Lenka dostała wczoraj antybiotyk. Musieli jej też pobrać krew na posiew z żyłki, nie z dojścia, co oznacza kłucie, którego tak się boi.
Od paru dni nocuje u niej Tata, w dzień jest z Babciami, bo ja walczę z infekcją. Powiedziała mi więc o tym kłuciu przez telefon.
Mówię: - Ojej córeczko, pewnie Cię bolało :(
A ona na to:
- Tylko troszkę, mamusiu. Wcale nie tak bardzo...
Słodka nasza dzielna córcia.
Z infekcją walczy dzielnie z pomocą antybiotyku. Dziś gorączka ciut niższa, oby nic się więcej nie przyczepiło. Wtedy od soboty wznawiamy Cytosary.
Dziś z kolei, przy zmianie opatrunku, okazało się, że nie wiadomo jakim cudem odczepiły się szwy mocujące rurki od dojścia... :/ I niestety dziecko musiało jeszcze znieść założenie kolejnych szwów. Mam nadzieję, ze chociaż w znieczuleniu miejscowym, bo Babcia została wyproszona z zabiegowego i do końca nie wiemy jak to przebiegło :(. W każdym razie nie płakała, a po wyjściu powiedziała Babci, że prawie nie bolało...
Kiedy ona zdążyła tak dojrzeć? I wciąż mnie zadziwia, ile tak małe dziecko potrafi zrozumieć...
Nie wiem, jak jej zrekompensować te wszystkie przykre rzeczy, które ją spotykają, jak jej wynagrodzić, to szybkie dojrzewanie i jak sprawić by zapomniała o tym wszystkim najszybciej jak to możliwe.
Spróbujemy, gdy tylko uda nam się pokonać to choróbsko...
Wtedy może wróci beztroskie dzieciństwo...
Od paru dni nocuje u niej Tata, w dzień jest z Babciami, bo ja walczę z infekcją. Powiedziała mi więc o tym kłuciu przez telefon.
Mówię: - Ojej córeczko, pewnie Cię bolało :(
A ona na to:
- Tylko troszkę, mamusiu. Wcale nie tak bardzo...
Słodka nasza dzielna córcia.
Z infekcją walczy dzielnie z pomocą antybiotyku. Dziś gorączka ciut niższa, oby nic się więcej nie przyczepiło. Wtedy od soboty wznawiamy Cytosary.
Dziś z kolei, przy zmianie opatrunku, okazało się, że nie wiadomo jakim cudem odczepiły się szwy mocujące rurki od dojścia... :/ I niestety dziecko musiało jeszcze znieść założenie kolejnych szwów. Mam nadzieję, ze chociaż w znieczuleniu miejscowym, bo Babcia została wyproszona z zabiegowego i do końca nie wiemy jak to przebiegło :(. W każdym razie nie płakała, a po wyjściu powiedziała Babci, że prawie nie bolało...
Kiedy ona zdążyła tak dojrzeć? I wciąż mnie zadziwia, ile tak małe dziecko potrafi zrozumieć...
Nie wiem, jak jej zrekompensować te wszystkie przykre rzeczy, które ją spotykają, jak jej wynagrodzić, to szybkie dojrzewanie i jak sprawić by zapomniała o tym wszystkim najszybciej jak to możliwe.
Spróbujemy, gdy tylko uda nam się pokonać to choróbsko...
Wtedy może wróci beztroskie dzieciństwo...
Ania,
OdpowiedzUsuńta choroba jest uleczalna i Wy ja pokonacie!!!! tak apropos choroby, czy moglabys o niej napisac przystepnie tak zeby zrozumiec bez szybkiego kursu medycyny/biologii. Dlaczego sie na nia zapada? czy sa jakies "warunki sprzyjajace"? Jakie sa objawy zachorowania (oprocz tych ktore opisalas u Lenki) i kiedy mozna na nia zachorowac.
Dziekuje za odp i trzymam kciuki!!!
P.S. podziwiam Was obie (tate i rodzine tez)
Hej,
OdpowiedzUsuńTak najprzystępniej to chyba jest tu http://www.edziecko.pl/zdrowie_dziecka/1,79369,1396364.html
Pozdrawiam
kochani, gadalam z kolezanka, ktora jako dziecko w wieku Lenki miala raka krtani..Jest to absolutnie niezwykle ale ona nie ma zadnych koszmarnych wspomnien!!! Pamieta tylko slony smak chemii, ktora pila..A poza tym to pamieta, ze miala wrazenie, ze po prostu tak zycie wyglada w tamtym czasie, ze szpital i wogole. Blyskawicznie zapomniala i nie zostawilo to zadnych grubszych rys na psychice! Wrecz przeciwnie. Dziewczyna jest super i umie pieknie cieszyc sie zyciem:)) calujemy jak zwykle! Trzymamy kciuki!!
OdpowiedzUsuńpaulina&co
Ania jestes super jak i cała Wasza rodzina
OdpowiedzUsuń