Dziś dobre wieści.
Rano Lena miała pobieraną krew na morfologię pod kątem oceny parametrów i decyzji czy damy radę zaliczyć Endoxan (czyli coś jakby kropkę nad i po 1-szej rundzie Cytosarów) i w perspektywie (jeżeli by się udało zaliczyć) wyjść do d.... (staram się już tutaj nie używać słowa na "d", żeby nie zapeszyć, ju noł, my, mistrzowie przepustek).
Pan doktor stwierdził, że wyniki są bardzo dobre (leukocyty 2100, płytki 150,000) i bierzemy jutro Endoxan, po Endoxanie 24h płukania Mesną, w środę przetoczenie krwi (bo hemoglobina nam spadła) i w czwartek do d.... . Tak, tak, pan doktor użył słowa na "d".
Udało nam się chyba również zaprogramować Lenę na sukces :) Od kilkunastu dni słabo było u niej z jedzeniem, wymyślanie i przekonywanie jej do jadłospisu na następny dzień (obiad trzeba przygotować dzień wcześniej w domu więc trzeba ją zawsze wysondować na okoliczność preferencji kulinarnych) przypominało rozmowę z niewidomym o kolorach, "Lenko, a może ...NIE, a może ... NIE LUBIĘ, a gdyby ..... NIE NIE...", a często jak juz udało się coś uzgodnić, to nastepnego dnia okazywało się, że jednak ... NIE. Męka
Dzisiaj rano, z bacią Krysią zaczęliśmy jej sugerować, że jak nie będzie więcej jadła to będzie takim słabiakiem, że po powrocie do domu Matylda (mały, niewywrotny czołg:) będzie ją co chwila przewracać w pędzie. Babcia użyła argumentu, że jak doktor się dowie, że Lena słabo je, to jej nie wypuści do d.... bo się będzie obawiał, że jest za słaba.
W efekcie tych przemów, Lena dzisiaj na obiad zjadła dwie michy makaronu z ryżem (bo wcześnej odmówiła ryby, do której to ryż i makaron były ewentualnym dodatkiem) zapiekanych z kanapkową szynką, po czym, ni stąd ni zowąd zamówiła sobie u mamy na jeszcze dzisiaj pierogi ze ... szpinakiem (sic!) i po dostarczeniu naleśników ze szpinakiem zjadła 2 - rekord od czasu gastropotwora posterydowego.
Najważniejsze, że Lena podjęła (tak nam się wydaje, oby to nie był wishful thinking) świadome działania mające na celu przybliżyć ją do perspektywy pójścia do d....
Tak trzymać (i kciuki za Lenę i jej mocne postanowienie)
HOUGH!
Rano Lena miała pobieraną krew na morfologię pod kątem oceny parametrów i decyzji czy damy radę zaliczyć Endoxan (czyli coś jakby kropkę nad i po 1-szej rundzie Cytosarów) i w perspektywie (jeżeli by się udało zaliczyć) wyjść do d.... (staram się już tutaj nie używać słowa na "d", żeby nie zapeszyć, ju noł, my, mistrzowie przepustek).
Pan doktor stwierdził, że wyniki są bardzo dobre (leukocyty 2100, płytki 150,000) i bierzemy jutro Endoxan, po Endoxanie 24h płukania Mesną, w środę przetoczenie krwi (bo hemoglobina nam spadła) i w czwartek do d.... . Tak, tak, pan doktor użył słowa na "d".
Udało nam się chyba również zaprogramować Lenę na sukces :) Od kilkunastu dni słabo było u niej z jedzeniem, wymyślanie i przekonywanie jej do jadłospisu na następny dzień (obiad trzeba przygotować dzień wcześniej w domu więc trzeba ją zawsze wysondować na okoliczność preferencji kulinarnych) przypominało rozmowę z niewidomym o kolorach, "Lenko, a może ...NIE, a może ... NIE LUBIĘ, a gdyby ..... NIE NIE...", a często jak juz udało się coś uzgodnić, to nastepnego dnia okazywało się, że jednak ... NIE. Męka
Dzisiaj rano, z bacią Krysią zaczęliśmy jej sugerować, że jak nie będzie więcej jadła to będzie takim słabiakiem, że po powrocie do domu Matylda (mały, niewywrotny czołg:) będzie ją co chwila przewracać w pędzie. Babcia użyła argumentu, że jak doktor się dowie, że Lena słabo je, to jej nie wypuści do d.... bo się będzie obawiał, że jest za słaba.
W efekcie tych przemów, Lena dzisiaj na obiad zjadła dwie michy makaronu z ryżem (bo wcześnej odmówiła ryby, do której to ryż i makaron były ewentualnym dodatkiem) zapiekanych z kanapkową szynką, po czym, ni stąd ni zowąd zamówiła sobie u mamy na jeszcze dzisiaj pierogi ze ... szpinakiem (sic!) i po dostarczeniu naleśników ze szpinakiem zjadła 2 - rekord od czasu gastropotwora posterydowego.
Najważniejsze, że Lena podjęła (tak nam się wydaje, oby to nie był wishful thinking) świadome działania mające na celu przybliżyć ją do perspektywy pójścia do d....
Tak trzymać (i kciuki za Lenę i jej mocne postanowienie)
HOUGH!
Oby Twe słowa były prorocze. Amen
OdpowiedzUsuńCudowne wiadomości,oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńUściski :)
Pati
Tak trzymać Lenko. Kciuki za pomyślność.
OdpowiedzUsuńTrzymamy kciuki i ślemy pozytywne nastawienie.
OdpowiedzUsuńLenko, w domu JEST fajniej.
Madzia
P.S. No i wygląda na to że lato się na Lenki wyjście szykuje (oczywiście odpukuję w niemalowane!)
oby tak dalej. Bardzo się cieszymy. i Sciskamy mocno.
OdpowiedzUsuńBo Lenka ma moooooooooooooooooooooooooc!:)
OdpowiedzUsuńMalgo (Espana)
http://www.mammarzenie.org/ znacie to? Może by tak zgłoscić Lenę, miałaby dużo radosci:) Od kilku dni śledzę was codziennie i kibicuje całym sercem:)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za magiczne slowo na d!
OdpowiedzUsuń