Przejdź do głównej zawartości

Od rana młyn

Zaczęło się o 6.00 od mierzenia temperatury. Znowu 38,5, po wczorajszym całym dniu bez gorączki. Po paru godzinach znikła :/. Dosyć to frustrujące...

Potem okazało się, ze zapchał nam się jeden z dwóch drenów, co go właściwie wyłącza go pola naszych zainteresowań. To w sumie nic dziwnego - jest w użytkowaniu trzeci tydzień, a jest to w końcu dojście TYMCZASOWE. Oby tylko drugi dał radę, choćby przez te trzy dni, do końca Cytosarów. A najlepiej do nieszczęsnego Broviaca.

Do tego przy wymianie opatrunku okazało się, że znowu puściły szwy mocujące dreny do ciała Lenki.

A w kupce na dodatek było troszkę krwi :(

Do tego wszystkiego dziecko kaszle jak stary gruźlik. Poszłyśmy na rentgen - czysto w płucach, uff
Potem poszłyśmy na szycie... Straszne to było :(. Niby znieczulone, ale zastrzykiem. Poza tym nie znieczuliły się oba miejsca przyczepienia, tylko jedno, więc drugie szło na żywca. Dobrze, że tym razem mogłam przy tym zostać, bo Lenka bardzo się bała i cały czas prosiła, żeby jej powiedzieć kiedy będzie bolało :(. Ona się spłakała i ja też ...
Straznie dużo musi wycierpieć to nasze dziecko :(

Ale oprócz tych niemiłych zdarzeń, Lenka miała kolejny czas świetnego samopoczucia. Ubrała się rano w kapelusz (Dorcia :*), wzięła dmuchaną piłkę i powiedziała, że idzie na plaże. Udawała nawet, ze kąpie się w morzu :).
Miałyśmy też jakieś pół godziny bez pompy - uff, jaka ulga! Lenka biegała po korytarzu na tych swoich chudziutkich, biedniutkich nóżkach, aż się o nią bałam. Nie poruszała się z taką prędkością od wieków :/.
W największym szoku byli rodzice innych dzieci na oddziale, którzy nigdy jeszcze Lenki w takim stanie nie widzieli :).
Fajnie patrzeć na takie zdrowe dziecko, choć wiem, ze to tylko pozory i zaraz chemia znów ją osłabi :(

Komentarze

  1. Przesyłam Wam promyki słońca na cudowną plaże!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. oby słońce z tej plazy zagosciło w Waszych domach!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale perypetie...
    Z tą plażą - to Lena podświadomie czuje, że powinna być teraz na Helu :-) i jestem pewna, że ta wewnętrzna siła w końcu przezwycięży trudności i wszystko wróci do normy. Bądźcie cierpliwi (choć czuję, że to trudne) - krok po kroczku - wrócicie do zdrowia - życzę, żeby już nie było, żadnych przeszkód i protokoły leczenia szły jak burza. Ściskam wszystkich Was.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pogoda jest tak paskudna, że Lenkowy pomysł z plażą powinni promować w mediach. Silne jesteście obie i bardzo dzielne. Sama nie wiem,której się większy medal należy - mamie czy córeczce? Mocno Was ściskamy i pozdrawiamy z Gdańska, w którym plaże wyglądają dziś bardzo październikowo...

    OdpowiedzUsuń
  5. Moc gorących calusów z deszczowej i ponurej bydgoszczy, trzymajcie się, wysyłamy kolorową tęczę wypełnioną nadzieją, miłością i radością specjalnie dla Lenki...

    OdpowiedzUsuń
  6. Pozdrawiam Lenkę i bliskich Lenki. Życzę muszelkowo-bursztynowych snów:).magda

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p