Przejdź do głównej zawartości

Antybiotyk wkracza do akcji...

Lenka dostała wczoraj antybiotyk. Musieli jej też pobrać krew na posiew z żyłki, nie z dojścia, co oznacza kłucie, którego tak się boi.
Od paru dni nocuje u niej Tata, w dzień jest z Babciami, bo ja walczę z infekcją. Powiedziała mi więc o tym kłuciu przez telefon.
Mówię: - Ojej córeczko, pewnie Cię bolało :(
A ona na to:
- Tylko troszkę, mamusiu. Wcale nie tak bardzo...
Słodka nasza dzielna córcia.

Z infekcją walczy dzielnie z pomocą antybiotyku. Dziś gorączka ciut niższa, oby nic się więcej nie przyczepiło. Wtedy od soboty wznawiamy Cytosary.

Dziś z kolei, przy zmianie opatrunku, okazało się, że nie wiadomo jakim cudem odczepiły się szwy mocujące rurki od dojścia... :/ I niestety dziecko musiało jeszcze znieść założenie kolejnych szwów. Mam nadzieję, ze chociaż w znieczuleniu miejscowym, bo Babcia została wyproszona z zabiegowego i do końca nie wiemy jak to przebiegło :(. W każdym razie nie płakała, a po wyjściu powiedziała Babci, że prawie nie bolało...

Kiedy ona zdążyła tak dojrzeć? I wciąż mnie zadziwia, ile tak małe dziecko potrafi zrozumieć...

Nie wiem, jak jej zrekompensować te wszystkie przykre rzeczy, które ją spotykają, jak jej wynagrodzić, to szybkie dojrzewanie i jak sprawić by zapomniała o tym wszystkim najszybciej jak to możliwe.
Spróbujemy, gdy tylko uda nam się pokonać to choróbsko...
Wtedy może wróci beztroskie dzieciństwo...

Komentarze

  1. Ania,
    ta choroba jest uleczalna i Wy ja pokonacie!!!! tak apropos choroby, czy moglabys o niej napisac przystepnie tak zeby zrozumiec bez szybkiego kursu medycyny/biologii. Dlaczego sie na nia zapada? czy sa jakies "warunki sprzyjajace"? Jakie sa objawy zachorowania (oprocz tych ktore opisalas u Lenki) i kiedy mozna na nia zachorowac.

    Dziekuje za odp i trzymam kciuki!!!
    P.S. podziwiam Was obie (tate i rodzine tez)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    Tak najprzystępniej to chyba jest tu http://www.edziecko.pl/zdrowie_dziecka/1,79369,1396364.html
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. kochani, gadalam z kolezanka, ktora jako dziecko w wieku Lenki miala raka krtani..Jest to absolutnie niezwykle ale ona nie ma zadnych koszmarnych wspomnien!!! Pamieta tylko slony smak chemii, ktora pila..A poza tym to pamieta, ze miala wrazenie, ze po prostu tak zycie wyglada w tamtym czasie, ze szpital i wogole. Blyskawicznie zapomniala i nie zostawilo to zadnych grubszych rys na psychice! Wrecz przeciwnie. Dziewczyna jest super i umie pieknie cieszyc sie zyciem:)) calujemy jak zwykle! Trzymamy kciuki!!
    paulina&co

    OdpowiedzUsuń
  4. Ania jestes super jak i cała Wasza rodzina

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p