłe wyrywanie się od jednego dziecka do drugiego, niedospanie, nerwy...
    No, ale, jak już pisałam, nie ma to jak nowy dzień :). Da się przeżyć :)
    Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć Ania i Andy, jestem pod wrażeniem Waszego zaangażowania, niezwykłej cierpliwości, pozytywnych myśli i energii, którą emanujecie na codzień i zarażacie nią innych - Lenka ma szczęście, że ma takich rodziców ...

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochani, jesteśmy cały czas myślami i serduszkami z Wami. Codziennie śledzimy co u Was słychać i podziwiamy Was ogromnie! Jesteście niesamowitym wzorem dla nas Wszystkich. Moc buziaków, uścisków, uśmiechów i wszystkiego co naaaj!!! Gdyby ciotka tylko mogła podejść i swoim "niezwyciężonym eyelinerem" pomalować te śliczne małe buźki w kotki, pieski, serduszka ...strrrrasznie bym chciała!!!
    Jestem pewna, że już niebawem to zrobię!!! Tymczasem jeszcze raz buziaków sto!!
    Iwona z Majką i Leonem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p