Przejdź do głównej zawartości

Nasze życie stanęło na głowie

W tę straszną sobotę - 4.04.2009.

Lenka, nasza dopiero co, czterolatka, gorączkowała i uskarżała się na ból "pupki".

O ile gorączka wydawała się do opanowania lekami, o tyle ból się nasilał. Rozhasana i nadenergetyczna zazwyczaj Lenka cały dzień leżała, nie chciała siadać, ani nie dawała się obejrzeć. Wzywamy lekarza. Po wstępnym badaniu, p. doktor widząc stan Lenki kieruje nas do chirurga na ostry dyżur. Na Litewskiej nieziemski tłum, jedziemy na Kopernika. Lenka siedzi w foteliku samochodowym bokiem z wyrazem bólu na twarzy. Nasze dzielne dziecko, które rzadko płacze... niepokojące... Ale nie dla lekarzy na Izbie Przyjęć. Chirurg nic nie stwierdza w odbycie, pediatra uważa, że nie ma wskazań do przyjęcia a oddział. Gorączka "zarządzalna", chirurg nie mam zastrzeżeń, mocz czysty. Wspominamy coś o morfologii. Nie mogą zrobić na Izbie, musi być dziecko na oddziale - błędne koło. Ok, poradzimy sobie sami z morfologią. Wszystkie placówki prywatne już nieczynne, możemy uderzać w poniedziałek, a jest sobota późny wieczór. Wreszcie się udaje - robimy morfologię po znajomości w jednym ze szpitali. Uff...

Jedziemy do domu położyć dzieci. Ostatni nasz normalny wieczór - wspólna kąpiel, bajka, przytulanie, kołysanka na dobranoc... Za chwilę już śpią, nasze skarby...

Dzwoni telefon. Pani doktor z "zaprzyjaźnionego" szpitala. Wyniki morfologii są złe - niska hemoglobina, mało czerwonych krwinek, mało leukocytów, jakieś młode formy... Co to?... Szybka konsultacja z pediatrą - jedziemy do szpitala! Jak najszybciej! Mamy krzyczeć, ze dziecko ma sepsę. W Izbie Przyjęć na Litewskiej, uff, pustawo... Lenkę bada kolejny lekarz. Bardzo dokładnie... Za bardzo... Zaczynamy się niepokoić... W końcu lądujemy na oddziale. Hematologia. Nasze przypuszczenia zaczynają się potwierdzać, lekarze podejrzewają białaczkę, choć nikt nam tego jeszcze nie mówi.

Kolejna morfologia, antybiotyk, leki przeciwgorączkowe, bo temperatura zaczyna się wymykać spod kontroli. W nocy śpię z nią jak na szpilkach, co chwila sprawdzam co się dzieje. Rano zmiana na dyżurze, USG, rentgen... Nowy lekarz bierze nas na rozmowę. Delikatnie pyta czy wiemy, czemu tu trafiliśmy... Wydukujemy z siebie podejrzenie o białaczce. Doktor nie zaprzecza, ale mówi, ze najpierw musimy zająć się sepsą. I, ze musi nas przewieźć na Niekłańską, bo tam mają miejsce na OIOMie, a tu wszystkie miejsca zajęte. Tłumaczy, ze na razie stan Lenki jest stabilny, ale to może się w każdej chwili zmienić - intensywna terapia musi być na miejscu. Wszystko b. delikatnie i łopatologicznie, ale i tak nas mrozi...

Podłączają Lenkę do jakiegoś ustrojstwa monitorującego, dostaje kolejne antybiotyki przeciw sepsie - robi się strasznie. Jest karetka, na sygnale mkniemy na Niekłańską i po długich badaniach lądujemy w pięcioosobowej sali na pediatrii. Na szczęście stan dziecka się stabilizuje, po antybiotykach czuje się lepiej. W nocy Lenka ma toczone płytki krwi. Następnego dnia tomografia nieszczęsnej pupki i przetaczanie erytrocytów. Sepsa zażegnana.

I jedziemy z powrotem na Litewską - tym razem prosto na Onkologię... Wciąż mamy nadzieję, ale jakąś taką słabiutką...

Od wtorku dla Lenki zaczyna się seria badań. Kolejne USG, kolejne rentgeny. Lekarze chcą zdążyć przed Świętami. Rezonans, pobranie szpiku, wkłucie w rdzeń kręgowy... W końcu w czwartek i diagnoza, której się spodziewamy od paru dni. Białaczka. Na szczęście na razie ta najlżejsza - Ostra Białaczka Limfoblastyczna. Ale... Bo muszą być jakieś "ale"... Nie wszystko wiadomo na tym etapie. Leki muszą zadziałać, nie może być translokacji genetycznych i wiele innych informacji, które wpływają i wypływają. Lenka ma duże szanse, tego się trzymamy...

Komentarze

  1. Aina - jestem z Wami.
    Tomulka

    OdpowiedzUsuń
  2. kibicujemy, krew oddamy jak tylko będziemy mogli

    OdpowiedzUsuń
  3. trzymajcie się ! myślami jestem z Wami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymajcie się! Lenka wygra, całe życie przed nią- w to wierzymy i się o to pomodlimy

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymamy kciuki! A Wy trzymajcie SIĘ!

    Jaga

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteśmy z Wami

    Monika, Oliwka, Bartuś i Robert

    OdpowiedzUsuń
  7. 3majcie sie misie i tata imieniem Hanyś. owsik

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteśmy z Wami ...modlimy się o zdrowie dla Waszej Lenki

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana, pisalam juz na Wrzesniowkach..moja siostra miala ten sam rodzaj bialaczki, jak byla dzieckiem. Teraz jest zdrowa, 26 letnia kobieta, z 4 letnia coreczka...Uda sie, zobaczysz! Wiele ciezkich chwil przed Wami wszystkimi i tak naprawde strach o Lenke do konca zycia. Dacie rade. Musicie mocno wierzyc. Jestem z Wami myslami Ainaw, przytulam mocno, Mamka20071 (Daria)

    OdpowiedzUsuń
  10. wesołych swiąt

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochani,
    w czerwcu 2009 zachorował na to samo co Lenka mój wówczas 3,5 letni siostrzeniec Jasiu. Leczenie trwa i mamy nadzieję że wyzdrowieje (musi),choc jak się w szpitalu patrzy na inne przypadki...Wasz blog czytam odkąd Jasiu zachorował i bardzo mi pomaga.Lenka też musi wyzdrowieć-bardzo Wam tego życzę i dziękuję,że jesteście.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jesteśmy z Wami...Trzymamy kciuki za zdrowie Lenki - Beata,Krzysiek z Ewelinką,Asią i Anią

    OdpowiedzUsuń
  14. Będę się modlić. Gorąco trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  15. Modlitwa jest najwieksza bronia jaka mamy ,jest kluczem ktory otwiera serce Boga ....... ojciec Pio....

    OdpowiedzUsuń
  16. Droga Aniu

    Znam ten bol , stres...

    Moja siostra Madzia przezyla te sama chorobe w wieku 2 lat... Ja mialam wtedy 5 .

    Ale teraz jest zdrowa , piekna kobieta.

    Ma teraz 25 lat i ma piekna coreczke ktora ma roczek.

    Trzymam kciuki za was i jestem z wami !!!


    Pozdrowionka Dla Lenki i calej waszej rodziny

    Maja:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Lenka jesteś bardzo silną i dzielną dziewczynką. Wierzę, że w przyszłości będziesz wspaniałą panią doktor.:))

    Pozdrawiam Cie bardzo gorąco oraz Twoich rodziców i siostrę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bardzo dawno mnie tu nie było... Ale ponieważ wczoraj stuknęła nam 12 rocznica od diagnozy, a chwilę wcześniej Lena skończyła 16 lat, to chyba dobry moment, żeby się tu wreszcie pokazać :). Szczególnie, że wciąż dostajemy powiadomienia o nowych komentarzach pod naszymi starymi postami. Wciąż gdzieś tam na szpitalnych oddziałach toczy się walka na śmierć i życie i kolejne rodziny przeżywają dramat. Wiele z wiadomosci które otrzymujemy mówi o tym jak wielkim wsparciem dla rodziców chorych dzieci jest (wciąż!) nasz blog. I jak bardzo nasza historia podnosi ich na duchu. A więc spieszę z krótką informacją co u nas :): Najpierw najważniejsze - Lena jest absolutnie zdrowa.  Wyrosła na super mądrą, niezależną w poglądach młodą osobę.  Jest w drugiej klasie liceum - niestety, jak teraz wszyscy, na online.  Dalej jeździ na nartach (choć tej zimy średnio to wyszło), aktualnie w planach na przyszłą zimę ma zostanie pomocnikiem instruktora. Jesteśmy z niej super dumni. Wrzaskun wciąż jest lekko wr

Znowu lekka kołomyja

Matyl jednak trochę gorączkuje. W nocy miała 38, rano ciut niżej, ale oczy błyszczące - dziwne. Postanowiliśmy skonsultować ją u lekarza, bo nie podoba nam się ta ciągnąca infekcja i nawracające gorączki. Chyba przeszliśmy z kategorii Życiowy Luzak do kategorii Panikujący Rodzic. Niestety. Jak bardzo jesteśmy Panikujący niech zobrazuje fakt, że odwiedziliśmy z Matylem dwóch lekarzy dzisiaj :) Tak na wszelki wypadek. Stres to nasz codzienny towarzysz i każdy fajny dzień "normalnej" życiowej nudy jest dniem wyczekiwania na cios. Słabo się żyje w takim świecie, ale cóż - ciągle czekamy, ze kiedyś nam przejdzie... :/. Ale ad meritum... Niby u Matyla nic się nie dzieje. Może to zęby? Gdzieś tam idzie piątka - podobno. Uszy w porządku, gardło lekko rozpulchnione... Mamy czekać i ewentualnie za dwa dni robić morfologię, gdyby sytuacja nie uległa zmianie. A Lena dziś także "zaliczyła" lekarza, ale planowo, w szpitalu. Przepłukaliśmy Broviac, pobraliśmy krew. Wyniki znowu św

Jestem małym Jezusem!

Oświadczyła mi dziś Matylda przytulając się. Cóż, jak widać pasja religijna naszej młodszej pociechy nie słabnie. Drżyjcie mury kościelne - nadchodzi Wrzaskun! Ale nie o tym chciałam dzisiaj... Jak wiecie od prawie 10 miesięcy, co wieczór (z małymi wyjątkami) siadamy przed kompem by pisać o Lence i naszej rodzinie. Część z Was jest z nami od początku, część dołączyła w trakcie, a niektórzy, zapewne, zatknęli się z nami po raz pierwszy przy okazji konkursu na Blog Roku. I to teraz dla Was, drodzy czytelnicy, jest ten post :) Po co piszemy ten blog? Zaczęło się od tego, że na początku nie dawaliśmy rady odbierać tych wszystkich telefonów i odpowiadać na pytania: - "Jak Lenka?" - "Co się dzieje?" Nie mieliśmy siły powtarzać wszystkim od początku, że Lenka jest chora, że ma białaczkę... I zaraz w kolejnym zdaniu, że rokowania sa dobre i wierzymy, że da radę... Nie dawaliśmy rady konfrontować się z czyimiś łzami, po drugiej stronie słuchawki. No i ta chęć pomocy, która p